Komputer omijam szerokim łukiem, a kiedy już nawet chciałabym na niego spojrzeć łaskawszym okiem, to zwyczajnie to oko się zamyka. Ostatnie dni upłynęły mi na rewolucji w ogródku, a mówiąc jaśniej wypierniczyłam wszytko co rosło, przekopałam (nie sama na szczęście) te parę metrów i co się dało to posadziłam od nowa. Teraz trzeba jeszcze trawkę posiać, ścieżkę wydeptać i będzie dobrze, a za rok może nawet zacznie wyglądać.
A było strasznie! Kto widział, ten wie ze nie koloruję.
Do pomocy przyszła sąsiadka, sama przyszła. Niestety moja wizja ogródka z jej wizją nieco się rozmijała, ale obyło się bez bijatyki.
I stanęło na moim, chociaż nie wiem czy jak będę w pracy to nie przyjdzie i nie posadzi czegoś po swojemu;-)
A teraz idę z kawką na trawkę upajać się latem.
Tarasu jeszcze nie ma, na razie trawka musi wystarczyć;)
Klarkowa dalia- stołówka dla pszczółek i motyli;-)