środa, 17 czerwca 2015

Nie mam czasu na sen, nie mam siły na...

Czy to tylko mnie się tak doba skurczyła czy dotyka to wszystkich?
Niby wstaję o 6, spać przed północą raczej mi się nie zdarza, a i tak ciągle nie mogę z niczym zdążyć.
Tak, tak moi kochani, jeśli myśleliście, że mam jakiekolwiek zadatki na idealną, wróć dobrą chociażby, matkę i żonę  to muszę wyprowadzić Was z błędu, bo otóż poległam na obu frontach.
Dzieci bawią się głównie same, pranie wisi na suszarce już trzeci dzień, kolejne leży w koszu i nie ma kiedy wrzucić go do pralki, Marysia na podłodze poluje na ćmy, które walą do nas drzwiami i oknami,  i oczywiście jeśli uda jej się jakąś złapać to natychmiast pakuje do pysia (chyba jeszcze żadnej nie zjadła, więc nie musicie od razu dzwonić do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami).
Stokrocia wszędzie porozstawiała swoje końskie stado, konie można znaleźć w kuchni, w łazience, w wózku, w samochodzie, no cóż takie stado trudno jest upilnować, żeby się nie rozchodziło...
Kuchnia wieczorem najczęściej wygląda jak po przejściu tajfunu, jak nie zasnę to chociaż próbuję trochę to ogarnąć, niestety coraz częściej zasypiam, zanim dojdę do kuchni. Woda w wannie po kąpaniu dzieci często zostaje na noc, a zdjęte ubrania (zwłaszcza Stokroci, bo puki co bezskutecznie kończą się próby nauczenia odkładania ubrań do kosza na pranie, a odpadków do kosza na odpadki) można znaleźć w najmniej oczekiwanych miejscach, a torby z podróży nie ma kto rozpakować do tej pory...




A gdzie czas na siebie i własne pasje?
Kurcze, naprawdę wielomatki , matki mają własne pasje, tak z ręką na sercu?
Zdradźcie jak to robicie, bardzo proszę.

Makijaż, jeśli  w ogóle, to robię w biegu w samochodzie, książki mam zaczęte chyba ze cztery,  które czytam gdzieś w przelocie, po jednej, góra dwie strony a i tak nie udaje mi się to codziennie. Blogi czytam już tylko z telefonu, piszę w pracy jak się da bo w domu nie otwieram nawet komputera.
Obrazów zaczętych mam też kilka i nie mogę jakoś skończyć nawet tego, który ma zawisnąć na mojej ścianie i przykryć skrzynkę elektryczną...
A jeśli chodzi o żonowanie, to też  nie ma nawet o czym opowiadać...
Ale wiecie co?
Jakie znaczenie mają niepozmywane naczynia, dwie ćmy na podłodze czy brak makijażu kiedy ma się przy sobie trzy najbardziej kochane osoby na świecie?


14 komentarzy:

  1. Pewnie że nie mają znaczenia :) Mówi ci to ta, co swoje zmywa raz dziennie. Wodę trzeba oszczędzać. ps. u nas ćmy i inne ze skrzydłami zjada Sanczez. Taki sprzątacz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a u mnie dziś rano wszytskie ćmy pozbierała Stokrocia na szufelkę i do kosza. Bo ona bardzo lubi motylki, i to są takie jej zwierzątka i nawet zgodziła się chwilowo, że to mogą być te jej upragnione zwierzątka i, na razie,innego mieć nie musi;-P Uff

      Usuń
  2. Mam dokładnie takie same uczucia i jeszcze wielki wyrzut sumienia, bo ja mam nianię do pomocy i i tak się z niczym nie wyrabiam! Wczoraj w nocy doszłam do wniosku, że powinnam sobie oficjalnie zawiesić blogowanie to bym się chociaż jednego wiecznie zaległego zadania z listy pozbyła ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz co, chyba czy zdążamy z wszystkim czy nie to nie jest taki problem a większy jak nasza psychita to znosi, jeśli z czymś nie zdążysz i z rzerają Cię wyrzuty sumienia to nie jest dobrze, ale jeśli nie uprasowane ciuchy na suszarce to nie jest koniec świata to myślę że można to uznać za stan prawidłowy i przejściowy przecież;-) taką mam nadzieję he he

      Usuń
  3. zawsze mam porządek w domu i wcale nie jestem nudziarą, o!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj to prawda, ze nudziarą nie jesteś ale wiesz, myślę, że ten porządek u Ciebie to jednak zasługa Ukasza, który się wyprowadził i Krzyska, który nie zostawia kredek w zlewie, a opakowania po jogurcie na łóżku;-)

      Usuń
  4. U mnie jest tak: ograniam dom jak wracam z pracy, porządek jest mniej więcej przez godzinę, dopóki dzieciaki nie wrócą - starsze z przedszkola, młodsze od babci. Póżniej to już ciuchy są wszędzie, na stole malowanki, kredki i mazaki, które używane sąjakieś3 minuty, na podłodze puzzle, klocki, książeczki (starszej), zabawki wszelkiej maści, gramatury, grająco-świecące (młodszej). Niestety o tyle o ile młodsza jest za mała na sprzątanie, o tyle starszej tłumaczę po milion razy dziennie żeby po sobie sprzątała (może ogłuchła?). Kuchnia - zmywanie w zmywarce, do rozładowania i załadowania, suszarka do rozładowania (od jakichś 4 dni, rzadko zmywam ręcznie bo mam tyle rzeczy że zmywarka zmywa codziennie), pranie wczoraj mąż sprzątnął ze sznurka, ale póki co leży w misce w przedpokoju - czeka aż nabierze mocy urzędowej - wtedy je sprzątnę ;) Nie wiem czy jestem bałaganiarą/nie umiem sobie po ludzku zorganizować czasu/doba się skurczyła/diabliwiedząco ale generalnie dzieci nie chodzą brudne ani głodne (mąż też nie) więc chyba tak źle nie jest :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czas mija nieubłaganie, a człowiek ma tyle zajęć, że trudno to ogarnąć

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja się cieszę, bo żyję sobie na luzie.
    Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
  7. O, no to wlasnie sobie pogratulowalam, bo wstaje o 6, klade sie zas po 22, bo inaczej nawet kawa mi nie pomaga, ale te oczy rano daje rade pomalowac. :D A serio, to u mnie w domu to samo. Wczoraj wstawilam zmywarke, a za pol godziny juz zlew pelen byl garow. Nieraz jak przerzuce pranie do suszarki, to wysuszone lezy w niej 3 dni zanim mam czas po nie zejsc i przytaszczyc na gore. Po salonie walaja sie klocki, kartki, kredki, naklejki, zestaw pociagow oraz cale stado koni, zupelnie jak u Was. ;) W lazience blat i lustro oplute rozowa pasta do zebow (zgadnijmy czyja to?), a kladac sie do lozka trzeba uwazac, bo mozna biodrem bolesnie walnac sie o pozostawiony tam samochodzik... ;)

    Ale czy ma to jakies znaczenie, kiedy patrza na ciebie dwie rozczochrane blond glowki? Jasne, ze nie! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciesz się, Stokrotko chwilą obecną i wcale się nie przejmuj :-) U mnie ten etap był już tak dawno, że wspominam go z rozrzewnieniem i lekką tęsknotą :-) Dzieci tak szybko rosną, że ani się obejrzysz, a dziewczynki same będą sprzątać cały dom :-) Najważniejsze jest ciepło domowego ogniska. Za kilkanaście lat nikt nie będzie pamiętał rozrzuconych zabawek, tylko czas wspólnie spędzony z rodziną...

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz dla kogo i z kim a to najwazniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  10. Stokrotko ale ty piszesz o mnie!! Pracować, prowadzić dom i mieć dzieciaki to mega wyzwanie! U nas czasem na obiad jest jajecznica bo nie mam siły nic gotować. Czytam 3 książki na raz i tak zasypiam po 3 kartkach, zawsze mam dużo prasowania (nie nadążam z tym praniem) i zielsko w ogródku.
    Nie martw się, to nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że jesteście razem!!!!

    Stokrotko bardzo cię przepraszam, że nie byłam na twojej "parapetówce". Jeśli możesz i chcesz prześlij mi zdjęcia na maila, chętnie pooglądam.

    Całuję!

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj w klubie. Choć przyjemność wątpliwa.
    Szczerze? Wkurza mnie taka sytuacja. Przeraża brak czasu i konieczność rezygnacji z siebie.
    I niby są sprawy, rzeczy, osoby ważniejsze niż porządek i makijaż, ale ... ja osobiście czuję się bardzo niekomfortowo (delikatnie powiedziane!)
    A do tego wyrzuty sumienia, że pracuję za dużo (nie ma mnie w domu 10-11 godzin), że za mało czasu dla córki (grzebie bez opamiętania w necie na każdym możliwym sprzęcie), o wyglądzie mieszkania nie wspomnę. Dobrze przynajmniej, że faceta nie mam na co dzień - tu przynajmniej nie polegnę. Ogarniam makijaż, bo to tylko tusz do rzęs i błyszczyk oraz fryzurę, bo chyba przyszłoby się tylko powiesić.
    Ale spoko, dzieci dorosną to będzie więcej czasu - u mnie akurat zbiegnie się to z emeryturą.

    OdpowiedzUsuń