sobota, 24 sierpnia 2019

Nie każda woźna jest groźna

Odwiozłysmy już koleżnkę do domu, na trzy noce u nas została, płakały obie przy rozstaniu, choć już przecież za niewiele ponad tydzień będą się widywać codziennie.
W przyszłym tygodniu do Młodszej przyjeżdza ukochana przyjaciółka z przedszkola, ale tu raczej "nocowanki"- jak to dziewczynki określają- nie będzie.


Smutno mi trochę, bo jak już pisałam to wnuczka naszej woźnej, P. Marysi, która od pierwszej klasy opiekowała się naszymi dziećmi chyba bardziej niż wychowawczyni, to ona pilnowała żeby zakładali czapki, to ona zostawała z dziećmi w klasie kiedy wychowawczyni raczyła się spóźniać, albo wychodzić przed końcem leckji, aby zdążyć do drugiej szkoły. Tak czy inaczej to nasza pani Marysia.
Zmieniła się bardzo.
Schudła okropnie, ale ciągle jest uśmiechnięta.
Wakacje spedziła na zwolnieniu lekarskim, jest po operacji guza, ale ma nadzieje, że wyjdzie z tego. Raczej nie wróci do nas od września o ile w ogóle wróci.
I tak mi smutno.



1 komentarz:

  1. Choroba nie wybiera ale po każdej burzy wychodzi słońce więc trzeba wierzyć i mieć nadzieję że będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń