wtorek, 10 kwietnia 2018

Blondynka na lotnisku

Odprawę z GB (akurat z tego jednego małego lotniska tylko latałam, nie wiem jak jest na innych, to jest małe, choć w porównaniu z naszymi nie takie znowu maleńkie- 23 bramy) lubię znacznie bardziej niż tę u nas, pomimo że stresuję się bo bardzo słabo mówię po angielsku (no dobra wcale nie mówię, nie mogę się przełamać), nie zawsze  rozumiem co do mnie mówią, zwłaszcza jeśli mówią szybko, a jak inaczej mają mówić na lotniskach?
Pomimo to mam wrażenie, że ten pośpiech nie jest taki wymuszający,  pracownicy lotniska zdają się cierpliwie czekać, aż kolejna osoba wyjmie swoje rzeczy do pojemników,  nie czuje się takiej presji i niekończącego się pospieszania. W dodatku odnoszę wrażenie, że idzie to o wiele szybciej niż na naszych lotniskach, choć to człowiek czuje się poganiany i pod jakąś ciągłą presją.
Po wyłożeniu swoich rzeczy do pojemnika, wyjęcia elektronicznych sprzętów z torebki, wrzuceniu do kolejnego pojemnika butów i kurtki nie zrozumiałam prośby pracownika o wyjecie z półki poniżej rolek pustej kuwety.
Stres, choć pani cierpliwie ponowiła prośbę, a sąsiadka z boku podpowiedziała o co pani chodzi. Przeszłam dalej oczekując na możliwość wejścia do bramki.
Bramka się zwolniła, weszłam.
Jak się to ustrojstwo rozwyło!!!!
Olśniło mnie natychmiast: w kieszeni jenasów miałam telefony, które oczywiście od razu za bramką wyjęłam i pokazałam, ale i tak zostałam zaproszona na bardziej szczegółową kontrolę.
Telefony przepuszczono przez jakąś mini taśmę z prześwietlaczem, a ja zostałam dokładnie obejrzana, obdotykana i  na koniec opikana jakimś urządzeniem.
Jestem pewna, że następnym razem nie zapomnę o żadnych kieszeniach, telefonach kolczykach, wisiorkach  i czym tam jeszcze.
Na plomby na szczęście nie pika.
No chyba, że za bramką będzie stał ktoś wyglądający jak taki na przykład Zakościelny....

18 komentarzy:

  1. No to zostalas"obpikana"😆😆😆😆

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żeby tylko obpikana, to nic, nie pierwszy i pewnie nie ostatni...

      Usuń
  2. he,heh....:)) skąd ja to znam:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdejmowanie butów mnie rozwala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy wiesz skad sie wzielo to zdejmowanie butow?

      Usuń
    2. Star, ja nie wiem skąd się wzięło, ale zawsze sobie wyobrażam, ze w takim obcasie butowym to pewnie można coś schować;-)

      Usuń
    3. No wiec prosze uprzejmie juz podaje historie tego dziwnego zwyczaju:)
      W grudniu 2001 roku czyli trzy miesiace po wydarzeniach 9/11 w NYC lecial sobie pan z Paryza do Miami (Europa do USA) ktory w obcasie ciezkiego sportowego obuwia ukryl ladunek wybuchowy. Probowal ten ladunek odpalic w czasie lotu ale mial problem z zapaleniem zapalki;)) zostal unieszkodliwiony przez sluzbe samolotu przy pomocy pasazerow, oraz odstawiony natychmiast po ladowaniu odstawiony do wiezienia.
      Jak na ironie ten osobnik posiadal brytyjskie (czyli europejskie) obywatelstwo a byl Pakistanczykiem.
      Dla mnie wiec osobiscie jest zadziwiajace, ze w Europie tak lekko sie do tego podchodzi, no ale co kraj to obyczaj.
      Druga przyczyna jest fakt, ze aparatury przeswietlajace nie zawsze wychwyca "cos" w bucie jesli ten but jest na stopie podrozujacego tuz przy podlodze. But zdjety i wlozony do specjalnego pojemnika jest przeswietlany osobno i dokladniej, a wiec wieksze prawdopodobienstwo wykrycia, ze jest tam jakis "prezencik".
      Jest to upierdliwy zwyczaj, ale osobiscie wole zdjac buty i dzieki temu zwiekszyc sobie szanse bezpiecznego lotu.
      Ludzie sie oburzaja, ze to nie higieniczne itp. ale przeciez zawsze mozna miec w kieszeni skarpetki i zalozyc je zanim sie stawia gola stope na podlodze. Ja tak robie i jakos mi korona z glowy nie spadla:)) czasem ja poprawiam, te korone znaczy, ale nie widze w tym problemu.
      Dziwi mnie natomiast, ze kraje europejskie mimo iz ten Pakistanczyk byl jednoczesnie Brytyjczykiem i lecial z Francji maja ciagle tak liberalne przepisy.

      Usuń
    4. nie mualam nic zlego na mysli. rozumiem konieczność. smieszy mnie sama sytuacja.

      Usuń
    5. Sarahh, ale ja tez nie mialam nic zlego na mysli:) po prostu wiem, ze najczesciej ludzie nie maja pojecia skad sie to wzielo i nie ma w tym nic zlego. Sytuacja moze byc smieszna, niewygodna, krepujaca i co tylko chcemy, jednak ma sens:)

      Usuń
    6. Star, jeśli chodzi o bezpieczeństwo na lotniskach, to powiem Ci ze po wizycie na warszawskim Okęciu (tylko z dziećmi na taras widokowy)byłam nieco przerażona, bo odniosłam wrażenie, że naprawdę nie jest tam bezpiecznie, a jak podczas jednej z odpraw z GB nie został ani raz sprawdzony dokument ze zdjęciem a tylko wszędzie sam bilet to przyznam, że siedziałam w tym samolocie jak na szpilkach, nie żebym zaraz popadała w paranoje....
      Na naszych rodzimych lotniskach nie na wszystkich każą zdejmować buty.

      Usuń
  4. Gimi niepotrzebnie sie stresujesz:) pracownicy lotnisk sa przyzwyczajeni do ludzi nieznajacych jezyka i chetnie pomoga, tylko zamiast usilnie starac sie zrozumiec wystarczy powiedziec "I don't speak English" i to dziala jak magiczna rozdzka:))) Nawet jesli "troche" znasz to nerwowa sytuacja spowalnia zrozumienie, lepiej udac totalnego ignoranta i dac sobie pomoc:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stresuję się, bo ja bym naprawdę chciała ich rozumieć i odważyć się coś powiedzieć, może by poszło, ale to się chyba bierze stąd, że angielski jakiego się uczymy w szkole i ten mówiony w kraju to jest zupełnie co innego. Do tego jeszcze stresująca sytuacja.
      Kiedy do siostry przyszła sąsiadka angielka i gadała, to z całego potoku słów zrozumiałam tylko tyle, że ma ośmioro wnucząt i dwoje prawnuków plus pojedyncze wyrazy.
      Kiedy w szpitalu przyszła doktor fizjoterapeuta zrozumiałam niemal wszystko co mówiła, a umykały mi tylko pojedyncze wyrazy, ale ona mówiła powoli i wyraźnie.

      Usuń
    2. Masz racje angielski szkolny a angielski zyciowy to dwa rozne jezyki:)) Jesli chcesz pocwiczyc swoje mozliwosci to staraj sie np. z siostra rozmawiac po angielsku. Niekoniecznie caly czas ale np. godzine, to o wiele latwiejsze niz wszelkiego rodzaju miejsca typu lotnisko czy tez inne urzedy.
      Kazdy rozumie lepiej jak druga strona mowi powoli i wyraznie, wiec jak juz zawsze mozesz poprosic rozmowce zeby wzial poprawke na to, ze nie jestes biegla, ale chcesz poprobowac sil.
      Ludzie w wiekszosci cenia takie osoby.
      Jak bys uslyszala jak moj maz rozmawial z moja kolezanka, ktora na 10 slow uzywala 7 polskich to bys sie za glowe zlapala;))) Ja chcialam pomoc to mnie opierniczyl twierdzac "daj jej probowac, ja ja rozumiem". I faktycznie rozumial bo CHCIAL. Takich ludzi jak moj maz jest wiecej na swiecie;))) moze nie chodza calymi szpalerami ale sie trafiaja;)

      Usuń
  5. Nie musiałam ściągać butów, a szkoda - z Cork do Gd leciałam w dzień św. Patryka i mialam dwie różne irlandzkie skarpetki :P

    Następny lot dopiero w sierpniu, a w grudniu będę kompletnie sama i na kompletnie obcych lotniskach ale już się doczekać nie mogę. Mnie te wyzwania kręcą niemożebnie i ten dreszczyk przy bramkach i to spojrzenie funkcjonariusza SG prosto w oczy och i ach, emocje jak na rybach :D

    Co z tym aparatem??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja następnego nie mam jeszcze w planach, ale już przeglądam bilety, ku przerażeniu A. ;-)
      Mnie też kręcą, druga pasażerka obok mnie po wylądowaniu mówi: jak jak lubię ten moment jak już wyląduje, a ja kurcze mam wręcz przeciwnie: uwielbiam moment startu i uderzenie kołami o pas przy lądowaniu, uwielbiam ten brak zasięgu i chwilę spokoju nad chmurami.
      A o aparacie już jest.

      Usuń
  6. Ale emocje miałaś. Ściąganie butów? Pytałam T., czy ściągał buty, bo niedawno był w USA, ale nic takiego go nie spotkało.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O patrz, czyli w USA też nie zawsze trzeba. Ja zazwyczaj mam płaskie, a i tak przeważnie każą zdejmować.
      Może jakoś podejrzanie wyglądam i to dlatego;-P

      Usuń
  7. W PL za bramką prędzej możesz się spodziewać kościelnego, niż Zakościelnego...

    OdpowiedzUsuń