czwartek, 2 października 2014

Czemu musieliśmy po nocy izby przyjęć szukać?


Śpieszę z wyjaśnieniem co z tym szpitalem, mam nadzieję, że kiedyś ten post pomoże jakiejś mamie, która usłyszy podobną diagnozę i będzie się zadręczać tak jak ja...

W szpitalu, kiedy już Marysię przynieśli na stałe do mnie zauważyłam, ze przy jednym oczku ma taką jakby górkę, w kąciku oczka, przy nosku, następnego dnia zapytałam neonatologa czy to normalne, pani obejrzała, ale stwierdziła, że widocznie Mała może źle spała, albo może tak była ułożona jeszcze w życiu płodowym, że jakaś tam asymetria się zrobiła, i że to powinno lada dzień wrócić do normy. Pani jest specjalistą, więc uznałam, ze tak właśnie jest, ale nie dawało mi to spokoju.
Następnego dnia na badaniu dzieci był inny lekarz, więc odpytałam i jego czy to na pewno normalne.
Pan doktor popatrzył i powiedział, że być może to zapchany kanalik, a może coś innego, ale zalecił obserwację. Następnego dnia wezwano na konsultacje okulistę, bo podczas badania pani doktor stwierdziła, że to jednak raczej nie jest kanalik łzowy, a coś poważniejszego. Niestety szpital nie ma oddziału okulistycznego dla dzieci, więc zapewne okulista, który Marysię oglądał był lekarzem "od dorosłych".
Diagnoza mnie zmroziła: torbiel oczka lewego bez oznak zapalnych cokolwiek by to nie znaczyło. Zalecana konsultacja okulistyczna w najbliższym czasie.
Z taką diagnozą opuściłyśmy szpital, a że był piątek ok godz 15 więc już nigdzie nie zdążyłam zadzwonić, żeby wizytę umówić, choć dla mnie było jasne, że ma to być jak najszybciej.
Do południa w sobotę było wszystko w porządku. Po południu oczko Marysi zaczęło być zaczerwienione, wkrótce pojawiła się też opuchlizna, a wszystko to działo się tak szybko, że w ciągu zaledwie kilku godzin nie mogła już tego oczka otworzyć. Szukaliśmy z P jakiegoś pogotowia okulistycznego, jakiejś pomocy prywatnej, czegokolwiek. Łódź, Warszawa już było bez znaczenia, tylko żeby gdzieś nas przyjęli.
W końcu P uzyskał informację, że jeśli już, to tylko Centrum Matki Polki.
Zaczekałam na P i pojechaliśmy do Łodzi, był już dosyć późny wieczór, żeby nie powiedzieć noc.
Maryńka przez całą drogę była grzeczna, spała spokojnie, a oczko było ciągle opuchnięte i zaczerwienione.
Trochę słabo tam oznakowane, być może w dzień nie jest z tym problem, ale nocą trudno trafić na izbę przyjęć, i jeszcze na odpowiednią.
W końcu się udało trafić gdzie trzeba. Jeden problem pojawił się już na etapie wypełniania karty bo Marysia nie ma jeszcze peselu, ale jakoś się udało, po wypełnieniu formalności zostaliśmy pokierowani na oddział.
Kiedy wchodziliśmy do gabinetu pani doktor wybiła właśnie północ.
Pani doktor kazała położyć Małą na stole i zaczęła oglądać to oczko, wypytując o wszystko. Kilka razy pytała czy na pewno to okulista ją oglądał, i czy jestem pewna, że to był okulista. Pewna nie jestem, przy badaniu nie byłam, bo kiedy okulista przyszedł na konsultację ja właśnie miałam zdejmowane szwy i nie mogłam wstać, dopiero później pobiegłam dopytać. Po za tym na karcie wyjścia ze szpitala jest napisana diagnoza i podpis lekarza, który ją postawił.
Nie mogłam patrzeć na to co pani doktor robiła Małej, Marysia strasznie krzyczała, a ja łkałam w kącie z bezsilności i ze strachu. W końcu poprosiła mnie do siebie, żebym zobaczyła co robi,  bo będę musiała robić to samo w domu.
Wyjaśniła, że to niedrożność kanalika łzowego, że to dość częsta dolegliwość u noworodków i że trzeba masować w określony sposób kilka razy dziennie. A torbielka okazała się być torebką łzową po prostu.
Kiedy pani doktor skończyła z oczkiem Maleńka przestała płakać, oczko było spuchnięte, ale zgrubienie przy nosku zniknęło. Zapisała mi lek, w rękę dostałam jeszcze dwie porcje soli do przemywania oczka i tak w ciągu kilku minut ulżyło i Marysi i mnie.
W drodze powrotnej córcia spała spokojnie, i tak już do rana, zjadła tylko przez sen.
Pierwszy samodzielny masaż tego oczka to był mega stres, ale można się tego nauczyć. Dziś jest czwartek, mija więc właśnie piąty dzień i na razie (odpukać oczywiście) oczko jest w porządku, nie ma zgrubienia, nie nie spuchnięte ani zaczerwienione (tylko przez kilka minut po masowaniu jest zarumienione). Oczywiście na wizytę do okulisty się wybierzemy, żeby sprawdził czy na pewno wszystko jest jak trzeba.
I oczywiście, że boję się gdzieś w głębi duszy, ale jednak mam nadzieję, że już będzie wszystko dobrze.

PS. Nie mogę dodawać komentarzy na blogu, przy każdej próbie blogger pisze "ups" i mnie wyrzuca:(

23 komentarze:

  1. Taki Okruszek i już takie przeboje :(
    Ale ten kanalik łzowy to podobno częsta przypadłość. Jakiś czas temu jak Zuzka miała zapalenie spojówek i miała mieć zabieg przepychania tego kanaliku wiele się na ten temat naczytałam, jeszcze więcej nasłuchałam.
    Centrum Matki Polki, lepiej chyba nie mogliście trafić.
    Jeszcze odnośnie gdybania lekarzy...
    Kiedy Zuzia się urodziła zauważyliśmy przy Jej uszku taką niewielką dziurkę.
    Lekarz niejeden zresztą uspokajał nas, że to taki znak piękności, taka uroda...
    Taaa, uroda.
    Kiedy zaczęło ropieć i wylądowaliśmy na pogotowie po dwóch tygodniach okazało się, że to torbiel.
    Cieszę się, że z Marysią jest już ok :)
    Ściskam Was mocno :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam kanalik jest rzeczywiście dość częstą przypadłością, ale jak usłyszałam pierwsza diagnozę to wiadomo, ze sie przeraziłam. Chociaż chyba jak na to spojrzec z innej strony to jednak lepiej, ze nie zbagatelizowali, a diagnoza sie nie potwierdzila

      Usuń
  2. taka malizna:(( biedna
    a napisz, co u Stokroci?
    i jak się goisz?
    dopytuję się jak wścibska ciotka ups

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Stokroci super, choć teraz zaczyna byc odrobine zazdrosna, opisze wszystko tylko nie wiem kiedy:-\
      a co do gojenia to ja juz dawno o tym zapomniałam, nic a nic mnie nie boli juz:-)

      Usuń
  3. no to teraz moja ciekowość została zaspokojona i juz wszystko wiem:x
    A tak na poważnie to dużo stresu ale ważne że odpowiednia diagnoza i pomoc szybko i fachowo udzielona:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj stresu i strachu rzeczywiście dużo, dobrze ze tylko tak sie skonczylo.

      Usuń
  4. Biedna maleńka.. oby wszystko bylo juz ok!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kompetencja lekarzy powala... Ale dobrze, że już dobrze i że wreszcie znaleźliście kogoś kto się zna! Trzymam kciuki, żeby to były już ostatnie takie przeboje! Buźka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to nie znaleźliśmy, to czysty przypadek ze akurat taka pani doktor miala dyżur. Ja jednak mialam troche obawy, czy na pewno CZMP bo opinie są różne, ale jednak to szpital dla dzieci i z cala pewnością są tam lepsi specjaliści niż w powiatowym.

      Usuń
  6. Ależ mieliście przygody... Dobrze,że już dobrze! Trzymajcie się. Jak się czujesz, A jak Stokrocia? uściski dla całej Rodzinki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie, że u Was ok, przeraziło mnie to info o pogotowiu! :) A o zapchanym kanaliku słyszałam, nawet padło podejrzenie, że moja ostatnia Podopieczna Jadzia to ma (często miała zaropiałe oko, non stop zapalenia spojówek i opuchlizna, ale podobno się to nie potwierdziło - rodzice niby byli u okulisty). Ale czytałam i słyszałam o "masażu" i uciskaniu tego kanaliku.

    A jak tam Stokrocia??? jak sobie radzicie?:)

    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. O matko, ale nerwy...
    Trzymam kciuki za oczko Malutkiej, niech wreszcie wszystko będzie w porządku...

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana moja, wiem dokładnie co przeżywałaś. Co prawda maleńki Tosio oczka spuchniętego nie miał (to mnie zmyliło), ale ropka zaklejała Mu je konkretnie. Okulista wyciskał tak samo - On krzyczał, ja wyłam w kącie. Potem w domu niby to robiłam, ale nie tak jak w gabinecie, bo serce nie pozwalało. U Tosia problem minął ok 4 mca. Straszyli przetykaniem kanalika (zabieg), ale się obeszło - oby u Maryni było tak samo :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ma nadzieję, że już teraz będzie wszystko dobrze. Zdrówka dla Marysi :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mój malutki też miał zatkany ten kanalik ale nam masaże nie pomogły. Dostaliśmy skierowanie na przebicie go żeby było już zdrowe. Ale u mnie w mieście robią to tylko pod narkozą a ja bym umarła ze strachu bo to w końcu był maluszek więc pojechaliśmy do Lublina i tam mu to zrobili na "żywca" ;-). Trwało to któciutką chwilkę, potem jeszcze kilka sekund płaczu aż go zatkałam ;-) cyckiem bo przed badaniem nie można było karmić. I po krzyku. Wam oczywiście życzę żeby masaże pomogły, ale jakby co to przebijanie to też nie tragedia :-). Trzymajcie się dzielne dziewczyny. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  12. O rany ale musiałaś się bać o swoje Maleństwo. Dobrze że trafiłaś w końcu na normalnego lekarza. Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  13. Rety tak mnie mało ostatnio w blogosferze, że przegapiłam narodziny Twojego słonka. Mam nadzieję, że Marysia juz nie ma dla Was takich niespodzianek. Ściskam Was mocno i gratuluję córci. Ps. Mam nadzieję, że Stokrocia cała w skowronkach z powodu siostrzyczki :)

    OdpowiedzUsuń
  14. dobrze że to tylko to, ale strachu to się chyba najadłaś...

    OdpowiedzUsuń
  15. Będzie dobrze. Córka kuzyna też to miała i regularne masaże pomogły, teraz po problemie nie ma śladu. Ja wierzę, że to nie jest nic poważniejszego :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Miejmy nadzieję,że już teraz będzie dobrze. Buziaczki dla Marysieńki.

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurcze, jakbym uslyszala "torbiel", to po nocach bym nie spala...

    Moje oba Potworki mialy zapchane kanaliki, ale u nich objawialo sie to po prostu zaropialymi oczkami. Wystarczylo przemywac rumiankiem i masowac. :)

    OdpowiedzUsuń