środa, 20 listopada 2019

Coniedziennik

Tyle się dzieje że nawet nie naprawdę nie mam kiedy usiąść i napisać. A wydawać by się mogło, że jak się nie ma pracy to człowiek ma mnóstwo czasu.
Jak już się zdarza, że usiądę, to znów nie wiem co napisać, albo piszę a w efekcie i tak zostaje w roboczych, albo ląduje w koszu.
Więc tak (guzik mnie obchodzi, że od więc nie wypada).

Urząd skarbowy nałożył mi dość dotkliwą karę, co w momencie kiedy comiesięczny stały dochód się kończył jest tragedią. W dodatku przepisy podatkowe mnie przerastają, nie wiem wiec czy jest możliwe jakieś odwołanie, prośba o umorzenie czy coś, a z resztą jest to sprzeczne całkowicie zdaje się z obecną polityką państwa więc wielkich nadziei chyba na to nie ma. Coś czuję że US odpisałby mi: to proszę sprzedać samochód i zapłacić.
Trzeba przełknąć tę pigułkę, bo co zrobić?
Żeby nie było, to nie koniec kłopotów bo kolejną zagwostkę mamy, ale nie mam dziś na to siły.

Ze zdrowiem też różnie.
Ni stąd ni zowąd tak zupełnie bez przyczyny wypadł mi dysk czy jak to się tam fachowo nazywa, tak czy inaczej skutecznie mnie unieruchomił, kilka dni później kolejny. Po tygodniu męczarni poszłam jednak po pomoc do profesjonalisty od ustawiania kręgosłupa do pionu z nadzieją że mnie bardziej nie uszkodzi (po prawdzie to wtedy było mi wszystko jedno i tak jakikolwiek ruch sprawiał mi ból i w tym stanie i tak byłam do niczego). Pomogło, ale po kilku dniach powtórka i znów się usunęło.
Dziś jest nieźle, nie jest dobrze o trochę jeszcze boli ale da się prawie normalnie funkcjonować.

W szkole ciekawie. Muszę się pochwalić, że moje młodsze o rok od całej klasy dziecko radzi sobie świetnie. Po awanturach o czytanie prawie już nie ma śladu, co prawda dalej twierdzi że czytać nie lubi ale jednocześnie sama sięga po książki a biblioteka jest jej ulubionym miejscem w szkole.
Młodsza w zerówce nieco gorzej, to znaczy zapomina co to za litery niemal natychmiast po ich napisaniu ale podobno nie ma się czym martwić.

Pierwsza rozprawa sądowa pomiędzy mną a sąsiadem za nami. Sąd cywilny, abstrakcja totalna. Zdziwilibyście się jakie bzdury można opowiadać pod przysięgą...

W domu stabilnie. Posadziliśmy w tym roku sad, posialiśmy zboża, przygotowaliśmy pole po wiosenne uprawy, jednym słowem nie nudzimy się.
Moja pracownia zamieniła się w studio, co utrudnia mamie normalne mieszkanie, ale nie skarży się zbytnio. Na razie też udaje nam się nie palić w CO a ogrzewamy się kominkiem, jednak koszty opału to jedno z największych obciążeń finansowych.

Lada dzień spodziewamy się też nowego tymczasowego mieszkańca, ale to zupełnie inna i całkiem smutna historia.

O i tak sobie żyjemy z dnia na dzień, powolutku, pomalutku. Brakuje mi trochę bloga, a może nie tyle bloga ile ludzi. W magiczny sposób jak przestałam pisywać to wszyscy nagle przestali się odzywać.
Cóż widocznie tak to działa.

6 komentarzy:

  1. Ja tu czekam zawsze az cos napiszesz. Teraz jak poszlam do pracy to czasu mniej ale sentyment pozostal i ciekawosc co u Was.
    Nowy mieszkaniec?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Aniu, nawet nie wiesz jak wiele to dla mnie znaczy w obecnej sytuacji. Ty poszłaś do pracy, ja pracę straciłam, ale wierzę że "jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie..."
      O nowym mieszkańcu będzie niedługo, na zamkniętym pewnie, bo to nie jest medialna historia.

      Usuń
  2. zabiegana jestem,praca i dojazdy niemniej zaglądam.
    Na pewno ten i ów też ale jak to bywa - "nic nowego idę dalej"
    Nie lubię smutnych historii..A co z dochodem stałym? Zmieniłaś pracę ? Coś paskudnego z tym US....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy zabiegany, zamiast być lepiej to jest coraz gorzej...
      Ja też nie lubię smutnych, ale czasem smutna ma wesołe zakończenie i oby tak było tym razem.
      Nie zmieniłam, a straciłam. A US... to długa historia, za nieznajomość przepisów trzeba zapłacić. Nawet o to tak bym się nie wkurzała i nie dołowała, gdyby nie to, że najpierw jednak zapłaciłam prawnikowi, który mi o tych przepisach jednak słowem nie wspomniał...

      Usuń
  3. Nie wiem o co chodzi z US, ale próbuj się odwoływać/ napisać o umorzenie. Spróbować zawsze warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napiszę, ale pan urzędnik mnie uprzedził, że raczej szans nie ma. Po za tym podobno jedyną opcją w moim przypadku jest uzyskanie interpretacji indywidualnej, problem w tym że po pierwsze do napisania wniosku o tę interpretację trzeba wziąć specjalistę, co oczywiście wiąże się z kosztami, po drugie trwa to ok 3 miesięcy a po trzecie nie ma pewności jak urząd zinterpretuje ten przepis, więc jakby nie patrzeć d#%a z tyłu:(
      Ale masz rację, spróbować zawsze warto:-)

      Usuń