czwartek, 9 marca 2017

Pstryczek w nos

Myślałam, żeby to pisanie rzucić w cholerę, ale nie potrafię.
Ostatnio pisze i wyrzucam do kosza, bo niewiele nadaje się do publikacji.
W każdym razie muszę spróbować się ogarnąć i zacząć żyć w miarę normalnie.
Pierwszy krok zrobiłam wczoraj farbując włosy, które niezauważenie zmieniły kolor na srebrzysty.
Takie geny podobno. Nie znam się.
Kolejny krok zamierzam zrobić dziś- umaluję się, wypada się trochę ogarnąć mam zebranie u dziecka.
Co zrobić, trzeba się pozbierać i trzeba jakoś żyć, w miarę normalnie na ile to możliwe.
Pewnie z czasem jakoś to będzie. Musi.
Instytucje i przepisy  zapobiegają wpadnięciu w totalny dół.
Dbają o człowieka jednym słowem.
Internet też dał mi pstryczka w nos. a może mi się należał?
Cóż bywa i tak.
Coś pękło, coś się skończyło.
Na razie jestem. Komentować nie można, ale kto chciał znalazł drogę.
Mostów nigdy nie palę.

Jutro będzie o kotach, bo co one winne?