poniedziałek, 4 stycznia 2016

Angina czyli znów o tej służbie zdrowia

Takie powiedzenie jest:
Chcesz rozśmieszyć Pana Boga? Zrób sobie plany na przyszłość...
No i u mnie tak z tym sylwestrem wyszło. Tak bardzo chciałam pojechać, a ile planów miałyśmy i Karola i ja: jakieś zwiedzanie w sylwestra rano, później domowa imprezka w Nowy rok spacer po bałtyckiej plaży....

źródlo: http://bi.gazeta.pl


Mówię Wam, jak mnie wytelepało to szok! W sumie zaczęło się niewinnie we wtorek wieczorem, tak mnie coś zaczęło łamać i siły gdzieś mi odpłynęły, w środę pojechałam do pracy, dzieci zawiozłam do żłobka, ale już nic przełknąć nie mogłam i ledwie żyłam normalnie i z godziny na godzinę było gorzej. Następnego dnia, już po wzięciu antybiotyku przespałam całe popołudnie na podłodze przy kozie- przy kozie bo raz, że było mi strasznie zimno, a dwa, że dzieci przed rozgrzanym piecem chronić musiałam, bo ja byłam nieżywa, a Małe robiły co chciały.
Ale wracając do poranka: trzeba było umówić się na jakaś szybką wizytę u lekarza, ale... no właśnie w przychodni, w której jesteśmy ja i dzieci zawsze jest problem z dostaniem się do lekarza, zwłaszcza w trybie nagłym. U dzieci jak już w końcu się człowiek dodzwoni to nigdy miejsc nie ma w związku z tym chodzimy tylko na szczepienia, a w razie choroby i tak musimy prywatnie, a u dorosłych to w zasadzie szanse żadne, no chyba, że jest się wróżką i uda się przewidzieć, że będzie się chorować za dwa tygodnie to tak- bo na termin wcześniejszy to można się, umówić i czekać, a jak się chce tego samego dnia, to trzeba być rano i stać w kolejce pod drzwiami to wtedy może się uda, żeby się zapisać na dziś. Niestety nie przewidziałam, że chora będę, więc trzeba było szukać lekarza z prywatną praktyką tylko, że miejsca były dopiero na godziny dobrze popołudniowe, a gardło bolało niemiłosiernie. P szukał i umówił mnie do przychodni w sąsiednim mieście- tam termin był na za pół godziny (tyle, żeby akurat dojechać)  tylko taki "problem”, że nie prywatnie, ale na NFZ, czyli trzeba zmienić przychodnię. W tamtym momencie to mi było wszystko jedno byle tylko jakiś antybiotyk dostać, bo wiem, ze bez tego nie przejdzie, ale później to sobie nawet pomyślałam, ze może to i dobra zamiana będzie, jeśli człowiek chory dzwoniąc rano ma szansę na wizytę u lekarza bez wcześniejszego udawania się do wróżki.
A na miejscu kompletne zaskoczenie:
Rejestracja niewielka i trochę ciasno, ale   panie są trzy, wszystkie trzy uśmiechnięte  (w poprzedniej przychodni panie mają wiecznie niezadowolone miny, warczą na człowieka od pierwszego słowa, a jak nie wiesz czegoś i chcesz dopytać do syczą jak żmije jakieś- i wcale nie przesadzam), to wszystkie panie milutkie, mimo że uwijają się jak mrówki wypełniając, wypisując, stukając w klawiaturę. Z uśmiechem wypełniają mi dokumentację przeniesienia się do ich przychodni, wszystko szybko i bez syczenia.  W międzyczasie z gabinetu wypada lekarka. Wypadła to właściwe słowo, "przyleciała" po coś do recepcji i z miejsca polubiłam tę lekarkę: uśmiechnięta i z połowę pacjentów czekających pod różnymi drzwiami znała po imieniu, tu zagadała jak się czuje, tu: co słychać  a uśmiech miała tak słoneczny, że od razu się człowiekowi  humor poprawiał.
W międzyczasie  do przychodni przyszedł pan. Wygląd i zapach pana mówił sam za siebie - pan niemający z pewnością swojego kąta na tym świecie, brudny, w brudnym ubraniu, nieogolony, nieumyty. Rejestracja mała, więc rozmowa nie mogła być tajemnicą.
Pan przyszedł z problemem dermatologicznym, widać musiało mu to bardzo dokuczać, bo z pewnością wiedział, że w przychodni bez ubezpieczenia łatwo nie będzie, a ubezpieczenia nie miał.
I co zrobiły panie w rejestracji?
Po pierwsze wysłuchały i powiedziały, ze niestety, ale bez ubezpieczenia wizyta lekarska na kasę chorych odbyć się nie może, za wizytę musi zapłacić ok 100zł, ale że u nich nie ma dermatologa, podała mu adres najbliższej przychodni, w której dermatolog przyjmuje, po czym kierowniczka rejestracji poprosiła jeszcze pana, aby chwilę zaczekał i poszła do gabinetu lekarza.
Wyszła i powiedziała, że pani doktor pana przyjmie.... Bezpłatnie.
No szok! Takie rzeczy to tylko na filmach....                            
Pani kierownik poprosiła pacjentów, którzy siedzieli na skórzanej kanapie  przy rejestracji, aby zajęli miejsca pod drzwiami gabinetów, a na kanapę, posadziła pana.  No mówię Wam, jaką radość było widać na twarzy tego człowieka! Siedział sobie jak król   i się uśmiechał.
Kiedy już skończył wizytę dostał ponowną instrukcję w rejestracji, żeby leki koniecznie wykupił i do dermatologa koniecznie poszedł. Po wyjściu pana kierowniczka  zdezynfekowała jakimś psikaczem i powycierała kanapę, klamki, gabinet lekarki.
Nie mogłam wyjść z podziwu jak bardzo profesjonalnie się zachowała- nikt panu żadnej uwagi nie zrobił,  nikt nie dał mu odczuć, że jest nieco inny niż pozostali pacjenci.
A ja mam nadzieję, że w końcu  trafiłam do normalnej przychodni.  

                                                                                                                                                                                                                                                                                             

20 komentarzy:

  1. Matko, daj mi no adres do tej przychodni! ;)
    Smutne jest to, że takie widoki możemy zastać wyłącznie w prywatnych placówkach...
    Ja dużo się po lekarzach najeździłam. Zza dzieciaka, w Prokocimiu nie miałam nieprzyjemnych sytuacji, ale już jako dorosła kobieta widzę tak wielki kontrast miedzy przychodnią publiczną i prywatną.
    Moja siostra do publicznej próbowała się dodzwonić niejednokrotnie, podczas chorób synów, ale graniczyło to z cudem. A na miejscu panie skwaszone jakby fakt, że mają gdzie pracować był największą karą ich życia. Zmieniliśmy przychodnię. Oczywiście na właśnie prywatną.
    Smutne to bardzo.
    Całuski, zdrowiej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ta nie jest prywatna! I to dopiero szok

      Usuń
    2. Myślę, że prywatna z umową z NFZ-em.
      Ano właśnie - nie wiem skąd takie różnice, że w jednej przychodni można miło i sympatycznie a w innej nie można? To chyba zwyczajnie kwestia atmosfery takiego miejsca i właścicieli?
      Angina to podła choroba - współczuje! Dobrze, że się udało. To że odległość nieco większa to na pewno mniejszy problem niż wystawanie pod drzwiami albo wiszenie na telefonie bez skutku.
      A poza tym wszystkiego najlepszego w nowym roku!
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Tak, prywatna z umową NFZ
      myślę, że to zależy kto jest właścicielem: jeśli osoba prywatna, to dba o to aby obsługa była na jak najlepszym poziomie, jeśli gmina/miasto to na dyrekora biorą znajomka i niech sobie radzi jak chce, a naród i tak gdzieś się leczyć musi:(
      oj podła, podła:(
      zobaczymy jak ta nowa przychodnia się sprawdzi, mam nadzieje, że peany nie były przedwczesne;)
      Również wszytskiego najlepszego życzę!

      Usuń
  2. No może wreszcie będziesz miła z górki z dziewczynami, bo rozumiem że je również przeniesiesz? Czasem warto dojechać te parę km dalej a mieć fachową pomoc i to jeszcze z uśmiechem, który u nas standardem jest nadal tylko prywatnie - szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ją tam nie mogę narzekać na moją przychodnię. Co prawda parę km dalej jeździmy, ale jak potrzeba tovi przez telefon pomogą, interniści i pediatrzy też. Co prawda wizytę trzeba umówić, ale z dnia na dzień, a jak się coś mocno dzieje, to i bez kolejki przyjmą. Na domową wizytę też bez problemu przyjdą. A jak pediatra na patronaż do Najmłodszej przyjechała, to i mi starsze zbadała bez problemu. A w poprzedniej, masakra. Brak słów.

    Przenoś się tam, gdzie lepiej, nawet jak dojechać trzeba. A tamtą poprzednią, kopnij mentalne w zad. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Waw, no wielkie waw ;) nie spotkałam się z czymś takim jeszcze. Jesteś pewna że nie majaczylaś w gorączce? A tak serio... to takich miejsc ze świecą szukać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewna jestem, ze gorączki nie miałam;)
      miejsce się zweryfikuje i okaże się czy moje peany na cześć były słusznie napisane

      Usuń
  5. Najpierw to zycze Ci duzo zdrowia!! Mam nadzieje, ze juz lekarstwo zadzialalo i jest lepiej??
    Przygoda u lekarza- godna rozpowszechnienia i reklamowania- "bog w bialym fartuchu" zszedl na ziemie- brawo!! Moze to lekarka z powolania?? moze magia swiat?? Niewazne- najwazniejszy jest czlowiek - ten , ktory zostal zauwazony w tym potrzebujacym!! Tak powinno byc zawsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, że też się zastanawiam czy ta przychodnia i lekarze są tacy super, czy to jakiś jednorazowy akt empatii, magia świąt, czy jednak powołanie... okaże się w najbliższych miesiącach

      Usuń
  6. Szybko wracaj do zdrowia!!!Nie jedz nic ciepłego, bo to pogarsza anginę, zimne jedzenie i napoje pomagają. Ja na wakacjach dostałam anginy i musiałam iść za granica do lekarza dała mi antybiotyk tylko i zabroniła wszystkiego co ciepłe nie mówiąc o gorącej np herbacie, kazała jeść lody albo jak bardzo boli ssać lód, za dwa dni zapomniałam, że mnie bolało gardło!
    A takiej opieki lekarskiej i to na NFZ to tylko pozazdrościć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw to nic nie jadlam, ani zimnego a ni ciepłego, za to na wagę było przyjemnie wejsć;)
      już jest dobrze, i jeszcze tylko dwie tabletki do wzięcia zostały

      Usuń
  7. a jak się dziś czujesz?
    u nas jest podobnie, i jak trzeba to OD RAZU pobierają krew na badanie, robią usg najpóźniej na drugi dzień itd
    przychodnia prywatna z kontraktem z NFZ a obok podobna więc konkurencja, to może o to chodzi? Kiedyś stwierdziłam, że lekarze powinni brać przykład z weterynarzy, gdzie każdy pacjent traktowany jest z wielką troską

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klarko po trzecim dniu brania antybiotyku już było prawie bez bólu, a dziś już jest idealnie. Ale strasznie było! I chyba pora zadbać o odporność, bo to już druga angina w ciągu ostatnich trzech miesięcy.

      Usuń
  8. Moja przychodnia jest taka sama jak twoja Stara. Tylko na szczepienia i to Paulinke już przenioslam do medicover. Oliwke też przeniose na pewno. Ale fajnie wiedzieć ze jeszcze nie wszędzie norma jest ze Panie w rejestracji są niemiłe i opryskliwe.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow! ja nie znam takiej przychodni. Tu na kasę byłam raz, towarzysząc poprzedniej Podopiecznej (z mojego osiedla). Ale to była masakra. Natomiast tu, gdzie czasem chodzi moj Podopieczny lekarka fajna, miła, uśmiechnięta, ale rejestratorki do d* i dodzwonić się nie można. Albo mówi się np że dziecko malutkie chore to ona "za 2 dni" :/ także masz szczęście mega!

    Zdróweczka życzę!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Obejrzałam sobie zdjęcia :)

    A Ty jesteś pewna, że to w polskiej przychodni było???Aż trudno uwierzyć, ale oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No, Kochana, przenos sie tam czym predzej! :)

    OdpowiedzUsuń