No i pojechały.....
Jedna o 23.30 czyli ok 10 minut później niż wg planu, druga o 1.05 czyli z godzinnym opóźnieniem. Teraz niepokój do rana, aż napiszą, że są na miejscu i jedni i drudzy.
Matka się oczywiście rozkleiła, dzieci na szczęście nie.
Nie obyło się też bez stresu. Podobno żaden porządny obóz harcerski nie może się odbyć bez karetki, więc my mamy to już za sobą. Nasza drużynowa została odwieziona do szpitala, zuchy pojechały bez niej. Oby wszystko dobrze się skończyło. Zapewne stres, bo to wielka odpowiedzialność dla tak młodej dziewczyny, nieprzespane noce, zmęczenie, nerwy i jeszcze podobno straszliwa duchota w autobusie (dopiero po wielu prośbach rodziców kierowca odpalił autobus i włączył klimatyzację) to wszystko zrobiło swoje.
Oby do rana, rano będą jakieś wieści.
Rozumiem troskę, ale ciesz się, ponieważ obóz uczy samodzielności i odpowiedzialności, Córunie będą miały co wspominać, kiedy dorosną.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
Dzień dobry Ultro kochana!
UsuńTak ja wiem, że obóz to wielka przygoda i niezapomniane wspomnienia a także nieoceniona szkoła życia. Moje obawy wynikają ze zwyczajnej troski i doświadczenia z jazdy po polskich drogach.
Dodatkowy stres spowodowało wydarzenie tuż przed wyjazdem, bo splot różnych przypadków spowodował, że definitywnie obie dziewczynki pojechały na obóz bez swoich drużynowych. Starsza sobie poradzi, ale te młodsze dzieciaczki są bez swojej Dorotki, którą znają, lubią, do której śmiało mogą ze wszystkim przyjść, której się nie wstydzą, i ja wiem, że Iza też jest super, też się nimi zaopiekuje, ale... no cóż, Dorotką nie jest.