wtorek, 7 stycznia 2014

O najlepszym weekendzie, wyznaniu Stokroci i "pamiątce" z podróży....

Kolejny długi weekend za nami spędzony oczywiście poza domem.
Dobrze, ze w najbliższym czasie żadnego już nie ma na horyzoncie bo w kieszeniach się  jakoś wypuściło i trzeba dozbierać:)
Tym razem byłyśmy z wizytą u Przyjaciółki, takiej wiecie co w ogień za nią bez wahania! I choć na początku się trochę obawiałam jak  Ona przyjmie spotkanie z P, to teraz mogę stwierdzić z cała pewnością, że był to cudownie spędzony dzień i dał mi tyle energii i nadziei i dobrych myśli i w ogóle tak mnie podbudował że czuję ze mogę wszytko!
No i tylko Stokrocia stwierdziła na koniec, że zostaje u tej Cioci, nie dawała się przekonać, ani przekupić dopiero podstępem i płaczem dała się namówić do ubrania kurtki i wyjścia. Zasnęła prawie natychmiast a obudziła się pod koniec podróży a droga była dość długa;)


Oczywiście korzystając z perspektywy planowanego wyjazdu zupełnie nieplanowanie wyjechaliśmy dzień wcześniej, no bo co tak będziemy w domu siedzieć, jak możemy gdzieś pojechać i coś zobaczyć. Tym razem jednak miejsce wyjątkowo poważne, bo wybraliśmy się na Jasną Górę.











Przypadkiem jednak trafiliśmy akurat na dzień, w którym przybyła pielgrzymka kibiców, na placu pod szczytem było wiec tłumnie i głośno, błyskały race, co chwile były okrzyki i oczywiście wszechobecne szaliki. Nie powiem nie czułam się tam najlepiej i nie czułam się zbyt bezpiecznie, choć to pewnie wyobraźnia tak mi podpowiadała tylko.
Stokrocia bardzo się bała, ściskała P kurczowo za szyję a kiedy tłum umilkł na chwilę zapytała donośnym głosem P:
- A ty nie ksiciś?!


W Kaplicy na szczęście było niewielu ludzi i było bardzo spokojnie, można wiec było sobie pozwolić na chwilę zadumy.

Później szukaliśmy czegoś do jedzenia, co nie było łatwe. Odniosłam wrażenie że po za McDonaldem i kilkoma kebabami to nie ma gdzie zjeść w tym mieście, w końcu udało znaleźć sie nam coś "normalnego" a jak się później okazało z bardzo dobrym jedzeniem. Nie było co prawda kącika dla dziecka, ani krzesełka do karmienia ale za to był przewijak w łazience! No i tu pora na wyznanie córki, która po wyjściu ze mną z toalety właśnie oznajmiła na cały głos pełnej sali:
- A moja mama źlobiła siku!
Nie muszę chyba dodawać, że szybko się ulotniliśmy;P
Po kolacji poszukaliśmy jeszcze miejsca do noclegu, w miasteczku o którym już kiedyś pisałam. Hotel bardzo ładnie urządzony, widać, że przemyślany w najdrobniejszych szczegółach ( no może po za ilością gniazdek w pokojach, bo tych było za mało i jak chcieliśmy używać laptopa to trzeba było wyłączyć lampkę;)) bez problemu też wstawiono nam do pokoju kojec dla Stokroci, przyniesiono czajnik bo Mała pije jeszcze w nocy mleko.

Mała dama we wnętrzach hotelowych czuła się jak ryba w wodzie:)

A z tym czajnikiem to też historia, która na szczęście nie skończyła się nieszczęściem, bo jak się okazało czajnik ( taki zwyczajny, elektryczny) miał uszkodzony wyłącznik. W nocy dałam małej butelkę, wstawiłam w łazience czajnik, aby przegotować wodę  i położyłam się i zasnęłam, ale ze świadomością, że przecież czajnik się wyłączy jak się zagotuje. Kiedy się obudziłam w czajniku nie było już wody, a wyłącznik był tak gorący, że nie dał się dotknąć.
Na szczęście nic się nie stało, czajnik się nie spalił, nic się nie zapaliło, ale zasnęłam dopiero przed 6 rano (dzięki temu mogłam napisać o Poznaniu, wiec nie ma tego złego.

Ogólnie pobyt tam bardzo mile wspominamy, Stokrocia podbiła serca obsługi i jeśli jeszcze nadarzy sięokazja na pewno tam zanocujemy.

Wczoraj wkładam rękę do kieszeni płaszcza i co znajduję....?


Klucz do pokoju hotelowego:) Jak nic musimy tam jeszcze kiedyś wrócić;)

10 komentarzy:

  1. No patrz, my z M też oszukaliśmy miejsca z normalnym jedzeniem w Częstochowie, ale nie znaleźliśmy. Jedliśmy w Macu.... a ja miałam wtedy taką straszną ochotę na zupkę i byłam niepocieszona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No powiem ci że łatwo nie bylo, chyba z godzinę jeździliśmy i juz byliśmy tak zrezygnowani ze było nam wszytsko jedno, aż w końcu znalazła się niby pizzeria, ale jedzenie mieli tak przepyszne, ze dawno równie dobrego nie jadłam!

      Usuń
    2. A może powinnam zacząć pisać to co już od dawna chodzi mi po głowie czyli subiektywne opinie o miejscach w których jemy czy nocujemy....?
      Jak myślisz? Myslicie?

      Usuń
    3. taaaak! to świetny pomysł!

      Usuń
  2. Jakie wnętrze ładne, nie dziwię się, ze mała dama czuła się jak ryba w wodzie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wnętrza naprawdę były dopracowane i bajeczne a obsługa przemiła, i wcale nie jest tak wszędzie mimo iż jednak XXI wiek i wydawałoby się to normą

      Usuń
  3. podobno jak się coś zostawi to się tam wróci tak że to dobry znak:)
    fajna wycieczka ja w Częstochowie była przed matura tylko raz w życiu.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Kochana a do Czestochowy to masz całkiem blisko!
      Ja mam w okolicach sporo rodzinki więc raz w roku raczej jestem.

      Usuń
  4. Ale Wam fajnie :) Obyś w tym roku taki najlepszych weekendów miała całe mnóstwo :)

    Dobrze, że tylko siusiu robiłaś... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz, nawet najlepsza przyjaciółka tego moze nie wytrzymac:D niech te pozostale będą juz tylko bardzo dobre, nie musza byc najlepsze;-)
      Masz rację, nie pomyslalam, ze moglo byc jeszcze gorzej;-) no i dobrze ze nie do dala "brawo" bo w domu dodaje:D

      Usuń