sobota, 12 sierpnia 2017

Lato nie sprzyja blogowaniu.....

.... ale sprzyja blogospotkaniom;-)

Kiedy do nas przyjedziesz?- zapytałam koleżankę- choć bez większej nadziei, przyznaję.
-A mogę jutro?- usłyszałam w odpowiedzi.
-No pewnie, że możesz!- chętnie bym krzyknęła, ale klawiaturą się nie da. Ok, bałam się do końca, że jednak odwoła, albo coś jej wypadnie, ale udało się i przyjechała. Spóźniona nieco dopadłam  do dworca, szczęśliwie nic w powrotną stronę nie jechało i Koleżanka czekała jeszcze i nawet nie było widać paniki w jej oczach, albo jeszcze zwyczajnie nie zdawała sobie sprawy z tego, gdzie jest.  
Obie serdecznie się przywitałyśmy, bo co tu ukrywać bardzo się lubimy i bardzo się ucieszyłyśmy na czekający nas wspólnie spędzony czas.
-Jaki tu spokój- powiedziała Ona, bo na dworcu kilka osób może, choć to główny dworzec miasta.
-Poczekaj aż dojedziemy, zobaczysz co to spokój.
Chłonęła widok naszej puszczy, kiedy pustą drogą mknęłyśmy nieco ponad dozwoloną prędkość. Szybciej to ryzyko: sarny, jelenie, dziki i łosie,  to tutaj codzienność,słonie i zebry tylko po trawce. Nie licząc kierowców idiotów, ci mogą się pojawić chyba zawsze i wszędzie. 
Za każdym razem kiedy tędy jadę zachwycam się tak samo, choć to niby zwyczajny las. 
Dojechałyśmy. 
Później było różnie: krzyczące dziewczynki, przypalone szaszłyki, nocne rozmowy, świece, znicze  i ognie sztuczne , czerwony, ulubiony Pavulon, kiczowata tęczamokra trawa, czerwony dywan szumiąca woda, bzykanie komarów,  świetlisty Księżyc, pohukujące złowrogo sowy, stado dzikich, krwiożerczych kotów, a nawet latanie na miotłach i palenie stosów.
Było śniadanie, bez owsianki. 
I obiad, bez stresu i bez stania przy kuchni.
I lody z drabinki też były, i waniliowe i śmietankowe też,.
I wszystko było cudnie, tylko czas biegł sto razy szybciej, niż zazwyczaj i nawet opóźnienie narzucone przez PKP nie było w stanie zatrzeć tego wrażenia...

Długi weekend przed nami, a właściwie to w trakcie, bo nasz zaczął się już wczoraj krótką, ale bardzo miłą wizytą.
Tym razem będzie bez kilkugodzinnych podróży, ale za to w doborowym towarzystwie.
A za chwilę znów jadę na dworzec;-)

8 komentarzy:

  1. w zaczarowanym miejscu wśród czarujących gospodarzy inaczej być nie może!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale Wam fajnie :). Moi goście 2 h temu pojechali na dworzec i tak cicho w domu ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda, blogowaniu nie sprzyja zupełnie! Spotkań zazdroszczę- mnie się w tym roku nie udało spotkać z żadną bratnią, blogową duszą. Trzymam kciuki, że w następnym znowu tych spotkań będzie więcej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Latem wszyscy w rozjazdach....tak wlasnie jak u Ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Te blogospotkania są jakoś tak wyjątkowo przyjemne i chciałoby się, żeby trwały jak najdłużej. A one są z tych najkrótszych właśnie, przelotowych, przejazdowych... Ale i tak jest fajnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ;)))) fajne takie spotkania.
    Ja też uskutecznilam acz nie spodziewałam się że będzie ciuteńkę hardcorowo.....Bo i goly facet z lasu i znikajacy Leon;))))

    OdpowiedzUsuń
  7. ale za tpo Szczur robiący dla mnie obiad....BEZCENNY:))))))

    OdpowiedzUsuń