wtorek, 26 czerwca 2012

Dzis 26 to chyba tak jakby dwie 13.....?

Co za dzień:


-Rano pobudka, jasnio na dworze wiec późno, budzik miał dzwonić o 6, nie dzwonił, reka pod poduszke- jest telefon, ale wyłączony. Cholera, która godzina, szczęśliwie  nie było jeszcze 6.
-Rach ciach, trzeba przebrać Stokrocie z piżamki i wybiegać do złobka.
Ups... piżmka do prania a tu trzeba wychodzić- bach piżamkę do wody -niech sie moczy, nie zdazyłam zaprać od razu:(

-Szybko dokumenty w rękę i w drogę- spotkanie o 9.20. Na wszelki wypadek zadzwoniłam potwierdzić adres, mała mieścina ale nie chciałabym czegos pokręcić- wszystko sie zgadza, adres taki jaki zapisałam.
Jestem na miejscu- dzwonię wiec do Pana D. czy dojedzie na czas a on mówi, ze już jest, a ja na to ze ja też i go nie widze, rozgladam sie jeszcze raz... no nie ma. UPS
Okazało sie, ze tym razem to on czeka pod innym adresem;)

-Kolejne spotkanie ( o tym w osobnym poście). Nigdzie oczywiscie nie ma nazwy ulicy bo po co, przecież wszyscy wiedzą, otóż nie: Stokrotka nie wiedziała, ale zorientowała sie, ze pojechała za daleko i chciała zawrócić. Piękny szeroki wjazd wysypany tłuczniem i kolejne ups... okazało sie, ze jest to tak grzaskie, ze nie da sie z tego wyjechać, ani do przodu, ani do tyłu, za to coraz głębiej.... ale żeby taki kawał samochodu sie w takich kamykach zakopał?! to moglo sie przytrafić tylko mnie,,,,
Pomoc pana wychodzacego  z psem na spacer okazała się konieczna....

-Po powrocie niezbyt miła rozmowa z uciażliwą, że tak powiem stroną umowy- ale tę chyba spokojem rozbiłam, choć była chwila kiedy nie wytrzymalam i podniasłam głos.....

A teraz siedzę sobie w biurza i na wszelki wypadek postaram się bez potrzeby dzisiaj nigdzie wychodzić co by więcej niespodzianek mnie nie spotkało.....

No i spotkało jeszcze, spotkało:

-W sklepie nie było mleka, znaczy bylo 1, 3 i 4 a 2 nie było... prawda że to dziwny zbieg okoliczności?

-Po powrocie do domu zostałam "skarcona" za noszenie szpilek  :O

-A przy nalewaniu wody do kąpieli dla Małej obie zostałyśmy pomoczone ( w ubraniach oczywiście jeszcze) przez szalonego węża prysznicowego, ktory jakoś strasznie się wczoraj wił i wyrwał mi się z dłoni....

7 komentarzy:

  1. Przeraża mnie ta 6:00, moje dzieciątko w tym czasie przewraca się na drugi bok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie masz;) Moje wstaje ok 3 na śniadanie!? a później wstaje ok 6 i wcale jej nie budze, oczywiscie jak jest sobota czy niedziela to wstaje ok 5.....

      Usuń
  2. Och Stokrotko, ale przygody ale najwazniejsze ze z kazdej wyszlas obrona reka. A na reszte dnia dzisiejszego pamietaj: tomorrow is a lovely day ;o)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tam:-) Czasem tak bywa,że po kolei nam coś się nieukłada przez cały dzień. W poniedziałek byliśmy z małym nad morzem przy okazji wizyty u alergologa i tak najpierw synek czorcił w przychodni,potem wyciekł nam płyn hamulcowy w aucie,lało prawie cały dzień,w spacerówce popsuł się zamek od folii i zniszczyła parasolka:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja marudzę,że Grześ wstaje o 7,30!(z tym,że nadal koło 2 na jedzonko)
    Brawa dla pana z psem -nie każdy skory do pomocy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dotarłam,Stokrotko. Gdzieś mi się zapodział ten adres. Jesteś przebojowa i operatywna. Podobają mi się Twoje wpisy. Takie na gorąco i bez koloryzowania. Będę częściej zaglądać. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mi posłodziłaś;) tak się fajnie poczułam, taka dowartościowana, ze komuś sie podoba co i jak piszę;)
      Dziękuje:)

      Usuń