piątek, 1 kwietnia 2011

Historia jednej znajomości...

Poznali sie w szkole średniej. 
Od tamtego dnia w zasadzie zawsze już byli razem- takie papuzki -nierozłączki. Gdzie on tam i ona, gdzie ona tam i on.
Jego rodzice od poczatku przeciwni byli temu zwiazkowi ale na miłość nie ma rady. Ona marzyła o studiach ale z uwagi na utrudnianie im spotkań przez rodziców postanowili o ślubie jak najwczesniej. Pobrali się zaraz po maturze i zamieszkali razem.
 Tak sie też stało rodzice musieli sie pogodzić ze syn się ozenił i z czasem nawet zaczęli akceptowac synową.
Pracę mieli oboje ale nie najlepszą a za wynajem mieszkania trzeba było sporo płacić, studia więc muisiały zaczekać.
Dwa lata minęly jak z bicza strzelił, szkołę skończyła ale mąż bezradnie rozkładajac ręce mówił, że niestety ale to nie najlepszy czas na studia.
Może za rok. Kochala go bardzo. on ją też. Wśród znajomych i rodziny uchodzili za wzór małzeństwa- nie klócili się prawie, wpatrzeni w siebie oboje, świata poza soba nie widzieli.
Zawsze razem, zawsze trzymajac się za rece, obejmujac czule.
I tak sielanka trwała kilka lat. Dzieci nie mieli bo on nie był jeszcze gotowy na bycie ojcem. Chiała bardzo być matką, ale on przekonywał że musza mieć lepiej patną pracę, jakis swój kąt a nie wynajmowany pokój... rozumiała te argumenty, poza tym mieli niewiele ponad 20 lat wiec mieli jeszcze na dzieci trochę czasu. Postanowili więc o antykoncepcji i żyli sobie spokojni i zakochani. Jego rodzice pop kilku latach małzeństwa zaczeli jednak wsponimać o wnukach... mówił wtedy ze ona ma problemy z zajsciem w ciaze, a wiedział ze jego matka nigdy jej o to wprost nie zapyta. A tesciowa podsuwała jej co jakiś czas gazetki i ksiazki o niepłodnosci....
I na to sie godziła, tak bardzo go kochała, nie robiła mu z tego powodu zadnych wymówek.
Lata płynęły, on wciaz nie był gotowy na dziecko, ona co kilka miesiecy zmieniła tabletki bo organizm jej robił rózne psikusy.... Pracę mieli nie najlepsza ale ze względu na staz pieniadze były całkiem niezłe, mieszkanie znaleźli duże a za wynajem płacili nie wiele bo kolega wyjechał na jakiś czas i oni sie tym mieszkaniem opiekowali....
I tak życie płynęło i wydawać by się mogło, że byli szczęśliwi.
Pewnego wieczoru znalazła pod łozkiem damską bieliznę. Nie swoja oczywiscie.
Nie mogła w to uwierzyć w końcu to mieszkanie kolegi, może to jeszcze z czasów kiedy tu mieszkał. Nie wierzyla w to sama, bo przecież nie raz robiła porzadki ale wmawiała sobie, ze to nie moze być prawdą by jej mąż....
Przyznał sie, ale powiedział ze kocha je obie i ze nie potrafi wybrać.
Trwało to półtora roku.
Wyprowadziła sie choć to była najtryudniejsza decyzja w jej życiu.
Nie wiedziała gdzie pójdzie, do rodziców nie chciała wrócić, wstydziła się...

Wyjachała do obcego mista, nie znała tam nikogo ale znalazła prace i stanęła jakos na nogi.
Rok temu skończyła studia, ma córeczke, ale nie wyszła ponownie za mąż.
I chyba jest szczęśliwa....

1 komentarz: