wtorek, 31 grudnia 2013

Bez podsumowań ale za to z listą marzeń!

Koniec roku wszędzie widzę podsumowania, plany, postanowienia.
Nie lubię planować, robić list, składać obietnic noworocznych nie lubię też podsumowań.
Wolę cieszyć się chwilą tym co jest tu i teraz i żyję słowami, które widnieją od samego początku na górze bloga:  „najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz, one przyjdą same”.
I tak właśnie jest. Nasze życie pełne jest niespodzianek, pełne jest chwil których nawet najlepszy plan nie potrafiłby przewidzieć. I tak jest dobrze.

Kiedyś na blogu, http://www.plecakwspomnien.eu/p/lista-marzen.htmlznalazłam świetny pomysł: listę marzeń do spełnienia.
Na tamtym blogu lista jest dłuuuuuga, a marzenia nieprawdopodobne, ale sukcesywnie autor je odznacza jako spełnione. Ale czy nie o to właśnie chodzi w marzeniach, aby były nieprawdopodobne?
Ja mam wiele marzeń, bardzo wiele tych niematerialnych ale i tych materialnych mam kilka. I dziś je tu wypisze. Nie są to postanowienia, bo tak naprawdę to chyba nie do końca mam wpływ na ich spełnienie, ale też nie będę siedziała z założonymi rękami i czekała aż same do mnie przyjdą. Ale nie ukrywam, ze chciałabym za rok wrócić do tego posta i odhaczyć choć część z nich.

1. Najważniejsze:
Mieć dom. Własny. Nie za duży, nie za mały, tak aby pomieścił całą naszą czwórkę a i dla przyjaciół żeby miejsca nigdy nie zabrakło. Z ogródkiem i kominkiem.  I brzozami w ogrodzie.
2. Napisać obronić pracę. Napisać ją dużo przed terminem i obronić w najwcześniejszym możliwym czasie. I żebym mogła wtedy już na spokojnie zająć się tym czym chcę od zawsze: malowaniem.
3. Mieć gdzieś swoją chwilę, swoje miejsce dla obrazów. Wystawę…
lub choćby jakąś namiastkę: pojedynczy obraz gdzieś w ważnym miejscu albo dla ważnej osoby, album...
Nie, jak marzyć to o wystawie a nie o namiastkach!
4. Zobaczyć Grecję. To moje niezrealizowane dotąd marzenie, które chodzi za mną od pierwszego roku studiów. Ale nie Grecję taką jaką oferują biura podróży z plażami i hotelami jak z bajki. Grecję prawdziwą, codzienną, zwyczajną ale też Grecję o zapachu antyku, o smaku i kolorze historii.
5. Mieć gitarę i nauczyć się na niej grać. I nie zniechęcić się. I śpiewać w letnie wieczory piosenki przy ognisku. A w jeden z jesiennych wieczorów zaśpiewać przy ognisku w Bieszczadach: „ złotym kobiercem wymoszczone góry….”

To najważniejsze z tych „materialnych”. O tych nie związanych z pieniędzmi nie będę pisać, bo są zbyt osobiste, a z pewnością te wszyscy mamy podobne.

Niech Nowy Rok przyniesie nowe marzenia i sposobności do spełniania tych, które są już dziś. Tego życzę i Wam i sobie!
Szczęśliwego Nowego Roku!

Bo czymże jest szczęście jak nie spełnianiem marzeń:)

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Jak Goryl bawił się z dziećmi....

Jak wspominałam zaraz po świętach wybraliśmy się do sali zabaw, żeby Stokrocia mogła wybawić, wyskakać i wyśmiać do woli. W domku raczej marne warunki mamy ku temu bo jedne pokój ogranicza jednak trochę rozbrykane dziecko.
Dla całej naszej trójki to był pierwszy raz.

Kiedy weszliśmy do środka Stokrocia po prostu zaniemówiła! Stanęła i nie mogła ogarnąć tego wszytskiego: zjeżdżalnie, kolorowe domki, trampolina! Po prostu zaczęła skakać w miejscu, śmiać się i wołać: ziobać! ziobać! ale już chwilę później odnalazła się i zaczęła korzystać z uroków wszystkiego na co mogła się wdrapać.
Dzieci było niedużo, ona była chyba najmniejsza ze wszystkich więc zazwyczaj inne dzieci ją ubiegały zwłaszcza kiedy chciała poskakać na trampolinie więc trzeba było trochę za nią biegać, żeby jej nie zdeptali;P  ja musiałam popracować trochę więc siedziałam z kawą przy komputerze ( a później zamiast pracować pisałam
I zabawa była przednia aż nie pojawił się Goryl z rodziną. P nazwał go Gorylem, ale słusznie chyba, choć nie wiem czy to nie krzywdzące dla goryli, bo nawet one chyba więcej myślą.
Goryl zjawił się z żoną i córką i na początku nic nie wskazywało że jest gorylem. Córka starsza co najmniej o rok od Stokroci, żona chyba w ciąży siedziała przy stoliku obok.
Jak już Młoda nabrała trochę odwagi poszła z P na duże zjeżdżalnie, labirynty i duży basen z piłkami. Chwilę później poszedł tam też Goryl z córką. Nie tylko one się tam bawiły, było tam kilkoro innych starszych dzieci. P pilnował, żeby na tę kruszynkę nie najechały, nie przewróciły no i żeby nie spanikowała  na tych różnych poziomach.
Ja zerkałam co chwilę w ich stronę, ale nawet nie było ich widać tak się dobrze bawili. W pewnym momencie widzę, że po tym osiatkowanym labiryncie łazi facet w białej koszulce. Pomyślałam że jakieś dziecko spanikowało, nie umiało zejść i ojciec musiał  po nie wejść. Chwilę później przychodzi P z Stokrocią i mówi:
-Widzialaś tego Goryla?! Wlazł tam i tak Małą przestraszył, że nie mogła się ruszyć!
- Jak to wszedł? Ja myślałam, że jakieś dziecko nie mogło zejść i musiał wejść po nie.
-Nie, palant wszedł tam żeby się z córką ganiać! Ona uciekała i się śmiała a ten goryl wlazł za nią i ją ganiał,  jak Stokrocia zobaczyła tego goryla, który przecież wypełnił sobą całe wejście to zamarła, nie wiedziała jak się ruszyć, łzy w oczach ale udało się ją jakoś sprowadzić.
- No palant! Ale jak to na te zabawki dla dzieci wlazł?! - naprawdę nie mogłam w to uwierzyć.
Później Stokrocia bacznie obserwowała gdzie on jest i jak tylko się zbliżał to łapała P za rękę i szła na inne zabawki.
Tam w oddali widać siatki, w których biegał ten "goryl"

A później jeszcze  goryla rodzinka dała mi się z kolei we znaki.
Stokrocia przybiegała na trampolinę, ale zanim ona się na te schodki wdrapała  to starsze dzieci ją ubiegały. P zatrzymywał ją wtedy na schodkach i tłumaczył, że na trampolinie może być tylko jedno dziecko i ze musi poczekać jak ktoś wyjdzie, a ona cierpliwie czekała.
Za którymś razem trampolina była wolna więc Mała wdrapała się i sobie skakała, ale przybiegła córka goryla i włazi.
Stokrocia stanęła i mówi: Telaź ja śkacie. nie wolno, telaź ja!  Młoda goryla stanęła na chwilę, ale zaraz znów się pakuje. Na co Stokrocia znów stanowczo mówi: Telaź ja tu jeśtem! Ale co tam panna się wpakowała i skacze nie patrząc na Małą Stokcię, ani na to że przy skokach dużo wiekszej dziewczynki Stokrocia co chwila leży i nie może się podnieść. Ja siedzę z jednej strony, żona goryla z drugiej, patrzy ale żadnej reakcji! po prostu udaje, że nie widzi!
Mała nie miała z nią szans
Podeszłam i wołam córcię, mówię, która nie chciała wyjść  dopiero wtedy matka łaskawie zareagowała z daleka: Wiktoria wyjdź stamtąd! Nie powiem gdzie Wiktoria to miała, w każdym razie wyjść nie zamierzała.
P wyciągnął Stokrocie, a oczywiście jak Stokroci tam nie było to za chwilę i tamta wyszła.

Chyba muszę się nauczyć być mniej miła i nie popuszczać takiego zachowania, tylko czy warto?
Z drugiej strony dla mnie to nie zrozumiałe...

Ale ogólnie wypad uznajemy za udany:)
I jeszcze kilka migawek na dowód udanej zabawy:

Totalne zaskoczenie, że ona potrafi!



A Stokrocia zasnęła niemal natychmiast po włożeniu do fotelika:)

sobota, 28 grudnia 2013

Poświąteczne nadawanie....

Połówka biega za Stokrocią a ja korzystając z tego, że nareszcie mam kawałek internetu pisze notkę
:)
Święta minęły wyjątkowo szybko i całkiem miło pomimo choroby najmłodszego w rodzinie, który złapał zapalenie płuc. Obawiałam się, że jak co roku będę tęsknić za P, który świąt z nami nie spędza a tymczasem nawet czasu na to nie miałam, ciągle w wyjazdach, albo ktoś u nas i było bardzo rodzinnie i radośnie.
Ale ale, zanim święta nadeszły kilka migawek:
Pieczenie ciasteczek:

 ucieranie...
ugniatanie...

i wycinanie:)

A tak wyszły na gotowo:

A to ciasteczka Myski, które czekały na nas w domu u Babci i Dziadka:



I jeszcze cała masa pysznych ciasteczek do chrupania! Mysko jesteś kochana, dziękuję:)

Nie tylko ciastka mieliśmy "podwójne".
W niedzielę udało nam się zajęcia skończyć ponad godzinę przed czasem wiec korzystając z "wolnego" czasu popędziłam do marketu nabyć jakieś sztuczne drzewko. 
Kupiłam i napisałam sms do P: >kupiłam choinkę<. Na co dostałam odpowiedź: >No to mamy dwie< :)
Choinki kupiliśmy jednej wysokości, prawie takie same:)
Moja została u rodziców a Stokrocia dostała małe drzewko w sam raz na stoliczek, tak więc i tak mamy dwie choinki;)

A dziś w ramach dalszego świętowania, a może spalania kalorii poświątecznych zabraliśmy Małą na salę zabaw.
Stokrocia się bawi, P za nią biega bo jest chyba najmniejszym dzieckiem, a ja pisze notkę;)


wtorek, 24 grudnia 2013

Życzenia Świąteczne

U nas wszystko na głowie, a niektóre rzeczy podwójnie:)
Święta nadeszły, choinki mamy dwie, ciasteczka też mamy podwójne, nawet kolację wigilijną jadłyśmy dwa razy, bo w życiu to jest tak, że najpiękniejsze chwile przychodzą same i nie można ich zaplanować.

I Wam też z całego serca życzymy świąt obfitujących w najpiękniejsze chwile z bliskimi, życzymy Wam dużo miłości i tej Bożej i tej ludzkiej, niech te niezwykłe dni nie będą  dla Was tylko dniami odpoczynku....

niedziela, 22 grudnia 2013

Do świąt daleko....

Prawie wszędzie widać i czuć klimat świąt tylko u mnie zawsze inaczej.
Wczoraj i dziś zamiast świątecznych przygotowań slucham wykładów i robię ćwiczenia. Do nocy niemal.
Choinki nie ma, prezenty nie zapakowane, pierogów lepić nie  będziemy....

środa, 18 grudnia 2013

Jutra nie może nie być!!!

Jutra może już nie być....

Takimi słowami zatytułowana jest historia Frania (klik).
A ja Wam powiem tak: JUTRA NIE MOŻE NIE BYĆ! I zróbmy wszystko, żeby było! Ono musi być!
Ja wiem, że święta, że prezenty, że zakupy ale każda złotówka się liczy!
Jedna czekolada mniej, jedna sałatka mniej na stole....
Każdy grosik jest na wagę złota, a nawet więcej, dużo więcej bo na wagę życia!


Wiem, ze nie wszystkim możemy pomóc, wiem, że źli jesteśmy na system, na bezduszne prawo, na państwo które takiej pomocy odmawia, i wiem, ze w tym roku już nie raz wspieraliśmy różne akcje, już nie jednej kawy sobie odmawialiśmy...




Jeżeli możesz pomóc Frankowi, zrób to jeszcze dziś...

wtorek, 17 grudnia 2013

Nowy dzień.... + edit

Wczorajsza chandra jakby przyblakła nieco.
Były i zakupy-nawet się nie rozzłościły a nawet  odrobinę humor mi się poprawił, może dlatego że udało mi się kupić całkiem fajny prezent dla najmłodszego w rodzinie;)
Było i winko czerwone, pyszne i co najważniejsze podziałało na humor.
Była i kolacja do wina pasująca idealnie.
I wspólne bieganie co zdarzyło się pierwszy i najprawdopodobniej ostatni raz;P
I zaczęłam pisać to co nieuniknione:)
Czyli ogólnie pozytywnie dzień zakończony.
A dziś rano księżyc przeogromnych rozmiarów chował się za horyzont (niestety nie miałam jak zrobić fotki a  był bajeczny, niemal jak w "Bruce Wszechmogący" (pamiętacie taki film?!) a za chwilę jak zaczęło wschodzić słońce to widok był równie niesamowity, nie mogłam się powstrzymać:


Nowy dzień, nowe nadzieje:)

Edit.
I jeszcze zachód słońca:


7 dni WYZWANIE FOTO {grudzień} – Dzień 7

Temat 7 dnia Wyzwania to Boże Narodzenie.
Dla mnie to takie najbardziej rodzinne i ciepłe święto ze wszystkich, choć od kilku lat nie przepadam za nim, a to dlatego ze nie spędzam go tak jak bym chciała. Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni.....


Wyobraźcie sobie że to domek, maleńki domek w otoczeniu lasu, sypie śnieg, dachy i pola białe, w domku wesoło trzaska ogień w kominku, rozbłyskują lampki na choince, którą ubierają właśnie wesołe dzieciaczki.
Rodzice nakrywają właśnie stół białym obrusem, pod którym jak zawsze leży garstka sianka, już za chwilę wszyscy usiądą razem do kolacji, później będą kolędy i prezenty i pasterka...
Takie Boże Narodzenie mi się marzy i mam nadzieję, że kiedyś będę mogła o takich świętach napisać....

Wiecej Bożonarodzeniowych inspiracji u ULI.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

ale mam dziś podły nastrój:(
po prostu nie podchodzić bo gryzę:(
wrrr...
poniedziałek jaki... nie nie nie!
muszę się wyleczyć z tej chandry i to szybko... tylko jak?

7 dni WYZWANIE FOTO {grudzień} – Dzień 6

Temat wyzwania na dzień 6 to "P".
Tych którzy czekami na zdjęcie Połówki rozczaruję;)
Przed obiektyw poszły pinezki, nie pytajcie dlaczego, jakoś tak wołały do mnie: sfotografuj nas, sfotografuj, to je pstryknęłam. To w sumie to może i miały racje, bo kiedy taka druga okazja mogłaby im się trafić?
Bo kto normalny fotografuje pinezki...?


A więcej inspiracji literką 'P' możecie zobaczyć na blogu Sen Mai.

piątek, 13 grudnia 2013

7 dni WYZWANIE FOTO {grudzień} – Dzień 5

KÓŁKO.


Takie cztery kółeczka dziś pediatra wpisał w bilansie córci. 
Tyle ma wzrostu... uwierzycie?!?
Moja mała córeczka już nie taka mała;)

7 dni WYZWANIE FOTO {grudzień} – Dzień 4

Znów w tyle:( ale wczoraj miałam taki dzień skomplikowany! Ciągle kłopoty jakiś, ciągle coś się psuło, coś było nie tak jak powinno i trzeba było wielu pomysłów żeby to ogarnąć;P
 Temat 4 dnia to POMYSŁ, który u mnie wygląda tak:


Mam głowę pełną pomysłów na obrazy, nawet płótna stoją i czekają, aby myśli się na nich pojawiły i tylko jakaś blokada mi się zrobiła ostatnio, ale coś mi mówi ze i blokada wkrótce pęknie;)

A inne Pomysły można oglądać u Uli

czwartek, 12 grudnia 2013

Nocne (pro)pozycje matrymonialne...

Wczoraj. Późny wieczór, noc chyba nawet bo 23.30 minęła.
Siedzimy z P i oglądamy film.
Telefon dzwoni. O tej porze to co najmniej dziwne, każdy normalny człowiek jak słyszy dźwięk telefonu w środku nocy to raczej spodziewa się tylko złych wieści.
Jeden sygnał i cisza. Numer nic mi nie mówi.
Za kilka minut kolejny sygnał i znów ktoś się rozłączył.
Zaczynam się niepokoić na poważnie i tysiące myśli chodzą mi po głowie.
Za chwilę znów dzwonek, tym razem odbieram.
-Halo.
- Halo ja w sprawie ogłoszenia dzwonie.- słychać niewyraźny głos kobiety.
-Jakiego ogłoszenia? - pytam z niedowierzaniem
- No tego na Paradzie.
- Chyba pani coś pomyliła, nie dawałam żadnego ogłoszenia.
- No na paradzie...-kontynuuje kobieta.
-To naprawdę jakaś pomyłka, żadnego ogłoszenia nie dawałam.- rozłączyłam się.
P mówi:
-Trzeba było wypytać, może ktoś dał twój numer w jakimś ogłoszeniu, trzeba było sprawdzić, dopytać.
- No może i racja- przyznałam- ale ta babka była jakaś niewysłowiona.
Chwilę później telefon znów dzwoni, wcisnęłam telefon P w rękę i nasłuchuję:
- Słucham- P odebrał.
- Oooo czeeeść! Ja dzwonie z tego ogłoszenia na Paradzie- babka swoje, ale wyraźnie bardziej się ucieszyła na męski głos.
- Jakiego ogłoszenia?
- No martymonialnego, no! No tego, że szukasz kobiety...
- Tak?
- No taak.
- A ile ty masz lat?- P pyta
- Dwaaazieścia pięć- słychać odpowiedź.
- No to świetnie! Ja mam 82- P  się rozkręca
-Noooo.... mnie pasuuuuje. A wcześniej to jakaś baba odebrała?
- No tak to moja pielęgniarka była.
-Acha. No to wiesz ja jestem gotowa-  słychać znów pannę, w tle jakieś krzyki, śmichy-chichy i głos panny próbujący uciszyć towarzystwo: - ciiiiicho ku....a!
-Ale wiesz, o tej porze to ja już idę spać- P na to.
- Jaag to spaśśśś? Nie zabawisz się ze mną? to po co ku....a dajesz ogłoszenie?!- panna mocno musiała być wstawiona, dalej nie dało się jej zrozumieć bo coś tam bełkotała i użalała się że nic z tego nie będzie.
P się rozłączył.
Po kilku minutach dostałam SMS:
"To po co dajesz ogłoszenie co?"

Na szczęście dziś nie znalazłam w internecie żadnego ogłoszenia z moim numerem telefonu więc wygląda na to, że pijana kobieta pomyliła po prostu numer...



środa, 11 grudnia 2013

7 dni WYZWANIE FOTO {grudzień} – Dzień 3- Czyli AKCJA LIST!!!!

Temat na dziś to LIST.
Dziś temat dla mnie najważniejszy bo mowa będzie nie o zwyczajnym liście  ale o liście przynoszącym uśmiech i szczęście!
Dziś rano wpadłam przypadkiem na pewien blog i tak mi się wszystko poskładało, to nie może być przypadek, że weszłam tam akurat dziś.
Oto Sztandar akcji i niech on się stanie interpretacją dzisiejszego wyzwania!


Treść maila- czyli też listu jakby nie patrzeć;)

Dzień dobry Stokrotko!
 Robótka nie ma terminu końcowego. Celujemy w Wigilię, jak punkt kulminacyjny, ale w zeszłym roku kartki spływały jeszcze do połowy stycznia. Macie czas! Na Trzech Króli, tradycją hiszpańską, też wystarczy. 

My prosimy, o same kartki, choć niektórzy Robótkowicze w produkcji się tak rozwijają, że dołączają też drobne podarki. Ale to nie jest warunek konieczny. Serio.
Sedno Robótki to: Jedna karta od jednej osoby/rodziny do jednego konkretnego Dzieciaka-Starszaka. Tylko tyle i AŻ tyle. Oni tam czekają na serce w kopercie, na wycelowaną lokalnie i konkretnie ciepłą myśl ze świata.

Trzymają te kartki pod poduszkami, imaginują darczyńców jako członków bliskiej rodziny (często jedynej). 

A my, Chaotyczny Komitet Organizacyjny, czekamy na linki do waszych blogów/twarzoksiążek/forum. Cieszy nas śledzenie wirusa Robótki, co się rozchodzi po internecie jak koła na wodzie ;) 

Cmoki jak smoki w poliko każdej w Was!

Serdeczności,

Bebe


Kochani to tak nie wiele a tak wiele. Zdanie: "trzymają te kartki pod poduszkami...." ciągle dźwięczy mi w uszach!
Mała, maleńka kartka, liścik a może sprawić komuś radość! 
Piszemy kartki z życzeniami świątecznymi, proszę kupmy jedna kartkę więcej, wybierzmy jedną z osób i prześlijmy ciepłe, świąteczne słowo!
Odsyłam koniecznie na stronę BEBE, gdzie można wszystkiego się dowiedzieć o akcji,  można też wybrać osobę, do której wyśle się kartkę.
Mam nadzieję, ze i tym razem nasze serca nie pozostaną obojętne:)

7 dni WYZWANIE FOTO {grudzień} – Dzień 2

Temat na wczoraj (dziś dogonię i będę o czasie, taki mam plan;P) to CZARNO-BIAŁE.
Moja interpretacja wygląda tak:


W tle zdjęcia PRL-owska Warszawa.
Tyle o Wyzwaniu, a teraz prywata: o mojej nowej miłości czyli audiobookach.
A co to ma wspólnego ze zdjęciem, zaraz wyjaśnię.
Czytelniczki i miłośniczki prawdziwych, papierowych książek pewnie mnie zlinczują, ale ja z braku czasu pokochałam wersje elektroniczne książek, ale nie takie do czytania tylko takie do słuchania.
Słucham kiedy tylko mogę, w samochodzie, w domu jeśli Córcia pozwala, czasem zasypiam ze słuchawką w uchu. To jednak wygodne móc "czytać" książkę podczas jazdy samochodem, zmywania, sprzątania, gotowania! Szczególnie mocno chciałabym Wam polecić dwie książki czy też audio-książki, co kto woli, i jedna i druga świetnie wpisują się do tematu czarno-białego:


"Z pamiętnika niemłodej już mężatki" Magdaleny Samozwaniec
Książka pamiętnik niejako, autorka, jak zawsze, z humorem opowiada o współczesnych jej czasach.
Słucha się rewelacyjnie i widzi się w wyobraźni tamten świat, tamte stroje, tamtych ludzi.
Wspomnienia są z czasów wojny jak i z czasów dużo późniejszych napisane przepięknym językiem.


"Rewers" Andrzeja Barta
To książka napisana na podstawie filmu pod tym samym tytułem.
Trochę trudno się słucha na początku bo wspomnienia i teraźniejszość są trochę wymieszane, ale jak już się wciągnęłam to nie mogę przestać słuchać. 
Jestem w połowie mniej więcej i  bardzo mi się podoba. Wczoraj też oglądaliśmy film, gdzie rewelacyjnie główną rolę gra Agata Buzek, film też obejrzałam do połowy, bo nagle w łóżeczku wstała  Stokrocia i powiedziała, że ona też chce oglądać;)  a że było już  grubo po północy to musieliśmy zaprzestać oglądania;P



wtorek, 10 grudnia 2013

7 dni WYZWANIE FOTO {grudzień} – Dzień 1

NA GŁOWIE- to wyzwanie u Uli na wczoraj, bo ja spóźniona trochę jestem.




To miała na główce wczoraj moja mała córeczka- była oczywiście jednym z Aniołków w żłobkowych Jasełkach.
***
Zastanawiałam się długo czy brać udział, czy nie ale stwierdziłam, ze kiedy robiłam te codzienne zdjęcia, kiedy od świtu do nocy gdzieś w mojej głowie rozbijała się myśl o tym jak pokazać kolejny temat to jakoś wtedy miałam więcej czasu na wszystko, więcej dobrych pomysłów i myśli przychodziło mi do głowy, lepiej się ze wszystkim wyrabiałam....
Teraz znów spróbuję, a nuż znów wyjdzie ze mnie kreatywna babka, która jakby ostatnio zapadła w sen zimowy.
Połączę tylko "przyjemne z pożytecznym" i do każdego tematu spróbuję wstawić jakąś osobistą notkę.

Tak, że teraz prywata będzie:

Wczoraj mieliśmy w żłobku wspomniane wyżej Jasełka i spotkanie świąteczne.
Matka się miękka strasznie zrobiła, łzy ukradkiem ocierała co chwilę.
Niestety nie dałam rady przyjść godzinę wcześniej aby pomóc w przygotowaniach, dotarłam w ostatniej chwili przed rozpoczęciem występów.
Najpierw występowały przedszkolaki.  Później występ specjalny czyli maluszki. Najpiękniejsze było to, ze wszystkie dzieci były aniołkami, tyle tylko że starsze miały skrzydełka a młodsze tylko aureolki.
Wzruszałam się, to prawda, ale miałam też mieszane uczucia, bo kiedy te maluchy ( zarówno te większe jak i te mniejsze) weszły do sali wypełnionej tłumnie były takie przerażone! Niektóre płakały inne pobiegły do cioć, jeszcze inne do rodziców jeśli byli w zasięgu wzroku.
I już nie wiem czy to dobrze czy źle takie maluchy stresować.
Może powinny się przyzwyczajać, a może to jeszcze za wcześnie...?
Może jakiś pedagog się wypowie?
No a później był Mikołaj.
Tu kolejna porcja stresu, moja córcia uciekła z ogromnym płaczem do cioci i przez następne kilka minut tuliła się nie patrząc nawet na salę,a ja byłam za daleko żeby ją wziąć.
Po prezent podeszłyśmy już razem, ale i tak się rozpłakała.
Nie obyło się też bez pomyłek, a oczywiście kogo to mogło spotkać jak nie nas: Mikołaj pomylił prezenty, Stokrocia dostała prezent dziewczynki z przedszkola, sporo starszej, o tym samym imieniu i ciocia musiała nam podmienić, na szczęście Mała się nie zorientowała.
No i miałam okazje zobaczyć wszystkie ciocie w tym ciocie od rytmiki i "ciocie od heloł"  jak ja nazywała Stokrocia, na codzień nie dostępne, bo pracują w godzinach południowych :)
Chwilkę posiedziałyśmy, to znaczy postałyśmy, Stokrocia zjadła galeretkę z kilku delicji i zebrałyśmy się do domu, sala jest wstanie pomieścić wszystkie dzieci,  ale dzieci z rodzicami, czasem nawet z obojgiem rodziców i kilka babć, nie dało rady;)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

O wszystkim, czyli życie w biegu

Kolejny poniedziałek i kolejny tydzień zaczyna się dniem wypełnionym po brzegi planem.
Pewnie cały tydzień taki będzie.
Wczoraj nie dotarłam na zajęcia bo zanim naprawili mi samochód ( i tak że w niedzielę udało się to załatwić, gdyby nie P i jego "wpływy" to stałby tam złomek do poniedziałku zanim ktokolwiek zgodziłby się go otworzyć i zobaczyć nie mówiąc już o naprawie) było już po 15, wybrałam się więc w drogę po córcie, wszak i to ponad godzina jazdy.
Wróciłyśmy całe i w dobrych humorach, choć na drodze złapał nas deszcz, co przy temperaturze ujemnej sprawiało, ze jechałam jak na szpilkach, a mimo to nie było aż tak ślisko, na szczęście dziś "na plusie" i po lodzie i śniegu nie ma prawie śladu.
Napisałam wczoraj sms do koleżanki z grupy, niestety zero odzewu, nie wiem czy w takim razie prosić ją o notatki czy też nawet nie próbować.
Ech, dorośli ludzie by się mogło wydawać.
Oby do lipca;P

Z innej beczki teraz: dziś w żłobku mamy spotkanie świąteczne, właśnie przed chwilą zawiozłam ciasto, które jak to zwykle bywa im człowiek się bardziej stara tym gorzej wychodzi. Niestety tym razem też tak było. To szybkie i smaczne gotowane ciasto, wczoraj wieczorem z mamą je robiłam, ale wyszło za gęste, nie chciało się ułożyć, wygładzić, herbatniki, którymi jest przekładane kruszyły się niemiłosiernie, a na koniec jeszcze się okazało, ze jest za mało słodkie:(
Jak pech to pech, ale mam nadzieje, że jakoś się zje.
I jeszcze pani dyrektor zapytała mnie czy przyjdę z godzinkę wcześniej żeby pomóc to wszystko ogarnąć.
Nie wiem jak dam radę, gdyby to było innego dnia to pewnie bez problemu, ale poniedziałek i środa to dla mnie najtrudniejsze dni w pracy, bo zazwyczaj nie udaje mi się wyjść nawet o czasie tylko kilkanaście minut później, a dziś dwie godziny wcześniej, no nie wiem, zobaczymy.

A jakie ubranka dziś w szatni były, bo prośba była, aby dzieciom na dziś przygotować ubranka bardziej reprezentacyjne. Aż mi wstyd jak zobaczyłam te kreacje....
U la la, będziemy jak te szare myszki:(
Ale córcia i tak dziś rano poprawiła mi humor i żadne najpiękniejsze ubranka tego nie zmienią.
Ubrałam ją rano, a ona popatrzyła na siebie i powiedziała:
Jestem taka jak mama. 
Jak ksieźnićka:)
I tego się trzymajmy!

niedziela, 8 grudnia 2013

Po co komu w zimie chłodzenie?

Jak nie urok to ból głowy.
Rano odpaliłam silnik w samochodzie, pomimo mrozu odpalił bez zarzutu. Idealnie niemal.
Szyby tylko nie chciały się odmrozić, ale cóż to, lata  swoje ma to może przecież jakieś niedogodności posiadać, choć zazwyczaj z ogrzewaniem żadnych problemów nie miałam.
Jednak kiedy po przejechaniu kilku km ogrzewanie nadal nie ruszyło a ręce na kierownicy mi skostniały to już nie miałam złudzeń, że to nic takiego. W dodatku temperatura silnika zaczela sie niebezpiecznie podnosić. Kiedy dojechałam do najbliższej stacji było już 110 stopni:-(
Tak wiec zamiast na zajeciach siedze w oczekiwaniu na pomoc....
A jeszcze po Córcię musze pojechać...
Adieu zima jest piękna!

sobota, 7 grudnia 2013

Ksawery i Mikołaj. Oryginalna nie będę.

Ksawery sobie wczoraj poszalał! W południe przeszła pierwsza śnieżyca, gdzie w ciągu kilkunastu sekund swiat za oknem przestał byc widoczny, zrobiło się ciemno, szaro i nie widać bylo zupełnie nic. Po kilkunastu minutach odpuściło trochę, ale kiedy kiedy po kilkudziesięciu minutach zaczęło sie od nowa szef zarządził natychmiastową ewakuację. Myślę ze gdybysmy zostali do końca dnia to mogloby sie okazac ze droga do domów zajmie nam kilka godzin. Momentami nie bylo widać końca maski samochodu! w dodatku na ulicach byla jedna szklanka, opony na zimowe zmieniłam dzien wcześniej, a mimo to nie moglam wyjechać na ulicę, która byla lekko wyżej i minęło mnie kilkanaście aut zanim ktoś sie ulitował i mnie "podepchnął". 

Za to drzewa w ogrodzie byly tak bajecznie wymalowane śniegiem jak na kartkach świątecznych....
No i późnym wieczorem -zapewne przez ten wiatr- dotarł "Mikołaj"....

środa, 4 grudnia 2013

O zasypianiu, czyli co kto słyszy:)

Zasypianie to jest u nas ciężki temat.
To znaczy zależy dla kogo, dla P na ten przykład to specjalnie ciężki nie jest, bo on potrafi wszędzie w każdej pozycji i o każdej porze zasnąć, niestety Córka tych zdolności nie odziedziczyła, więc zasypianie to każdego wieczoru jest długa historia.
Od jakiegoś czasu opanowaliśmy pewien sposób na zasypianie, które zazwyczaj trwa kilka, może kilkanaście minut: otóż leżymy sobie wszyscy przy zgaszonym świetle i rozmawiamy, to znaczy rozmawiamy ja i P, a Stokrocia próbuje zasnąć, leży sobie między nami, tarmosi dłoń (zazwyczaj mamy) nie zwracamy na nią wtedy uwagi nawet jak próbuje się wcisnąć do dyskusji ( raczej nie próbuje ), oczywiście nie używamy jej imienia żeby nie zwracać jej uwagi i po kilku minutkach dziecko śpi.
Wczoraj leżymy tak sobie kilka minut w ciemnościach,  rozmawiamy, córcia się tuli, zdawała się już nawet odpływać, a ja opowiadałam P akcję wieczorną jak to zapytałam się Córci czy mogę na chwilę wyjść z domu do samochodu po zakupy, czy zostanie sama przez te kilkanaście sekund, na co mała ochoczo się zgodziła i mówię mniej więcej tak:
- I wiesz jak tylko zamknęłam drzwi za sobą, to Ktoś zaraz zaczął w niebogłosy wykrzykiwać : Mamo wluć! Mamo! Mamooooo!
A na to Córeńka cichutko:
- I wieś, to byłam ja!

niedziela, 1 grudnia 2013

Zmiany noworoczne...

Z Nowym Rokiem i ja kilka zmian chciałam wprowadzić na blogu.
Po pierwsze chyba pora Stokroci dać jakieś blogowe imię bo troche to meczące tak ciągle Stokrociować, a i czasem nie oddaje tego co chce napisać. Wielokrotnie Szminka nazywala Małą Daisy więc niech tak może zostanie? A może coś podpowiecie.
Po drugie chciałabym, wprowadziś dialogi męsko-damskie. I trójkowe też bo i takie sie już zdarzają. Z Połówką ciągle i nieustannie gadamy, mówimy, dyskutujemy, poczucie humoru mamy może specyficzne i nie każdego będzie to smieszyć, ale jednak dla mnie te scenki warte są zapisania. Umyka to gdzieś a czasem zdarzają się prawdziwe perełki.
Tak przyznaję „pożyczam” to od Oli, ale przecież nie zamierzam z nią konkurowac, bo ona i Skarb są bezkonkurencyjni, ale to moja mama blogowa, wiec mam nadzieje, ze nie będzie mi miała za złe, ze niedaleko pada jabłko od OliJ
Wrzucam też nową zakładkę Marzenia do spełnienia. Bo niby czemu miałabym się ograniczyć do tych pięciu wypisanych? Przecież może być ich całe mnóstwo. A zrealizowane będę odkreślać i opisywać!

I chcę być bardziej otwarta na blogu. Czasem długo się zastanawiam czy coś opisac, czy nie. A jak już napiszę to niejedna notka zostaje w wersji roboczej. Muszę mniej myślec a więcej pisać. Nie żeby zaraz pisać bezmyślnie, ale żeby nie zastanawiać się nad poprawnością polityczną czy społeczną po prostu pisać co myślę i nie ważne co myślą o tym inni.
No i chciałabym, żeby choć raz ujawnili się ci którzy czytają bez komentowania. Wejść jest dużo, komentarzy mało, więc takie moje małe marzenie....
Mam nadzieje, że z nowym rokiem blog będzie ciekawszy i bardziej radosny i że w życiu będzie tak samo;)