Któregoś wieczoru spotykam sąsiada ze wsi, który w jednej dłoni trzyma pokaźny pęk czarnego włosia.
-A to? To grzywa. Jechałem na Karej, o tu ulicą i tu koło was spadłem. Trzymałem się grzywy to mi w ręku została, o. - zademonstrował.- I jeszcze łbem o asfalt przy....em.
Wiem, że ma dwa konie, więc nie wątpię, że mogło być tak, jak mówi.
-Jak to z konia spadłeś? -dociekam - i jeszcze z tym? - pokazuję na to, co gość próbuje niezdarnie próbuje upchnąć do kieszeni.
-A bo się zapomniałem. Jechałem i trzymałem się grzywy, i myślałem, że jestem w trasie (kierowca ciężarówki) i pozycję chciałem zmienić....
Uważajcie na ulicach, zwłaszcza jadąc przez nieduże, spokojne wioski. One są tylko z pozoru spokojne.
Sąsiad -poza koniem- ma też motocykl: "szlifierkę"/"ścigacza" jak kto woli, wiadomo o co chodzi. Od piątku nie trzeźwieje, a poniedziałek jedzie w trasę do Sztokholmu.
Poza pijanymi/najaranymi ludźmi można spotkać niespodziewanie również krowę, kaczkę, dzika czy innego bociana (łażą tutaj bezkarnie po ulicy, tak że wiecie łatwo można wpaść;-), ale nie zdziwiłabym się wcale, gdyby któregoś dnia drogę mi przebiegł jakiś napruty wielbłąd...
Na wsi wszystko jest możliwe, sarna, dzik, łoś i o osła nietrudno 😜
OdpowiedzUsuńWidzisz, zależy jak na to spojrzeć bo o takiego ludzkiego osła to zupełnie łatwo, ale żeby takiego prawdziwego ktoś hodował, to nie ma;-(
Usuńoj tam.Goły facet też się przewinie bo o kradziejach co to nie potrafią ukraść samochodu to nawet nie warto wspominać;)))))
OdpowiedzUsuńhe he czytałam czytałam, u nas gołych facetów jak na lekarstwo, ale bezmyślnych za to szukać nie trzeba, sami się pchają na ulicę
UsuńJest i jeszcze gorzej, bo powszechna jest wiara w to, że koń (takoż w furmankę zaprzężony) sam do dom trafi, by woźnica, czy jeździec nie wiedzieć jak był napitym... Sęk w tem, że zwierzę może i drogi zna, ale już znaków nieuczone, a i prawej ręki u niego próżno szukać, to i skąd ma wiedzieć, że na tej krzyżowce akurat inszy jest gościniec w pierwszeństwie...:(( A potem po wypadku, człeka by nie wiedzieć jak był durnym i poharatanym na wyścigi do szpitala wiozą, by zratować, a koniowi najczęściej już jeno skrócenie mąk pozostaje... A mnie by się marzyło, by choć raz było odwrotnie...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Ten akurat koń na szczęście miał do pokonania "bez dżokeja" jakieś dwieście metrów więc nic się nie stało, ale z dzieciństwa pamiętam jak "wozak" jeździł rano do mleczarni, zbierając po drodze wystawione na, specjalnie w tym celu skonstruowane, ławeczki. W jedną stronę łapał i wstawiał bańki wa wóz, a w drugą stronę - niemal codziennie- leżał między bańkami i spał upity, nie wiedząc o Bożym świecie. Prawdą jest to, że ów koń nigdy drogi nie pomylił i zawsze dowiózł swego właściciela bezpiecznie do domu przed południem, i nigdy też wypadku nijakiego nie spowodował, ale to chyba tylko dlatego, że wtedy samochody we wsi to na palcach jednej ręki policzyć można było, a dziś nie wyobrażam sobie, żeby tę samą drogę jakikolwiek koń z wozem czy bez, mógł -bez przytomnego woźnicy- bezpiecznie pokonać.
UsuńA gdyby tak choć raz było odwrotnie, świat wydawałby się bardziej sprawiedliwy;-)
a czy koń oddawał puste bańki?:o
Usuńnie, jak ktoś był w obejściu i usłyszał że nadjeżdża wóz (a słychać było, bo wóz platformowy, kopyta dzwoniły asfalt a bański o siebie) to wychodził, koń przystawał i zabierał co swoje, a jak nie zdążył/nie słyszał/nie było go, to trzeba było jechać albo pod sklep (to jak wozak się obudził przedwcześnie) albo pod dom wozaka
UsuńZachodzę w głowę odkąd pierwszy raz ten tekst przeczytałam, jeszcze na fb - o jaką zmianę pozycji mu chodziło????
OdpowiedzUsuńa wiesz, że ja też! nie wiem położyć się chciał czy obrócić, ale autentycznie tak powiedział
Usuńwidziałaś ?:o co te konie:o
OdpowiedzUsuńhttp://www.radiokrakow.pl/wiadomosci/zakopane/w-murzasichlu-pedzacy-kon-wskoczyl-na-samochod-nikomu-nic-sie-nie-stalo-wideo/
bo to pegaz był
UsuńZdecydowanie ujęła mnie wizja naprutego wielbłąda...:)))
OdpowiedzUsuńMoja mama, zawsze przejezdzajac przez takie wioski, grozila mijanym kurom i kaczkom, zeby lepiej trzymaly sie pobocza bo skoncza jako rosol!
OdpowiedzUsuńTylko co zrobic z takim wielbladem? ;)
To sobie wyobraz jak przez takie wioski jezdzil moj Wspanialy. Na szczescie wypozyczylismy samochod tylko na dwa dni, bo pewnie skonczyloby sie rozwodem:)) Biedak stwierdzil, ze jak jezdzi od 16tego roku zycia to tyle stresu za kierownica nigdy nie mial:))
OdpowiedzUsuńTy jednak napisz do mnie (bezodwrotu9@gmail.com) bo za Chiny nie moge znalezc Twojego adresu :((
OdpowiedzUsuń