piątek, 31 maja 2013

Warsztaty z psychologiem....


W jedną z sobót w żłobku zaplanowane zostały warsztaty z Panią psycholog
Podstawowe zagadnienia to:
Agresja u dzieci.
Jak zachęcić dziecko do współpracy?
Co zamiast karania?
Pochwały.
15 kroków "Dam radę"

Nie wiem nawet, od czego zacząć.
Może od rodziców.
W żłobku jest ok 16-20 osób, w przedszkolu trochę więcej, razem więc ok 40.
Zapisanych na warsztaty było podobno "dużo". Wszystkich przyszło 7, z tym, że od jednej dziewczynki było oboje rodziców.
Mało tego, planowo rozpoczęcie było o 10.00. Przed 10 byłyśmy tylko we dwie. Reszta towarzystwa dotarła do 10.20.
No, ale przyszli.
Większość nie przyszła, choć się zapisali-, bo dwa tygodnie wcześniej dostaliśmy informację, ze takie szkolenie ma się odbyć i ze chętnych do udziału prosi się o wyrażenie tej chęci. I dzień wcześniej pani jeszcze pytała czy się nie rozmyśliłam, i pewnie pytała nie tylko mnie, ale pozostałych rodziców tez.
Jak już pisałam w żłobku jest dwoje dzieci, które przejawiają sporą agresję w stosunku do innych dzieci, choć nie tylko, bo do "cioć" też? Chłopiec i dziewczynka: gryzą, biją, kopią, drapią.
Ich rodzice oczywiście na tych warsztatach nie byli.
Czy coś więcej na ten temat można dodać?
Myślę, ze chyba większości się po prostu wydaje ze nikt im nie będzie mówił jak mają swoje dzieci wychowywać, w końcu to oni są rodzicami i wiedzą najlepiej.
Ale pani psycholog na prawdę nie mówiła jak należy wychowywać, wskazywała tylko możliwości, omawiała problemy, ale absolutnie nikomu nie mówiła jak ma być rodzicem!

Same warsztaty były ok. Można było nakreślić swoje problemy, dopytać o wszystko. Pani miała swój program, który chciała nam przedstawić wyjaśniając powody skąd się takie zachowania biorą i omawiając możliwości w jakiś sposób można próbować je rozwiązać.
Zaczęła od zadania pytań, które z początku wydawały się banalnie łatwe, ale tylko pozornie.
Myślę, ze akurat to jest dobre ćwiczenie do wykonania dla obojga rodziców, bo wiele można się dowiedzieć, a pytania są następujące:

Jakim jesteś rodzicem? W czym jesteś najlepszy, jako rodzic?
Co by powiedziało twoje dziecko?
Co by powiedział Twój partner?
Co na ten temat uważasz ty?

Naprawdę polecam wziąć kartkę, a drugą dać swojej połówce.

Dość szeroko omówiliśmy temat agresji wśród dzieci, powody i możliwości działań.
O karach też było trochę, a później dość szeroko omówiliśmy te "15 kroków".
W teorii wydaje się całkiem ciekawym sposobem.
Jak będzie w praktyce- jeszcze nie wiem, bo choroba Małej pokrzyżowała nasze plany, ale będziemy próbować tym sposobem nauczyć się samodzielnego zasypiania, albo korzystania z nocniczka- jeszcze nie wiem, co jako pierwsze spróbujemy zrobić.
Relacje na pewno zdamy, bez względu na wynik.
Takie spotkania od czasu do czasu dobrze człowiekowi robią. Zawsze to trochę inne spojrzenie na rodzicielstwo, zobaczenie pod innym kątem swoich błędów, ale tez umocnienie się w tym, co robimy dobrze.
Po za tym można bliżej poznać rodziców innych dzieci ( ha, nawet nie wiedziałam, że takie gwiazdy do tego żłobka chodzą!) nie w sensie żeby się zaraz zaprzyjaźniać - choć może byłoby miło gdyby się z kimś udało, ale w sensie ze poznać różne spojrzenia na sposoby wychowania. Jestem pewna że z dwoma z mam, które na tym spotkaniu były  bez problemu znalazłybyśmy wspólny język, bo podejście do mamowania mamy bardzo podobne, a nawet i zainteresowania wspólne się znalazły.
Może tylko pani psycholog była mało doświadczona, widać było, że się stresuje, była też bardzo ostrożna w odpowiedziach na pytania, ale widać taki urok psychologów;) Generalnie pozytywnie, warto było te trzy godzinki posłuchać, porozmawiać i pomyśleć.



czwartek, 30 maja 2013

Udało się...

Jeśli ten post sie publikuje to znaczy że sie udało i ze właśnie jesteśmy w drodze.... i że jeszcze duuużo km przed nami.
Zapewne o internet tam gdzie jestesmy nie będzie łatwo więc opisze wszystko po powrocie.
Posty na każdy dzień będą się publikować automatycznie.
Udanego weekendu;)



Blogging every day: day 4 :-) na łatwiznę;)

To  ja też dzis pójdę łatwiejszą drogą i  odpowiem na pytania, które w zabawie zadała K:

Książka czy film?
Książka, choć ostatnio może niewiele czytam to jednak uwielbiam usiasć sobie wieczorem z książką i przeniesć sie w inny świat. Film nie daje aż takich możliwosci;)
Film czy serial?
Film. Seriale ulubione też mam oczywiscie, ale jeśli wybarć trzeba to zdecydowanie wolę film.
Kino ambitne czy "odmóżdżające"?
A to zależy od nastroju. Uwielbiam komedie, ale kino ambitne też nie jest moi obce.
Koszula czy piżama?
Jeli już to koszula. Nie lubię piżam
Stringi, figi czy szorty? ;)
Figi.
Seks przy zapalonym świetle czy zgaszonym? ;) (no co, nic innego mi do głowy nie przychodzi:D)
No jak to przy zapalonym oczywiście;) Nie zeby zaraz wszystko rozświecić ale tak zupełnie po ciemku... nie!
Kot czy pies?
Najlepiej rybki;p
Obiad domowy czy na mieście?
Ostatnio zachwycam się możliwosciami domowych obiadów, ale uwielbiam jeść na mieście. Zwłaszcza kiedy jestem w podróży. Ja w ogóle uwielbiam jeść!
Ulubiony film.
Moze mało ambitnie ale jak ulubiony to z pewnością ten: Asterix i Obelix- Misja Kleopatra. Oglądałam go niezliczoną ilosć razy i chyba znam na pamięć
Ulubiona książka
"Znaczy kapitan" Karola Burhardta
Morze czy góry?
Nie potrafię wybrać i jedno i drugie uwielbiam.
No może jednak góry ociupinkę bardziej;)

środa, 29 maja 2013

Szpinak...


Szpinak jak powszechnie wiadomo źródło witamin i inne bla bla bla nie jest chętnie zjadany zwłaszcza przez dzieci.
Ja, jako dziecko wiedziałam że takie cos istnieje, ale nie jadłam nigdy, jakoś tak wyszło. Choć może to i lepiej, bo nie miałam żadnego urazu z nim związanego, czyli ze jakieś przymuszanie do jedzenia nieokreślonej zielonej papki w przedszkolu czy coś podobnego.
Szpinak odkryłam dość nie dawno i spróbowałam pełna obaw i...Przepadłam.
Uwielbiam go.
W pierożkach, w naleśnikach, z jajkiem, z serkiem...
Wczoraj na kolację zrobiłam smażonego dorsza i właśnie szpinak z serkiem.
Stokrocia bardzo niechętnie zjada wszelkie rośliny, poza owocami, których jada dużo, do zjedzenia warzyw trzeba ją namawiać albo niepostrzeżenie przemycać na widelcu "pod mięsem".
Tak reaguje na wszystkie warzywa, ale próbujemy oczywiście niezmęczenie, dobry i kęs czy dwa;)
Wczoraj, kiedy podałam jej zielone liście na widelcu pierwszy odruch był oczywiście: "nie", ale spróbowała... I też przepadła.
Zjadła cały szpinak, przegryzając tylko od czasu do czasu rybką.
I jeszcze wołała: sinaćka daj;)

wtorek, 28 maja 2013

Blogging every day: day 2 :-) Gadułkowo;)

Trzeba chyba jednak zebrać się i napisać co nieco.
Jak sie powiedziało A to trzeba i B powiedzieć, wczorajszy post był zgodnie z zaleceniami Moaa krótki, ale przecież co dziennie nie będę pisała że mi sie nie chce;)
Nie jest tak, ze brak mi energii czy coś.
Dzieje się dużo, nie mam żadnego "bezsłońcowego" dołka, tylko z pisaniem mi jakos nie po drodze.
Niby siadam i niby piszę tylko jakoś się to nie klei.
Zapisuje w roboczych i zamykam.
Już kilka takich postów "zroboczyłam" ale do publikacji się "toto" nie nadaje.
W garsć sie trzeba wziać wiec i coś stworzyć.

Stokrocia wczoraj ze mną do domu w końcu wróciła. Wiem, jak bardzo lubi spędzać czas u Dziadków, ale juz chyba i ona tęskniła za mamą i domem.
Są też minusy tej swobody : przede wszystkim nauczyła sie wymuszać wszystko płaczem i krzykiem.
Na Dziadków działało, na mnie nie. Mam nadzieję, że dzień, dwa i wróci do normy.

I gada, gada cały czas.
I "po swojemu" i tak że zrozumieć doskonale można o co chodzi.
A przy tym robi się już mała mądralińska:
***
Babcia pomaga jej założyc butki a ona mówi:
Nie pomagaj, maś sioje buciki.
***
Je swój ulubiony owoc czyli granata, a w granacie wiadomo głównie pestki. W pewnym momencie przestała jeść wyjmuje pestkę z buzi i mówi:
Chyba kanieńcik.
***
Wczoraj dostałam od Córci laurkę i mówię do niej:
Sama taką śliczą laurkę mamie zrobiłaś?
Tak i ciocia Kasia.
Ciocia Kasia Ci pomagała?
Tak, pomagła.
Ale ty jesteś kochana córeńka, śliczne serduszko wykleiłaś, dziękuje Ci bardzo kochanie. Jesteś kochaniutka.
Dziekuje.

Na stole stoi butelka z woda, Stokrocia woła pić ale w szklaneczce ma swoją herbatke, podaje jej wiec szklankę ale ona pokazuje wyraźnie na butelkę.
Biorę więc butelkę do ręki i udaję ze nalewam do szklaneczki i podaję jej na co ona:
Nie otelaś! (nie otwierasz)
Moja mała mądrala, widać już że nie da się oszukać byle czym;)

poniedziałek, 27 maja 2013

Nie chce mi się...

Jakaś niecheć mnie do pisania wzięła.
Muszę sie zebrać...
Może to pogoda mało wiosenna, a może zmęczenie bo ostatnio wszytsko na wysokich obrotach.

Dużo myśli w głowie mi sie kotłuje, nic nie jest proste, nic nie jest poukładane...
Napiszę o tym wszystkim jak sie jakoś pozbieram.
A tymczasem miłego tygodnia;)





czwartek, 23 maja 2013

Rodzina...


Dziś o rodzinie będzie.

Moja rodzina jest baaaardzo duża, ale jak ma być inaczej jak mój tata miał 8 rodzeństwa a mama 11, musi być duża;)
W dodatku my jesteśmy taką "dziwną" rodziną, że utrzymujemy kontakty nie tylko z tymi najbliższymi, ale również z tymi dalszymi krewnymi, czyli np. z rodzeństwem moich dziadków i ich dziećmi...
Stąd też, kiedy w weekend majowy ostatnia siostra mojego dziadka zamówiła mszę za rodzinę i zarządziła zjazd z tej okazji to zjawiło się trochę ponad setka osób a i tak z połowa nie przyjechała;)
W ubiegłym roku również mieliśmy taki zjazd rodzinny, tylko od strony Babci. Było chyba ze 150 osób. Kilkoro kuzynów się skrzyknęło i wszystko przygotowali: wynajęli sale żeby było gdzie usiąść, ale już "prowiant" trzeba było przynieść samemu. Do tego przygotowali drzewo genealogiczne, które miało długość chyba z 10 metrów;)


Drzewo-było co czytać;)

Do tego drzewa to też się kuzynka przyłożyła i już lepiej nie będę wnikać ile archiwów kościelnych musiała odwiedzić- naprawdę chylę czoła.
Powiem Wam, że super takie spotkanie, może, dlatego że było to spotkanie "dobrowolne" to znaczy na wesele np. to, co niektórzy  idą, bo nie wypada inaczej, tutaj przyszli tylko ci, którzy czuli taką potrzebę. Niektórych ludzi zarówno na jednym jak i na drugim spotkaniu nie znałam, ale to była dobra okazja żeby właśnie się poznać;)
Ja mam tylko dwie siostry.
Stokrocia też raczej takiej ogromniastej rodziny już mieć nie będzie:(
Super jest mieć taką wielką rodzinę;)

I tu powiedzenie się trochę nie zgadza, bo nawet na zdjęciu nie jest dobrze, bo się wszyscy nie mieszczą;)

środa, 22 maja 2013

Pomóżcie...co na prezent?

Z uwagi na to że czytają mnie same kreatywne, pomysłowe, mądre, urocze i piękne osoby (wystarczy cukru bo w biodra pójdzie) chciałam Was prosić o radę.
Moja chcrześnica za kilka dni kończy 5 lat i szukam inspiracji na prezent.
Na pewno odpadają wszystkie lalki, bo ona nie bawi sie lalkami i nigdy sie nie bawiła.
Za to uwielbia konie, ale bez przesady na konia to mnie raczej nie stać.
Myślałam o takiej  pościeli, ale nie wiem czy pięcioletnie dziecko się ucieszy z takiego prezentu, chociaż ona do tego stopnia te konie kocha, że nawet zdjęcia z gazet, na których są konie wycina...
Liczę na Was...

Scenki Gadułkowe...


Moaa zaprosiła do zabawy, która polega na tym, że przez tydzień trzeba codziennie pisać post.
No to piszę! :-)
Logo zabawy z boku, można się przyłączyć, ale trzeba się zgłosić do  Moaa - KLIK.

Z życia codziennego Stokrotek:
Wiatrówka nie daje nam się za bardzo we znaki, krostek jest dosłownie kilka, gorączki nie ma, już biega roześmiana i gada cały czas.

Scenki Gadułkowe idą dziś na tapetę:
Oj gadatliwe mam dziecko trzeba przyznać. Buźka jej się nie zamyka prawie wcale, a jaka ma przy tym anielską cierpliwość do mnie;)
Bo ja wcale taką świetną mamą nie jestem:(

TV w domu nie mamy, więc kiedy jadę do rodziców to chociażby wiadomości oglądam z zapartym tchem, i tak się wgapiam w to pudło, Mała bawi się obok gadając cały czas, więc ja jej tylko przytakuje, a odbiega do zabawek, gada i bawi się dalej, aby za chwilę znów przybiec. Patrzę na nią kątem oka, ale pozostałymi "okami" patrzę w telewizor a Stokrocia coś do mnie mówi, przytakuję już któryś raz, ale Mała nie odchodzi, więc się wsłuchuję, co dziecko mówi:
-MAMA BAWIĆ KOŁO (mama pobawmy się w kółko graniaste). Bez nerw, bez krzyku powtarzała to kilka razy zanim się matka zorientowała....

Niefortunnie się obróciłam i uderzyłam łokciem w szafkę, ale tak uderzyłam ze usiadłam i łzy same płynęły, na co przyszła Stokrocia, przytula i mówi:
MAMA, NIE PACIEJ. Pocieszka mała.

Stokrocia ma taki mały dywanik z Kubusiem Puchatkiem, na którym siada i się bawi. Jak do pokoju przybiega piesek to oczywiście jak to piesek nie siada na podłodze tylko n dywaniku a wtedy Stokrocia krzyczy:
NIE SIEDZIEJ PIESIEK! NIE SIEDZIEJ!

Ten tydzień Mała jest "na wakacjach" z Dziadkiem ( na wakacjach tak mówiłyśmy z siostrą jak byłyśmy małe i nocowałyśmy u którejś z cioć). Jak tylko usłyszy dzwonek telefonu biegnie ile sił w nogach i woła: MOJA MAMUSIA DZIONI! I nie ważne, że mama akurat siedzi obok;)


PS prośba do dziewczyn które maja dostęp do zamkniętego- bardzo proszę o komentarz pod ostatnim postem.



wtorek, 21 maja 2013

Pasażer "na gapę"...

Dziś rano niepostrzeżenie wskoczył mi do samochodu...
Wróć, wróć! Jakie wskoczył?! Ślimak?!
Chociaż kto go tam wie, skoro zewrałam go z wysokości ok 2m to może on i skakać potrafi, a nawet latać, bo inaczej jakby się tam dostał?

Dziś rano zarwałam kilka gałązek bzu z zamiarem wstawienia ich do wazonu.
Jakież było moje zdziwienie kiedy na miejscu okazało się, że bez porusza "rogami";)

Zgodził sie nawet na mini sesyjkę, i naprawde , mówie Wam naprawdę się do mnie uśmiechał!
Jest śliczny i taki maleńki - mniejszy od kwiatów bzu.






Szkoda, że Stokrocia go nie widziała.
Zna już wierszyk i powiedziałaby:
SIMAK, SIMAK POKA JOGI
DAM SIELA POGI!


poniedziałek, 20 maja 2013

Codziennik w skrócie...

Jestem.
Skrót informacji bieżących na szybko, rozwiniecie nastąpi w... najbliższym czasie;)

1. Warsztaty z psychologiem.
2. Chyba ospa wietrzna.
3. Rozgadana Stokrocia.
4. Zamiary dietowe...znowu:(
5. Jak sie pozbieram to napiszę wiecej, szczególnie na pierwszy temat.

A tymczasem udanego poniedziałku!

                           ***
W poniedziałek na pierwszej lekcji Jasio pyta szeptem kolegę:
- Ty, która godzina?
- Ósma dwadzieścia.
- A niech to, ale ten tydzień się wlecze.

piątek, 17 maja 2013

Ale, że to już...?

Stoję dziś przed lustrem i próbuję jakąś megaszybką namiastke makijażu wykonać, po chwili przychodzi Stokrocia, przygląda sie uważnie, po czym wystawia do mnie małą buzię i mówi: MAMA, MALUJ MNIE!

czwartek, 16 maja 2013

Głównie o mieszkaniu...


Widzę, że tu jakieś pospolite ruszenie niemal mój poprzedni wpis wywołał;)
Kochane, ja się bardzo cieszę z wyniku, bo 4 to super ocena! Ale ja nigdzie nie napisałam, że jestem niezadowolona ani że to źle...
Ja napisałam, że nie najlepiej.
No, bo nie najlepiej- przecież jak wszystkim wiadomo najlepsza jest 5...

Rozpakowujemy się ciągle, każdego dnia kolejne rzeczy lądują na swoim miejscu, powiększa się też lista zakupów, bo część rzeczy musimy dokupić, jak choćby prozaiczne kosze na odpady czy wieszaczki na ręczniki, niemniej jednak teraz z radością wracamy do domu, a świadomość, ze możemy sobie normalnie przygotować obiad i korzystać do woli z dobrodziejstwa, jakim jest lodówka... ha ha ha wiem, ze dla wszystkich  lodówka  to wcale żadna rewelacja, żeby tak się nad nią rozwodzić a tylko sprzęt, który po prostu był, jest, i być musi, ale dla mnie to super innowacja hih;)
Pralki tylko ciągle nie mamy, bo jest w serwisie... ale będzie, tak nam obiecali;)
Nie mamy też telewizora, ale zupełnie mi nie przeszkadza jego brak i chyba nawet nie będę zabiegać o żaden odbiornik. Może w końcu będę miała czas na malowanie, na czytanie książek…
Stokrocia już się odnalazła i chyba nawet polubiła nowe mieszkanie. Na razie tylko prysznic napawa ją lękiem, bo wcześniej miałyśmy wannę, ale i prysznic oswoimy;)
Musimy też cos zrobić z zasypianiem, bo to ciągle jest nie do przejścia, mała potrafi zasypiać nawet półtorej godziny... mało, kto się oprze leżeć półtorej godziny w ciemnym pokoju i nie zasnąć, a ona tak. Ja nie zawsze. Ma ktoś jakiś pomysł na nauczenie zasypiania? chętnie skorzystam...

I na tym zakończę temat mieszkaniowy- do następnej przeprowadzki- bo już się monotematyczna robię, a ile można o tym samym słuchać?!

Teraz żłobkowo. W sobotę mamy spotkanie (szkolenie?) z psychologiem.
Znów jest problem z dwójka dzieci, które są agresywne wobec innych dzieciaczków: gryzą, biją, drapią i wszystko, co jeszcze można sobie wyobrazić...
Wracam do pracy, bo czas ucieka a ja dalej z wszystkim mam zaległości…
Wielkie zaległości mam też w Waszych blogach, ale niestety w pracy jak to w pracy, nie zawsze można sobie pozwolić na kilka minut przerwy, a w domu jak na razie jest co robić, po za tym moja sieć tam ma jakiś minimalny zasięg, ze ledwo zadzwonić można obawiam się wiec, że internet nie zadziała…


środa, 15 maja 2013

wtorek, 14 maja 2013

Weekend z zadyszką...

Szalony weekend za nami:nad morze mnie nie wyniosło, w góry też nie... tym razem to inny rodzaj "szaleństwa".
Przeprowadzkęe mamy za sobą...
Ci którzy czytają zamkniętego bloga są bardziej w powody wtajemniczeni, ale już śpieszę wyjasnić: z powodów nieporozumień z poprzednią wynajmujacą musiałyśmy w trybie pilnym poszukać innego mieszkania i w ostatni weekend oprócz (całodziennych) zajęć na uczelni, imprezy firmowej i niedzielnego kolokwium zdążyłam w trybie megaszybkim zaliczyć przeprowadzkę a nawet parapetówkę;)
Ale od początku:
W piątek wyszłam z pracy dwie godziny wcześniej, pobiegłam do mieszkania i zaczęłam pakować kartony, po czym wypchałam nimi samochód po brzegi.
Pojechałam odebrać klucze i odrobinę się przeraziłam, bo mieszkanie było że tak powiem w stanie surowym niemal. Zostawilam wiec kartony i pojechałam po Stokrocię do żłobka.
W planach miałam jakiś obiad w polowych warunkach w "nowym" mieszkaniu, ale niestety warunki jeszcze na to nie pozwoliły, pojechałyśmy więc do Puszczy na krótki spacer i szybki obiad a później jeszcze zajrzałyśmy do firmy bo przed planowaną sobotnią impreza chiałam dopracować kilka szczegółów... późnym wieczorem dotarłysmy do moich rodziców, gdzie stokrocia miała spędzić weekend.
W sobotę rano wyruszyłam na uczelnie. Okazłąo sie ze mam dwie godziny wolnego w ciągu dnia z powodu odwołania jednych zajeć udało mi sie więc wyskoczyć Okno na Warszawę a później objechać kilka miejsc i porobić zdjecia, a nawet mimo deszczu wypić kawę przy stoliczku pod gołym niebem... później dalszy ciąg zajęć, które skończyłam późno po 21...
Na żadne zakupy czasu nie miałam więc pomógł mi tata Stokroci, i tym oto sposobem udało nam sie zorganizować "parapetówkę" czyli tatara i po lampce ulubionego wina;) a jak parapetówka była to chyba można uznać ze mieszkanie jest zamieszkane;)



Przy winie czytałam wiec materiały i notaktki na niedzielne kolokwium... spać sie położyłam ok 1 a o 5 już znów czytałam notatki... jak mi poszło? Mam nadzieję, że dobrze, ale akurat w tym wypadku wszytsko jest możliwe....
W niedziele na pierwszych zajęciach myślałąm, że zasne... w mieskzaniu nie miałam jeszcze czajnika więc kawy nie miałam jak zrobić, przed 8 bufet był jeszcze nie czynny a wykładowca nie zrobił przerwy wiec siedziałąm powstrzymujac sie od ziewania i zaśnięcia...
Później kawa i kolokwium...
I znów kawa i ćwiczenia...
I znów kawa i znów ćwiczenia...
W drodze powrotnej udało mi sie nabyć łóżeczko (kolejne, to już chyba trzecie, które zakupiłam.... nie pytajcie jakim sposobem, ale moge śmiało startować w konkursie na skręcanie łóżeczka na czas;)) pojechać do starego mieszkania spakować pozostałe rzeczy, oddać klucze, przywieźć rzeczy do nowego, częściowo rozpakować stojące kartony, skręcic łóżeczko, przygotować szafki kuchenne i ....pojechać do Małej.
Ale chyba sie starzeję, na poczatku poprzednich studiów potrafiłam siedzieć do 3-4 nad ranem i o 8 zacząć normalnie zajęcia a teraz byłam tak zmęczona, ze ledwo dojechałam do domu....
Wczoraj Stokrocia zapoznawała się z nowym lokum... nie mogła się bidulka odnaleźć, ale każdego dnia bedzie lepiej;) a jeszcze w żłobku znów mamy "gryzonia", a nawet dwa... jeden ugryzł wczoraj Stokrocię w paluszek, ma tochę spuchnięty i zaczerwieniony:(



7 day PHOTO CHALLENGE {May} – Day 6 i 7



Wstawiam zdjęcia na szybko...

Miasto... w sobotę, przy okazji odwiedzin w stolicy, pobiegałam trochę z aparatem po mieście, ale stwierdziłam, że te zdjecia nadaja się tylko na oddzielny post o Warszawie, do której chyba dopiero dorosłam i która naprawde jest piękna i nie potrafię sie zdecydować na jedno jedyne zdjecie, o temacie miasto...

Odwiedziłam też imprezeę "Okno na Warszawę" i zdjęcie plakatu promujacego tę imprezę zostało foto na temat dnia 6 czyli MIASTO.
Impreza zawierała w zasadzie wszytko: i najnowsze plany modernizacji i historię i prawdziwych Warszawiaków, i muzykę i przedstawienia i konkursy, można tam było odnaleźć cały przekrój miasta! do wyboru do koloru, każdy mógł znaleźć coś dla siebie,  w dodoatku chyba nigdy nie znałam nikogo tak bardzo zaangażowanego w Warszawę i jej życie jak jeden z Organizatorów - zapewne pozostali też są tacy, ale miałam okazje poznać tylko Pana Jarka- niesamowity człowiek!


MIASTO:

A na temat BUZIAKA z którym miałam niemały problem wybrałam obraz, a właścieiw kubek z nadrukiem obrazu.... 
Można co prawda podyskutować czy buziak to to samo co pocałunek...
Może więc wyjątkowo napiszę temat po angielsku, bo tłumaczenie dopuszcza obydwa znaczenia;)

KISS:

Dziękuję bardzo wszystkim, którzy mnie odwiedzili i ULI za organizację tej wspaniałej zabawy;)

niedziela, 12 maja 2013

;)

Nie zapomniałam o Wyzwaniu, wczoraj z aparatem gonilam po mieście, ale dziś kolokwium wiec wszystko musiało zaczekac :-P
Do poniedziałku więc:)

piątek, 10 maja 2013

7 day PHOTO CHALLENGE {May} – Day 5

Dzisiejszy temat do SZCZEGÓŁ.

Pierwsza myśl to był jakiś szczegół architektoniczny, ale...
ale z powodu braku czasu na bieganie po mieście w poszukiwaniu czegoś interesujacego tym razem znów pójdę na łatwiznę...

Druga myśl to że na zdjeciu pojawić sie powinien jakiś diabeł, bo podobno w szczegółach tkwi... ale najbliższy jaki mi przychodzi do głowy to chyba w Łęczycy siedzi, ale to trochę za daleko, po za tym nie wiem czy zgodził by się na sesję....

Ale, choć niestety zdrowe odżywianie jak na razie omija mnie szerokim łukiem ( już niedługo! ) to zwracam bardzo dużą uwagę na składniki wody którą pijam.
Nie można zobaczyć ich gołym okiem, a mało kto czyta etykiety.... a warto zaznaczyć, że na polskim rynku chyba  tylko dwie  wody są z taką ilością magnezu....

Dziś więc moja interpretacja tematu wygląda tak:





7 day PHOTO CHALLENGE {May} – Day 4

Temat na dziś OWOCE.

Dziś jednak bez efektów specjalnych, jednak chyba przeceniłam swoje mozliwosci czasowe i organizacyjne, ale zrobię wszytsko żeby skończyc Wyzwanie, w końcu to przecież wyzwanie...


czwartek, 9 maja 2013

Kosiam...

Zasypianie...
Stokrocia układa sie na poduszcze obok mnie. Za chwile wydaje polecenie: JEKE! (rękę) po czym ściska kurczowo moją dłoń, miętosi swoimi malutkimi paluszkami, przytula a to do policzka a to do brzuszka....
Przyjmuje przy tym najdziwniejsze pozycje....
Kocham cię bardzo- szepcze jej do uszka, a ona wtedy odwraca sie do mnie i obejmuje mnie za szyje, przytula sie mocno i mówi: TEŚ KOCHAM BAJDZIO!
Czasem śpiewamy kołysanki, czasem opowiadam bajki, a czasem zasypiamy po cichutku...
Poranki też zaczynaja sie od KOCHAM BAJDZIO!
A ja bardzo kocham te wspólne chwile;)

środa, 8 maja 2013

Codziennik...

Muszę sie jakoś pozbierać i w pracy i w domu.
Na biurku mam stertę (dokładnie stertę który wygląda jak sterta siana!) dokumentów, w komputerze pootwierane kilkadziesiąt różnych okienek, których nie  mogę pozamykać aż nie zakończę spraw...
A w domu szykujemy sie do przeprowadzki....
W dodatku w weekend impreza w Warszawie, w której firmowo bierzemy udział i na której niestety mnie nie bedzie bo mam akurat zajęcia....
Stokrocia wczoraj nie chciała wracać ze mną ze żłobka, czyli kryzys chyba zażegnany...
I mówi, ciągle mówi i trzeba by się zmobilizowac do napisania o tym notki "ku pamięci" bo szybko umykają takie rzeczy.
I jestem taka dumna bo pięknie mówi: plosie bajdzio i dledobly;)
Za to mamy chyba jakiś bunt... ale o tym innym razem.
Uciekam sie porzadkować, bo za chwilę nie znajdę biurka pod tymi papierami....

7 day PHOTO CHALLENGE {May} – Day 3 Czyli po górach, dolinach...


Dzisiejszy temat: MAJ

Maj to dla mnie najpiękniejszy miesiąc, piękna zieleń, kwiaty na drzewach i krzewach, kwiaty w ogródkach, ukochane barwne tulipany i przepiękne majowe konwalie, śpiew słowików i innych ptaków i rechot żab i ten wszechobecny zapach wiosny.
Ale kiedy myślę o maju to myślę o majówce i to wcale nie o takiej jak pewnie teraz większość z Was pomyślała:, czyli nie o długim weekendzie majowym, nie o wyjeździe, odpoczynku ani nawet o pikniku.
Majówka znaczy dla mnie cos zupełnie innego.
Bardzo bym chciała takie właśnie zdjęcie zamieścić, ale niestety jest to chyba niemożliwe: w tamtych czasach (jak to strasznie zabrzmiało) nie miałam jeszcze aparatu, a teraz, choć jakiś aparat mam ze sobą niemal zawsze to nie ma gdzie takiego zdjęcia zrobić, bo po prostu ( w każdym razie w moich okolicach) takich majówek już nie ma. To ja może powiem w końcu, o co mi chodzi:
Dawno, dawno temu.... Kiedy byłam nastolatką, kiedy zaczynał się maj zbieraliśmy się wieczorową porą przy krzyżu lub kapliczce i odprawialiśmy majówki. Chłopcy najpierw szli do lasu, wycinali młode brzózki i wkopywali je przy kapliczce, później stawiali ławki. Dziewczyny przynosiły kwiaty do wazonu, dekorowały drzewka. Wieczorem, kiedy słońce zaczynało się chować a żaby rozpoczynały koncert szliśmy wszyscy pod kapliczkę i "odprawialiśmy" majówkę: Litanię, kilka pieśni maryjnych.... We wsi wtedy taka cisza była, ze  tylko było słychać z różnych stron śpiewy majówkowe. Przy płomykach świec, czasem zalewając książeczkę albo ubranie gorącym woskiem... Po majówce zazwyczaj jeszcze trochę siedzieliśmy i plotkowaliśmy, żartowaliśmy, czasem chłopcy jakieś psikusy robili, a to którąś z ławki zrzucili, a to żabę złapali....
A później odprowadzaliśmy się do domów, jak się któraś dziewczyna chłopakowi spodobała to dobra okazja była, żeby chwilę dłużej z nią porozmawiać....
Na koniec maja, po ostatniej majówce uschłe już brzózki chłopcy wykopywali i szliśmy wszyscy do lasu na polanę, aby wspólne spalić te drzewka. Zazwyczaj robiło się z tego normalne ognisko do późnych godzin nocnych....
Ech to były czasy...
Człowiek zachwycał się rozgwieżdżonym niebem, rechotem żab, śpiewem słowików czy zapachem trawy, teraz fb, tweeter, każdy wie, kto, z kim jest w związku, kto, z kim się pokłócił... Nawet nie trzeba wychodzić z domu... Tylko to chyba jednak jakaś uboższa wersja życia...

Kiedy w weekend jeździłam po swojej wsi żadna z kapliczek nie była przystrojona, przy żadnej nie śpiewa nikt majówki, we wsi obok przy kapliczce była tylko grupka osób- nie nastolatków tylko raczej staruszków, nie było brzózek ubranych kolorowa bibułą, mroku ani świec...

 Zdjęcia majówki niestety z przyczyn wymienionych na początku załączyć nie mogę, zdjęciem na wyzwanie niech dziś będą majowe konwalie, które jeszcze nie rozkwitły.




A dodatkowo chwale się fotkami Kapliczki, zdjęcia zrobione 2 maja.
W kapliczce były świeżutkie tulipany w wazonie wiec widać, że jest to miejsce odwiedzane, są ławeczki, więc może nawet majówki bywają....

Na rozstaju dróg...








A kiedy miałam lat kilka, czyli za młoda byłam jeszcze na majówki przy kapliczkach (choć pamietam, że wieczorami nasluchiwalam z podwórka śpiewu majówkowego) wtedy majówki robiłyśmy z Babcią. Na czas majowy kredens w pokoju u Babci zamienial sie w ołtarzyk, byly swieże kwiaty i obowiazkowo świeczki, zapalene wieczorem. Szłyśmy razem z siostrą do babci i wieczorem śpiewałysmy litanię i pieśni. Na koniec maja Babcia tez nam robiła uroczyste zakończenie: byly ciastka, cukierki (wiem, teraz to zadna atrakcja ale kiedyś takie rzeczy byly od święta;) ).



wtorek, 7 maja 2013

7 day PHOTO CHALLENGE {May} – Day 2

Dzisiejszy temat to ULUBIONY KOLOR.
Majowa zieleń.
Zdecydowanie w żadnym innym miesiacu zieleń nie jest już taka "zielona".





Wyzwanie Fotograficzne i krótko o majówce....

Tyle mam do napisania tylko czasu brak.
Zastanawiałam sie czy podjąć majowe Wyzwanie u Uli  bo czasu brak, ale przecież z czasem to zawsze jest tak, że mamy go na to na co tak naprawde chcemy, więc brak czasu to żadna wymówka, moze zdjęcia nie bądą jakieś najpiękniejsze, ale liczy się zabawa i "coś robienie", prawda?
Będzie mobilizacja do codziennego pisania notek;)
Weekend minął szybko i pracowicie.
Sezon grilowy chyba można uznać za otwarty bo na sobotniego rodzinnego grilla zjechalo sie trochę ponad setka osób.... fajnie mieć taką dużą rodzinę;)
Z poworotem do pracy problemu nie miałam, a wiem, ze niektórzy nie miogli się odnaleźć;)
Wczoraj ok 16 dzwonię do klienta, któremu miałam sie przypomnieć po majówce a on do mnie zdziwiony: A to już jest poniedziałek...?! tja;)
Wracajac do Wyzwania, tematy na maj:


Dzień pierwszy: TWOJA FRYZURA

Jak mówiłam fajerwerków proszę sie nie spodziewać, niestety nie mam burzy loków, o których bardzo marzę ale Matka Natura poskąpiła...
Zazwyczaj spięte na szybko, zwinięte i złapane sponką, no chyba że uda mi sie wstać wcześniej od Małej i je podkręcić, ale niestety bardzo rzadko się to zdarza....



środa, 1 maja 2013

O wszytskim i o niczym, czyli nudy...

Jak tam Majówka mija? Jak co roku niespodzianki z pogodą nie ma....
No dobrze, nie będe złośliwa, sama o mały włos nie wyjechałam...
Jutro jak pogoda nie będzie jakaś skrajnie nie użyteczna, to wybieramy się (służbowo niejako) na piknik do Puszczy.
Dobre i to;)
Już nawet nie obiecuję, że zdjecia będą, bo pewnie znów aparatu nie zabiorę.
Mała dziś jakaś senna i bez apetytu, co do niej zupełnie nie podobne, więc trochę się martwię czy to nie początek,, znowu jakiegoś przeziębienia. Zobaczymy jutro.
O żłobku nie napisałam, a jest o czym, bo Mała nie płacze już zostając.
Nie ucieka, nie wtula się. Idzie sama trzymając mnie za rekę, nie bierze żadnej maskotki z korytarza -wcześniej był taki "rytuał" przebierałam ją, szłyśmy do koszyczka, wybierała sobie misia i z misiem szła na salę. Teraz wchodzi sama, bez misia i bez krzyku. Idzie do cioci i do dzieci a czasem nawet zrobi jeszcze papa:)
Wczoraj po południu odprowadzała ją TA ciocia, której się wcześniej bała, ale też wszystko było ok, najpierw tylko ciocia była odrobinę zestresowana, ale po chwili juz rozmawiało się nam normalnie.
No i podobno wraz z nową panią, która jest od tego tygodnia, dzieci słuchają muzyki poważnej...