poniedziałek, 11 czerwca 2012

O weekendzie i spełnianiu marzeń....

Ależ dłuuuugi weekend za nami;)
I dobrze ze już za nami, bo co za dużo to nie zdrowo;-)
A jeśli przy zdrowiu jesteśmy to chyba obie w końcu wyzdrowiałyśmy i mam nadzieję, że to już na dobre.
Ale lekko nie było, gorączka utrzymywała się do piątku, a w czwartek Mała dostała wysypki  bo okazało sie że w międzyczasie złapała tak zwaną trzydniówkę.  Na szczescie wysypka ustąpiła, gorączka też, apetyt i humor też powoli wracają, dziś Stokrocia wróciła już do żłobka a ja do pracy.

Po za chorobami weekend upłynął nam pod znakiem  malowania, sprzątania,  prania , układania, siania, przesadzania, kopania (nie piłki tylko ogródka) i oglądaniu meczy oczywiscie też.
Troche męcząco było, ale efekty raczej zadowalające, choć to jeszcze nie koniec...

To teraz przejdźmy do pracy.
Otóż chciałabym Wam powiedzieć, że z tym moim powrotem do pracy to ciężko było, i nie mówie tu o rozstaniu z Małą, bo o tym to już dość czytaliście.
Do zmian dosć szybko sie przystosowałam ale jak przyszło zadzwonić.... Normalnie nie mogłam się przemóc żeby ten pierwszy telefon wykonać, no nie mogłam i już, aż w końcu wpisałam sobie na kartce co mam mówić i dopiero zadzwoniłam, choć przecież nie jest to dla mnie nic nowego, ale jakaś taka blokada mi sie właczyła...ale to było miesiąc temu, teraz jest już ok, ale nie o tym chciałam. Będzie o spełnianiu marzeń. Częsciowo.
Kiedy byłam dzieckiem marzyło mi się żeby zostać nauczycielką... wiem wiem, nie jest to może szczyt marzeń zbyt wielu dziewczynek, ale miałam taki właśnie okres kiedy bardzo chciałam być Panią Nauczycielką taką, jak moja Pani Gosia z "Zerówki" i już.
Marzenie raczej sie nie spełniło, znaczy w miedzyczasie zamarzyło mi się zostać kimś zupełnie innym, życie jeszcze troche to zweryfikowało i marzenia trochę musialy zostać na boku ale... no wlaśnie, jest jedno ale.
Moje marzenie z dzieciństwa może się wkrótce choć w malym stopniu spełnić.
Pojawiła sie taka mała nadzieja.... to nie to samo co bycie nauczycielką, ale jakaś namiastka dziecięcego marzenia.
Dziś byłam na pilotażowej lekcji w przedszkolu na razie jako obserwator ale może kiedyś..... ale na razie ciiiiiicho, żeby nie zapeszyć.

A jakie te przedszkolaki są cudne;-)

-A prosę Pana a mój taka to ma taki  telefon i on ma baterie;)- to mały przedszkolak
-I...?- to prowadzacy tę lekcję
-No ma i już;-) - to pani przedszkolanka ;-)

-A kto z Was leciał kiedyś samolotem?-prowadzacy, kilka rąk w górze a jeden chłopiec:
-A moja ciocia to też kiedyś leciała.
;-)

Fajnie było, ale było kilka momentów kiedy łezki mi w oczach kreciły jak patrzyłam na te maluchy i myslałam o mojej Stokroci.  Jakaś taka ckliwa sie zrobiłam ostatnio....

3 komentarze:

  1. No to moje gratulacje, może teraz zaczną się tez spełniać te marzenia z późniejszych okresów życia i życzę ci żeby to nie było namiastkowe spełnienie a takie absolutne
    Buziaczki dla Stokroci

    OdpowiedzUsuń
  2. łoooo, ale fajnie z tymi przedszkolakami :) Ja teraz sobie myślę, że też powinnam była w tym kierunku uderzyć ;)
    Gratulacje!
    I super, że Stokrocia tak się w żłobku "zadomowiła" :) Twarda z niej dziewczyna, a nie taki maminsynek jak mój Gutek hihih :)
    Buziaki dla Was! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę, juz tak drepta... a dopiero co napisałaś, ze jest!

    OdpowiedzUsuń