Auto to tylko auto, tak czy inaczej się wyklepie, a przecież w życiu jest wiele ważniejszych rzeczy.
Na przykład takie łyżwy.
Albo papugi.
Starsza córka od początku zimy chciała pójść na lodowisko, przekonana oczywiście, że taka jazda na łyżwach to jest coś, co zostaje wyssane z mlekiem matki.
Niestety nawet jak matka śmiga tak, jak Elsa w jednej z ostatnich scen Krainy Lodu, to dziecko i tak musi się tego nauczyć i żadne mleko tu nie pomoże, a tym bardziej jeśli matka sama nie miała w życiu łyżew na nogach .
Najpierw zaczęłam szukać kogoś, kto by pomógł młodej w nauce poruszania się po lodowisku, ale okazało się że w naszej okolicy nikogo takiego nie znajdziemy. Najbliżej do Warszawy, tam przy niektórych lodowiskach można wynająć instruktora, ale w naszym wypadku logistycznie jest to nie do ogarnięcia, więc temat upadł.
Mama koleżanki z przedszkola podsunęła mi, że przecież ona sama choć na łyżwach śmiga, to za pierwszym razem ciągała córkę po lodowisku w butach i że część ludzi tak właśnie robi, że dziecko w łyżwach, a rodzic/dziadek w butach.
Któregoś dnia pogoda była zachęcająca, akurat planów na popołudnie nie miałyśmy więc pojechałyśmy na lodowisko. Na moje zapytanie o wejście w butach pani się niemal wściekła,
Czego się nie robi dla dziecka?
Skończyło się tym, że był to pierwszy raz nas obu, ale nie było najgorzej, w każdym razie zęby mamy dalej w paszczy a nie w kieszeni, i krew się nie lała.
Lodowisko też
Oczywiście po lodowisku poruszały się co najmniej dwie osoby w butach, bez łyżew, ciągnące swoje dzieciaki po lodzie i nikt im nie zwrócił uwagi ani z lodu ich nie wyprosił.
Po prostu nie pytały o zgodę.
A co do papug, to Młodsza z kolei dziś jest na wycieczce i odwiedzają właśnie papugi.
Młoda zadowolona, że jest już taka duzia, że jedzie bez mamy i do tego atokalem, i że będzie siedziała na pewno z Julką, i papugi będą jej siadać na głowie i że potem nam dokładnie wszystko opowie....
I tylko ja stresuję się jak zawsze.