Wena mnie opuściła. Zimno takie, to może śpi gdzieś w kącie, muszę jej poszukać, bo ciężko bez niej.
No i nie spodziewajcie się porywającego tekstu.
Bal karnawałowy był w żłobku. Tematyka: postaci z bajek wiec dowolność duża ( w ubiegłym roku byli Piraci).
Przy okazji zakupów w CH oglądnęliśmy z P propozycje kolorowych strojów dla dzieci.
Głównie same księżniczki.
"Chińskie" księżniczki.
P się nawet trochę upierał, żeby nabyć jakieś ubranko, skoro w planach żłobkowe przebieranki, ale się uparłam, że to wszystko jest takie brzydkie, w dodatku strasznie wykonane i drogie ( no bo moim zdaniem za takie badziewie 50-60 złotych to jednak mało nie jest), a w głowie już miałam pomysł, aczkolwiek pojęcia nie miałam jak mi się go uda zrealizować.
Stroju nie kupiliśmy, temat ucichł a termin balu zbliżał się nieubłaganie.
Pojechałam do jedynego w naszym mieście sklepu z tkaninami. Powiedziałam pani co potrzebuję na co pani oczywiście wyciągnęła mi piękną czerwoną.... podszewkę!
I nie rozumiała mojego fuknięcia, że chce normalną tkaninę a nie podszewkę, bo jak to? przecież to na raz?
Może i na raz, ale czy to znaczy, że zaraz musi to być jakiś chłam?
Kupiłam zwyczajne bawełniane płócienko w dwu kolorach.
Druga wizyta tym razem w sklepie z pasmanterią, gumka, wstążka biała i czerwona, koronka...
A po co pani ta koronka? a tyle wstążki? ale przecież to na raz! a biała do czego?
A, no chyba że potrzebna...
Wrrr...
W niedzielę wracam z córcią do domu i mówię:
- Córeczko czy wiesz, że w tym tygodniu w żłobku będziecie mieć bal karnawałowy?
- Tak- z całą pewnością odpowiada córcia, ale ona zawsze tak odpowiada, kiedy nie bardzo wie, o co chodzi ;-)
- I wszystkie dzieci będą ubrane jak postaci z bajek.
- Tak- znów potwierdza córcia.
-A ty będziesz Czerwonym Kapturkiem!- informuję radośnie, na co Stokrocia:
-Nie, ja będę Ksieźnićką!!!
Ups, tego się nie spodziewałam, ale powiedziałam sobie, że jak nie da się przekonać do Czerwonego Kapturka, to trudno, zrobimy tę nieszczęsną księżniczkę. Jednak nie trzeba było nawet za bardzo jej przekonywać, jak strój był gotowy, jak zobaczyła, przymierzyła to już nie było żadnych problemów.
A wczoraj po powrocie ze żłobka też do końca dnia śmigała jako Czerwony Kapturek.
Niestety modelka przechodzi fazę: nie lub mi zjęcia! ewentualnie: to mój telefonik! odaj! więc zdjęcia jakością nie grzeszą, ale co tam, pochwalę się: