środa, 26 października 2016

Jesień jest kobietą...

... z całą pewnością ze swoją zmiennością musi być kobietą, 

ok 9 rano...
jakieś 10 minut później i 10 km dalej....
 


















Zdjęcia robione w ciągu  jednego prawdziwie jesiennego dnia:  jest i słońce, i mgła, i chmury...

poniedziałek, 17 października 2016

O spotkaniu przez wielkie S, albo nawet K

Z większością z nich widzieliśmy się drugi raz w życiu, z częścią pierwszy.
Na pozór zupełnie obcy sobie ludzie, różniący się od siebie wszystkim czym tylko można się różnić: charakterem, poglądami, historią, wiekiem, wyglądem, gustem, humorem i co tam komu jeszcze przyjdzie do głowy.
Zdawało by się, że trudno znaleźć wspólny mianownik, a jednak jest, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że owe tak różne osobowości są w gotowe przemierzyć czasem setki kilometrów tylko po to, aby spotkać te inne osobowości? Czasem przybywają tylko na kilka godzin, czasem na dłużej.
Czasem siedzą długo w nocy mówiąc, często słuchając tylko. Grają, śpiewają, mówią, słuchają, jedzą, próbują, piją, śpią, są, śmieją się i płaczą.
Nie koniecznie w takiej właśnie kolejności.
Nie wiem co ich-nas łączy, ale to jest coś nieprawdopodobnego.
Za żadne pieniądze nie kupi się tych chwil...
Widok dwóch przyjaciół omawiających być może najważniejsze sprawy w życiu, ściskających kurczowo  swoje przyjacielskie dłonie...
Łzy w oczach Gospodyni witających obcych sobie ludzi jak najbliższą rodzinę...
Godzinne rozmowy na wszelakie tematy....
Uczucie drżenia co najmniej powietrza podczas wspólnych nocnych śpiewów....
Myśli wracające wciąż do tych równie lubianych, choć nieobecnych...
Śmiech, od którego bolą boczki i spływa makijaż...
Widok dorosłych mężczyzn skaczących jak żabki, albo pchających słonia za uszy..... ;-)
Ja wiem, że to wszystko brzmi nierealnie, ale żeby to zrozumieć to chyba po prostu trzeba przeżyć..
Dziękuję, że mogę być w Waszym gronie.

O Spotkaniu przez wielkie S, albo raczej K...

Z większością z nich widzieliśmy się drugi raz w życiu, z częścią pierwszy.
Na pozór zupełnie obcy sobie ludzie, różniący się od siebie wszystkim czym tylko można się różnić: charakterem, poglądami, historią, wiekiem, wyglądem, gustem, humorem i co tam komu jeszcze przyjdzie do głowy.
Zdawało by się, że trudno znaleźć wspólny mianownik, a jednak jest, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że owe tak różne osobowości są w gotowe przemierzyć czasem setki kilometrów tylko po to, aby spotkać te inne osobowości? Czasem przybywają tylko na kilka godzin, czasem na dłużej.
Czasem siedzą długo w nocy mówiąc, często słuchając tylko. Grają, śpiewają, mówią, słuchają, jedzą, próbują, piją, śpią, są, śmieją się i płaczą.
Nie koniecznie w takiej właśnie kolejności.
Nie wiem co ich-nas łączy, ale to jest coś nieprawdopodobnego.
Za żadne pieniądze nie kupi się tych chwil...
Widok dwóch przyjaciół omawiających być może najważniejsze sprawy w życiu, ściskających kurczowo  swoje przyjacielskie dłonie...
Łzy w oczach Gospodyni witających obcych sobie ludzi jak najbliższą rodzinę...
Godzinne rozmowy na wszelakie tematy....
Uczucie drżenia co najmniej powietrza podczas wspólnych nocnych śpiewów....
Myśli wracające wciąż do tych równie lubianych, choć nieobecnych...
Śmiech, od którego bolą boczki i spływa makijaż...
Widok dorosłych mężczyzn skaczących jak żabki, albo pchających słonia za uszy..... ;-)
Ja wiem, że to wszystko brzmi nierealnie, ale żeby to zrozumieć to chyba po prostu trzeba przeżyć..
Dziękuję, że mogę być w Waszym gronie.

wtorek, 11 października 2016

Dzieci najlepiej chowają się pod łóżkiem!


Młodsza nie lubi brać leków, żadnych, słodkich, gorzkich, kwaśnych, nie i koniec. Podanie jest czegokolwiek graniczy z cudem i w zasadzie są tylko dwa sposoby: użycie siły albo przekupstwo. Każde zazwyczaj jest poprzedzone próbą przekonania jej do współpracy, tłumaczeniem, wyjaśnianiem. Czasem się udaje, że po prostu otwiera buzię i wypija co trzeba, ale zdecydowanie częściej trzeba użyć siły, zwłaszcza przy podaniu antybiotyku, gdzie nie bardzo można sobie pozwolić na rozlanie czy  wyplucie, ale zawsze najpierw proponujemy dobrowolną współprace w leczeniu.
Niedzielne popołudnie, sięgam po miarkę i nabieram syrop o pięknym morelowym zapachu, słodki, naprawdę jak na lekarstwo bardzo smaczny. Młoda kątem oka zobaczyła co robię, wyrzuciła wszystko co trzymała w dłoniach (kilka zabawek) i  popędziła do sypialni, weszła pod łóżko, na sam środek, położyła się i udawała że jej nie ma.
Na nawoływania milczała jak nigdy (przy zabawie w chowanego jak się gdzieś schowa to na pytanie teoretycznie retoryczne: Gdzie jest młodsza córka ona zawsze odpowiada "tutaj"), nic nie działało, ani prośby ani nawet próba przekupstwa. Leżała pod łóżkiem śmiała się do rozpuku, ale wyjść nie chciała i już.
W końcu zrezygnowana odłożyłam miarkę z syropem i zauważyłam że za oknem na trawie u sąsiadów pasie się sarenka.
-Córciu zobacz sarenka. chcesz zobaczyć sarenkę? ( i to była propozycja ani trochę nie podszyta chęcią wykorzystania sytuacji do podania leku). Dziecko jednak z pod łóżka z pełną powagą w głosie  odpowiedziało:
-Widzie jenke! (widzę sarenkę)


Dzieci najlepiej chowają się pod łóżkiem!

Młodsza nie lubi brać leków, żadnych, słodkich, gorzkich, kwaśnych, nie i koniec. Podanie jest czegokolwiek graniczy z cudem i w zasadzie są tylko dwa sposoby: użycie siły albo przekupstwo. Każde zazwyczaj jest poprzedzone próbą przekonania jej do współpracy, tłumaczeniem, wyjaśnianiem. Czasem się udaje, że po prostu otwiera buzię i wypija co trzeba, ale zdecydowanie częściej trzeba użyć siły, zwłaszcza przy podaniu antybiotyku, gdzie nie bardzo można sobie pozwolić na rozlanie czy  wyplucie, ale zawsze najpierw proponujemy dobrowolną współprace w leczeniu.
Niedzielne popołudnie, sięgam po miarkę i nabieram syrop o pięknym morelowym zapachu, słodki, naprawdę jak na lekarstwo bardzo smaczny. Młoda kątem oka zobaczyła co robię, wyrzuciła wszystko co trzymała w dłoniach (kilka zabawek) i  popędziła do sypialni, weszła pod łóżko, na sam środek, położyła się i udawała że jej nie ma.
Na nawoływania milczała jak nigdy (przy zabawie w chowanego jak się gdzieś schowa to na pytanie teoretycznie retoryczne: Gdzie jest młodsza córka ona zawsze odpowiada "tutaj"), nic nie działało, ani prośby ani nawet próba przekupstwa. Leżała pod łóżkiem śmiała się do rozpuku, ale wyjść nie chciała i już.
W końcu zrezygnowana odłożyłam miarkę z syropem i zauważyłam że za oknem na trawie u sąsiadów pasie się sarenka.
-Córciu zobacz sarenka. chcesz zobaczyć sarenkę? ( i to była propozycja ani trochę nie podszyta chęcią wykorzystania sytuacji do podania leku). Dziecko jednak z pod łóżka z pełną powagą w głosie  odpowiedziało:
-Widzie jenke! (widzę sarenkę)

poniedziałek, 10 października 2016

Optymistka...

Jest zimno, szaro, buro i mokro.
Opał do pieca będzie dopiero pod koniec miesiąca (wrrr nie chce mi się nawet na ten temat pisać) wiec ratujemy się ciągłym paleniem w kozie, co skutkuje już znacznym stopnieniem zapasów drewna. Kwiatki obmarzły i wyglądają jak klapnięte zgniłki strasząc wszystkich, ale jak pomyślę, że miałabym iść w tę mokrą trawę i paćkać się w nich w takie zimno, to ostrość widzenia mi się pogarsza i zwyczajnie przestaję je zauważać.
Od piątku a może i wcześniej łykam jakieś tabletki albo i co gorszego, dzieci w sobotę też pediatrę odwiedziły, strasznie nie jest, ale syropy różne też popijają.
W dodatku problemy zdrowotne i to znaczenie poważniejsze, dotknęły też innych w rodzinie, co skutkuje niemałymi obawami i próbą ogarnięcia niemożliwego.
Oby do piątku...

Optymistka...

Jest zimno, szaro, buro i mokro.

Opał do pieca będzie dopiero pod koniec miesiąca (wrrr nie chce mi się nawet na ten temat pisać) wiec ratujemy się ciągłym paleniem w kozie, co skutkuje już znacznym stopnieniem zapasów drewna. Kwiatki obmarzły i wyglądają jak klapnięte zgniłki strasząc wszystkich, ale jak pomyślę, że miałabym iść w tę mokrą trawę i paćkać się w nich w takie zimno, to ostrość widzenia mi się pogarsza i zwyczajnie przestaję je zauważać.
Od piątku a może i wcześniej łykam jakieś tabletki albo i co gorszego, dzieci w sobotę też pediatrę odwiedziły, strasznie nie jest, ale syropy różne też popijają.
W dodatku problemy zdrowotne i to znaczenie poważniejsze, dotknęły też innych w rodzinie, co skutkuje niemałymi obawami i próbą ogarnięcia niemożliwego.
Oby do piątku...

środa, 5 października 2016

Niechęć

Dziś jesień w pełni: buro, szaro, zimno, mokro.
Brr tylko ogień w kominku rozpalić i herbatę z rumem pić...
Przeziębienie puka do drzwi, nie dajemy się jak możemy, ale ono ma trak, że jak nie może drzwiami to włazi oknem. 
Koty mimo, że zjadają wszystko co im się wystawi nadal nie dają się udomowić, za to myszy harcują w najlepsze! Asterix twierdzi, że opór kotów zmaleje wraz z nadejściem mrozów. 
Poczekamy, zobaczymy, oby za szybko te mrozy jednak nie nadeszły.
Znikam i wrócę jak niechęć do blogowania mi przejdzie, albo inaczej jak odejdzie mi chęć pisania na poważne tematy...

Niechęć


Dziś jesień w pełni: buro, szaro, zimno, mokro.
Brr tylko ogień w kominku rozpalić i herbatę z rumem pić...
Przeziębienie puka do drzwi, nie dajemy się jak możemy, ale ono ma trak, że jak nie może drzwiami to włazi oknem. 
Koty mimo, że zjadają wszystko co im się wystawi nadal nie dają się udomowić, za to myszy harcują w najlepsze! Asterix twierdzi, że opór kotów zmaleje wraz z nadejściem mrozów. 
Poczekamy, zobaczymy, oby za szybko te mrozy jednak nie nadeszły.
Znikam i wrócę jak niechęć do blogowania mi przejdzie, albo inaczej jak odejdzie mi chęć pisania na poważne tematy...