środa, 30 października 2013

Rozsypana...

Hej, spieszę donieść, że żyję. Jeszcze.
Nie najlepiej się czuję, byłam u lekarza, mam antybiotyk, powiedziała, że po trzech dniach będzie poprawa...
Telefon mi zgłupiał, nie mam internetu, nie mam Was nawet jak czytać, bo w pracy to wiadomo, czasem się nie da i już. Nie mam tez do Was kontaktów, bo resetowanie wszytsko mi zeżarło:( blondynka karty nie wyjęła, bo tak to może cokolwiek by zostało... ale najgorsze jest to że to resetowanie nie pomogło i internetu ciągle nie mam:(

czwartek, 24 października 2013

Codziennik

Żyję, żyję, ale ledwo:(
Przechodzi mi... trochę, tylko jeszcze nie wiem na kogo...
Stokrocia na razie  (odpukać w co się da) zdrowa, biega do żłobka bardzo chętnie, a ostatnio atrakcji nie brakuje: mieli wizytę Strażaków! I co dzień rano kiedy przychodzimy i Mała siada w szatni pokazuje na zdjecia na tablicy i mówi: Ja siedziłam w taaakim duzim siamochodzie:)
A dziś jedziemy do Dziadków i znów komentarz Stokroci:
-Bedę kajmić kujki, i na koniku będę jeździła, i na faćcie...
Wie ktoś moze co to jest faczka? hi hi;)

niedziela, 20 października 2013

Przymusowa zmiana planów i coś do posłuchania...w końcu DZIAŁA:)

Jak to zazwyczaj bywa plany się walą i życie żyje swoim scenariuszem.
Nie było imprezy u Dziadków, dużego tortu ani prezentów czekających już niemal od tygodnia od blogowych cioć.
Rozłożyło mnie kompletnie. Wieczorem po naszej mini imprezce złapał mnie taki kaszel, ze ledwo mogłam załapać powietrza, P zarządził ze natychmiast stawia mi bańki i leżę przez weekend i albo mi przejdzie albo w poniedziałek do lekarza. Jakoś nie bardzo przechodzi:(
Wczoraj Stokrocia leżała ze mną, ale dziś dopadła ją jakaś "głupawka" normalnie, biega, skacze ( głównie po mnie), śpiewa, tańczy! Gada niemal bez przerwy jak nie do mnie to do P, jak nie do P to do miśków, piesków, balonów... karmi mnie makaronem i przynosi do picia soczek;)
Kochana jest:)
P dziś też jest kochany, zrobił obiad a ja sobie mogłam poleżeć, inna sprawa ze chyba dziś nie byłabym w stanie zwlec się z łóżka żeby ugotować cokolwiek, wszystko mnie boli jakbym jakaś potłuczona była, a najbardziej przepona od kaszlu:( okropne.

I chciałam Wam coś zamieścić do posłuchania, miało być do wczorajszej notki ale nie wyszło.

Filmiki już działają, to chyba wina mojego zbyt słabego internetu w domu, ze nie mogły się wczytać. Nie ma opcji wstawienia pliku do posłuchania wiec są filmiki- ale one nie są do oglądania, wiec wizji niet tylko fonia;)


ABICIADŁO


KOCHAM CIĘ





sobota, 19 października 2013

Dwa latka;)

Dziś Stokrocia kończy dwa latka.
Kiedy to zleciało? Jak to mogło tak minąć niepostrzeżenie?
Dopiero co pisałam: Szczęśliwe a tu już taka panna  mądra i gadulińska.

Może w takim razie jakiś mały bilans:

Waży ok 12 kg.
Uwielbia układać puzzle, klocki, malować, bawić się w "kółko graniaste" i "baloniku nasz malutki", uwielbia kiedy czyta się jej książeczki i kiedy ona "czyta" książeczki swoim misiom.
Jest bardzo radosnym dzieckiem, uśmiecha się prawie cały czas.
Rano wita dzień uśmiechem i buziakiem na "dobry dzień".
Lubi się kąpać, w wannie najchętniej spędziłaby cały wieczór.
Lubi stać na krześle w kuchni i patrzeć albo "pomagać".
Nie rozstaje się ze smokiem i nie chce też rozstać się z pampersem.
Bardzo aktywnie uczestniczy w zajęciach angielskiego w żłobku.
Lubi rytmikę, ostatnio bardzo często w domu wygrywa na zabawkowych organkach gamę, sama.
Potrafi powiedzieć cały wierszyk "Abecadło..."
Potrafi cześciowo powiedzieć wierszyki: "Na straganie w dzień targowy...", "Leń", "Okulary"
Uwielbia piosenki Fasolek, zwłaszcza "Zuzia lalka..." która potrafi zaśpiewać sama.
Śpiewa tez "Kocham Cię..", "Mały miś...",
Potrafi ułożyć puzzle z 15 elementów. Puzzle 6 i 8 elementowe układa w kilka sekund.
Bardzo nie lubi się czesać.
Bardzo nie lubi odkurzacza.
I podobno wygląda jak maleńka kopia mnie;)


A tak to bylo dwa lata temu: część I, część II i część III.



piątek, 18 października 2013

Tojt z sejsuśkiem

Dziś rano kiedy jechałyśmy do żłobka Córcia mówi do mnie:
- Jadłam tojcika.
-Torcika jadłaś- dopytuję z niedowierzaniem
- Tak, tojcika, taki majutki, z sejduśkiem.
- A gdzie jadlas takiego torcika?
- Na śtole jadłam. Taki z sejduśkiem.




Nie wiem czy jej się to przyśniło, czy może w żłobku jakieś urodzinki świętowali, czy może potrafi czytać w moich myślach....
Stokrocia ma jutro urodziny, ale P nie może spędzić ich z nami, dlatego takie mini urodzinki robimy dziś, z mini torcikiem, z mini świeczuszką. 
A jutro jedziemy świętować u Dziadków, a czekają tam prezenty od blogowych cioć. Wiecie, ten blogowy świat jest naprawdę niezwykły i pewnie zaskoczy mnie jeszcze nie raz.

:)

Wieczór.
Ja i P robimy coś w kuchni, Stokrocia bawi się w pokoju.
Jest cicho więc biegnę natychmiast zobaczyć co robi, a Mała leży przy ścianie zaglądając
pod rozłożoną kanapę.
-Co robisz myszko?-pytam
-Siukam waś!- odpowiedziała bez namysłu;)

środa, 16 października 2013

Zaległości czyli grzeczne dziecko to początek...problemów;)

Pytacie w komentarzach o zdrowie Stokroci i o bańki, ja bez internetu byłam, więc odpowiedzieć było trudno.
Stokroci przeszło, byłyśmy w poniedziałek na kontroli było już dobrze, został jednak katar wiec dla pewności dwa dni spędziłyśmy jeszcze w domu. 
Czy bańki pomogły? Chyba tak, na najbliższej wizycie u lekarza dopytam jeszcze o szczegóły: miedzy innymi o to jak to jest z tym leżeniem po bańkach- mnie zawsze uczono ze po bańkach trzeba odleżeć dwa-trzy dni co najmniej a w instrukcji jest napisane ze wystarczy 20-30 minut, jeśli stan chorego nie wymaga leżenia- i jak już się wszystkiego dowiem to może na serio się z nimi zaprzyjaźnię.
Niestety mnie zaczęło rozkładać, tak ze wczoraj rano czułam się tak jakbym się nie czuła, i dziś jest podobnie.
W dodatku musiałam trochę popracować, bo niestety jest taki program w firmie, który obsługiwać umiem tylko ja wiec praca w domu nas dopadła. Trochę pracowałam z Małą na kolanach, na jednej połowie ekranu mój program, na drugiej Krecik, później Mała pobiegła do swoich układanek, puzzli i kolorowanek, bo ostatnio bardzo polubiła kredki.
Siedzi i bawi się sama, to znaczy z misiem i z pieskiem, bo co chwile słychać:
Misiu widziś telaź będziemy lisiować. Choć piesiek ziobać jak fanie, widziś? Idziemy telaź tam.
Po kilku minutach wyłączam się, więc na to, co Stokrocia mówi  i skupiam się na pracy, żeby szybciej skończyć, ale po kilkunastu kolejnych minutach oświeciło mnie, ze jak się dziecko tak spokojnie bawi samo to trzeba się baczniej przyjrzeć.
Nawet nie trzeba się było baczniej przyglądać, wystarczyło się obejrzeć za siebie....
Prześcieradło wymalowane długopisem, piłka, podłoga, dywan, osioł i puzzle wymalowane mazakami....



O ROGALIKACH i rogalikach....PILNE!!!

Z ostatniej chwili i na szybko bo czasu mało, tylko do 13.00!!!!
ROGALIKI  można zjeść TUTAJ!
Takie:

A ja korzystając z okazji opowiem o innych rogalikach.
Poszłam ze Stokrocią po pieczywo, i Mała chciała zeby jej kupić bułećke i logalika.
Kupilam więc bułeczkę i rogala z sezamem, bułeczke zjadła po drodze, rogalik został do domu.
Daje jej rogala po powrocie a ona obejrzała z wszystkich stron oddała mi i mówi:
Mamo, to jest dla kulek:)

Zapewniam, ze te u Szminki nie sa dla kurek. I powiem Wam w tajemnicy, ze one razem z M-ową powyjmowały z nich kalorie, tak że nie idzie w bioderka;P

wtorek, 15 października 2013

Urok chwili...

Dziś na spacerze Stokrocia bawiła się liśćmi, zbierała i rozrzucała orzechy, a ja w tym czasie pstrykałam zdjęcia (całkiem udane, nie powiem). 
W pewnej chwili Stokrocia podbiega do mnie i teatralnym szeptem mówi: 
Mamo, mam pomyśł!  
Przykucnęłam i pytam: tak kochanie, co to za pomysł?
 A Mała na to dalej szeptem: Kocham cię! 
I pobiegła dalej się bawić;)


piątek, 11 października 2013

Bańki....

Musiałam szybko dojrzeć do decyzji o zakupie baniek. Doktor zaleciła, ale nie miałam, więc chciałam kupić... kiedyś, ale jak wczoraj pojechałam do Małej a okazało się, że poprawa nie jest zadowalająca to zaczekałam jak zaśnie i natychmiast ruszyłam do apteki. 




Pierwsza moja myśl była taka, żeby jej postawić jak śpi, ale pomysł odrzuciłam, bo mogłaby się mocno wystraszyć gdyby się obudziła a obudziłaby się na pewno, bo piżamkę miała jednoczęściową, więc nie dałoby się niezauważalnie.
Podczas czytania instrukcji obchodzenia się z tym ustrojstwem stwierdziłam, że przecież nie będę eksperymentów na dziecku robić wiec najpierw spróbuje na sobie;) no i gładko poszło, łatwe pomyślałam i odłożyłam "zabieg" do rana.
Jeszcze podczas nocnej pobudki na mleko przygotowywałam Stokrocie że rano postawimy bańki na plecki, tak że jak tylko sie obudziła to bardzo chętnie się zgodziła, a dodatkową zachętą było włączenie bajki w TV;) 
Leżała grzecznie, aż dziw. Nie wierciła się, nie marudziła, tylko.... 
No właśnie tylko postawienie tych baniek, a raczej utrzymanie ich na skórze było nie możliwe. 
Nie mam pojęcia, dlaczego, jak czyta to jakiś specjalista w stawianiu baniek to chętnie się dowiem, co było powodem. Zasysało się ładnie a kiedy tylko "odczepiałam" pompkę bańka odpadała, próbowałam na wszelkie sposoby, inną bańką, w innym miejscu, na natłuszczoną skórę, bez natłuszczenia, bańki odpadały i już. 
W końcu odpuściłam po kilkunastu próbach. Ubrałam Mała, bo cóż było robić.

P wymusił na mnie żeby m jeszcze raz spróbowała na sobie: na mnie bez problemu, z oliwką i bez oliwki bańki się trzymały. No to się zawzięłam i jeszcze raz położyłam Stokrocie i o dziwo tym razem wyszło bez problemu. Z tym ze dwie odpadły jak się Mała zaczęła niecierpliwić, ale i tak chyba spełniły swoja rolę, bo ślady zostały wyraźne.

Mam nadzieje, że wszystko zrobiłam jak trzeba i że Mała zawalczy z chorobą szybko i skutecznie. 

Stresuje się trochę, bo moja mama powiedziała ze co jak co ale baniek to ona Małej nie postawi więc teraz się boję, czy aby na pewno wszystko zrobiłam tak jak powinnam.

wtorek, 8 października 2013

Jesienne chorowanie....i miasto bez doznań tym razem.

Wczoraj znów wyjazd tym razem Poznań służbowo.
Targi, ale o tym nie będzie, bo nie ma o czym po prawdzie: bez sensu było, mało wystawców, jedyne co było fajne to Strażacy, którzy mieli tam chyba że dwa swoje stoiska, tam chociaż coś się działo. Po za tym nudne kongresy, na stoiskach nie było z kim rozmawiać, bo w większości hostessy, które po za rozdawaniem ulotek i wizytówek nie wiele wiedziały o prezentowanych podmiotach...

A po powrocie do domu okazało się, ze poranny kaszel Stokroci nasilił się, że jest "brzydki" i że ma okropny katar, udało się jeszcze umówić do pediatry no i "wysłuchała" zmiany w oskrzelach: antybiotyk i dwa syropki. Dr poleciła też bańki, ale te niestety dopiero muszę zakupić.
Tak wiec chorobowy sezon chyba i my możemy uznać za rozpoczęty:(
Niestety.

Planowałam też dwa spotkania z super dziewczynami, ale niestety nie wyszło, choroby na każdym kroku :( choć w sumie to pewnie wtedy nie zdążyłabym dojechać do domu na tyle wcześnie, żeby pójść z Małą do lekarza, więc nie ma tego złego.
Zjedliśmy więc tylko szybki obiad w Starym Browarze podziwiając architekturę miejsca.
I ciastko "na ulicy".

Jak ktoś widział zamarzniętą blondynkę jedzącą sernik przy deptaku to to byłam ja!
Ale sernik...mmmm palce lizać!




czwartek, 3 października 2013

...

Chyba dojrzałam do napisania o ważnych wydarzeniach z naszego życia, o których wolałam milczeć zastępując je lekkimi notkami czy po prostu zdjęciami.
Podziało się ostatnio u nas, oj podziało.
Dużo nerwówki, chwil przykrych i nieprzyjemnych, dużo słów potrzebnych i niepotrzebnych, wypowiedzianych, napisanych...ale chyba w końcu zaczyna wracać spokój. 
Popełniłam straszny błąd dając kolejną szansę K- chciałam chyba za wszelka cenę ułożyć swoje życie "jak należy", skończyło się to źle, mam tylko nadzieje, że Stokrocia nie będzie pamiętać tego okresu i że nie skrzywdziłam jej tym. Związek a raczej to co usiłowałam nazywać związkiem rozsypało się nim się jeszcze zdążyło zbudować.
Czasami człowiek jest tak zaślepiony ze zupełnie nie dostrzega pierwszych objawów, później przymyka oko na niektóre problemy, czasem się w porę obudzi a czasem meczy się przez resztę życia...
Ja się ocknęłam chyba jeszcze w porę, ale mam przeczucie że ciąg dalszy jeszcze przez jakiś czas będzie mnie prześladował.
Tak czy inaczej kolejny rozdział w moim życiu się zakończył i piszę to z wielka ulgą.
Co przyniesie dalej los...zobaczymy.
Dziś znów jestem "samotną mamą" choć nie taka samotną jak kiedyś.
Połówka jest bliżej nas niż kiedykolwiek, a ja nie mogę wyjść ze zdziwienia jaki ma kontakt z Małą, jak się nią zajmuje każdego dnia, w jaki sposób rozmawia,  bawi się. Z jaką chęcią myje butelkę po mleku i z jaka radością zakłada jej kalosze... I jak wiele maja wspólnych cech....
I miliony rozmów ze mną, o wszytskim i o niczym....
Trwaj chwilo aż bym chciała zaśpiewać......


wtorek, 1 października 2013