poniedziałek, 29 kwietnia 2013

O pikniku i uczelnianym weekendzie....



Piknik piątkowy oczywiście się udał, po za tym, ze aparat wzięłam ze sobą, ale został w samochodzie, więc zdjęcia tylko telefonem, a z aparatem w telefonie jest coraz gorzej, bo plama różowa jest już bardzo mocno widoczna a ostrości zwłaszcza przy obiektach w bliskiej odległości nijak nie można złapać:( ale co się odwlecze to nie uciecze... podobno;)
Łosia nie spotkałam, ale ślady kopyt i owszem, czyli bywają tutaj.
Ślady "dzikiej działalności" dzików również i to na sporym kawałku lasu, musiało chyba coś dobrego tam do jedzenia być, że tak przekopały... A może... Trufle tam rosną? Hi hi;)
Było też sporo ludzi, w końcu pogoda była w sam raz na odpoczynek po za miastem. Stokrocia wkreciła się też na imprezę grupki młodzieży... mieli piłkę, podchodziła coraz bliżej i bliżej, obserwowala aż końcu wzieła piłkę i sie bawiła;) a póżniej dwie dziewczyny z grupki dołączyły do zabawy;) a kiedy Stokrocia oddała im piłkę, przypadkiem wrzucili ja do rzeki.
Piłkę nie Stokrocie oczywiście;)
Później odwiozłam Stokrocię do babci na całe dwa dni, bo weekend na uczelni.
Dawno już nie zostawała bez mamy, więc trochę się obawiałam czy nie będzie płakać i jakież było moje zdziwienie, kiedy przyjechałam w niedziele a ona nie rzuciła mi się na szyję z utęsknieniem a tylko dała buziaka i wróciła do dalszej zabawy....
A na uczelni.... Oj mówię Wam jak mi tego brakowało;) Zachłysnęłam się normalnie tym wszystkim!
Grupę tylko mamy taką sobie, w większości są to dziewczyny zadzierające nos wyżej niż księżniczki z bajek.... Ledwo skończyły studia licencjackie, jeszcze nie bardzo wiedzą, co tu robią, bo pewnie mama im kazała coś jeszcze skończyć, ale są tak zarozumiałe i każdego, kto nie jest "z ich roku" czy "z ich kierunku" uważają za kogoś gorszego.... Druga grupa jest znacznie "normalniejsza" niestety z grupą pierwszą wspólnie mamy większość zajęć.
W ogóle te studia są ZUPEŁNIE różne od poprzednich, niewyobrażalnie różne i to w sposób bardzo pozytywny;) Ale Dziekanat jest dokładnie taki jak w większości  dowcipów....


piątek, 26 kwietnia 2013

Piknik...


Nie samym żłobkiem człowiek żyje, tak.
My też mimo że żłobek ostatnio nam większość myśli zapełnia to jednak nie dajemy sie im zdominować i czasami musimy odpoczać od tego.
"Kilkadzieści" km jazdy i już jestesmy w innym świecie, tam gdzie czas płynie wolniej a natura jest na wyciągnięcie ręki.

W obiegłym tygodniu zrobiłyśmy sobie mały piknik, jeśłi pogoda dzis sie nie popsuje to znów wyruszymy odpoczać. Stokrocia jest szczesliwa bo może się wybiegać do woli bo miejsca jest dużo, a ja nie biegam za nią z okrzykiem tu nie wolno! biega gdzie chce i ile chce;) Dziś  jeśli pogoda sie nie popsuje też mamy zamiar wybrać sie do Puszczy, tylko dziś chciałabym zabrać ją również na spacer wgląb lasu a nie tylko na trawkę.
Tam w głębi jest tama bobrów ( w ubiegłym roku jeszcze była, ale to Park wiec na pewno nikomu nie przyszło do głowy nic burzyć), jak sie ma odrobinę szczesica to mozna spotkać dzięcioła a nawet rysia;)
Mnie się jeszcze marzy spotkanie łosia ale chyba jednak wolałabym go spotkać raczej z daleka niż oko w oko;)
A jutro na zajecia, i już wagarow na pewno nie bedzie:)
Udanego i pogodnego weekendu Wam życzę;)

I jeszcze odrobina Puszczy:

 Takiego łosia chciałabym spotkać;)
 Miejsce jest przygotowane do piknikowania;) 

Zdjecia są marnej jakości bo miałam tylko telefon, w którym coś sie porobiło z ostrością i kolorami- n środku każdego zdjecia wychodzi mi różowa plama:(

Plac bobrzej budowy

Zdecydowanie muszę zapamietać aby do bagażnika wrzucić baleriny....

Daj się lubić u Artura Andrusa;)

Jesteśmy pesymistami, nosimy nosy na kwintę i nie użmiechamy sie do siebie- czy Wy tez macie takie wrażenie?
Dziś na blogu Artura Andrusa przeczytalam tekst z uśmiechem na ustach:) z reszta lubie czytać i słuchać Andrusa wiec nic w tym dziwnego, że sie szczerzę do monitora czytujac jego blog.
Bardzo mi sie podobają szczególnie słowa tej poisenki, gdyby co niektórzy smutniejsi wzięli ja sobie do serca;)


Możesz nosić okulary,
Możesz kontraktować zboże,
Czesać się jak Zygmunt Stary,
Jesteś orzeł. Orzeł może.
Spodnie możesz nosić szersze,
A na bluzce wilkołaki,
Ręcznie przepisywać wiersze,
O, na przykład taki:

Ref:
Człowieku! No przecież,
Jak sam nie chcesz, to się nie ciesz,
Ale niech cię tak nie peszą,
Ci, co się do ciebie cieszą,
Chudzi, grubi,
Starzy, młodzi,
Daj się lubić,
Co ci szkodzi?

Możesz wracać z biblioteki
O nieprzyzwoitej porze,
Regulować brwi i rzeki,
Jesteś orzeł. Orzeł może.
Możesz tutaj i gdzie indziej
Zbierać grzyby, szczaw i miętę,
Z zaskoczenia śpiewać w windzie
Ludziom z różnych pięter:

Ref:
Człowieku! No przecież,
Jak sam nie chcesz, to się nie ciesz,
Ale niech cię tak nie peszą,
Ci, co się do ciebie cieszą,
Chudzi, grubi,
Starzy, młodzi,
Daj się lubić,
Co ci szkodzi?
A tutaj mozna przeczytać i posłuchać oryginału:   Orzeł może

środa, 24 kwietnia 2013

Reakcje żłobkowe....


A w żłobku....
Wczoraj znów Mała została z płaczem, były dwie ciocie, w tym ta jednak na widok, której Stokrocia reagowała płaczem, tyle, że wyszła po nią druga ciocia, a ta siedziała z dziećmi przy stoliczku i nawet na nas nie patrzyła. Płacz był, mniej przeraźliwy niż ostatnio, ale jednak....
Później byłam u Pani a omówić sytuację.
Ustaliłyśmy ze to chyba jednak bunt małej przed żłobkiem, ale zapewniła mnie, że dalej będzie obserwować i Stokrocię i ciocie...
Powiedziała też jedno zdanie, które nie daje mi spokoju, ale może trochę przesadzam....
Cóż, będę obserwować dalej zachowanie Małej...
Dziś nie chciała iść SIAMA, choć jeszcze kilka dni temu nie pozwalała się zanosić tylko biegła sama od samochodu do budynku.
Dziś na pytanie: a dlaczego nie chcesz iść sama powiedziała bez zastanowienia: BOJE CIOCI....
Nosz kurde, ze tak sobie powiem.
Dziś buty były na miejscu wiec udało nam się przyjechać kilka minut wcześniej, była tylko jedna ciocia, taka trochę na dystans. Stokrocia poszła na nóżkach, czyli sama za rączkę, bez większego entuzjazmu, ale też bez płaczu, podała rączkę cioci i poszła do sali....
Naprawdę nie wydaje mi się, żeby to zachowanie było takim :"widzimisię" Stokroci, tam chyba jednak coś musiało się wydarzyć....

Kopciuszek...


Nie, nie ani nie wystawiamy żadnego przedstawienia ani tym bardziej nie nawiedził nas żaden książę na białym tudzież innym rumaku. Bez rumaka też nie.
Wczoraj miałyśmy jakiś "dzień świra" z powodu butów, ale od początku:
Do żłobka (o reakcjach i relacjach żłobkowych będzie później) miałyśmy wyjść kilkanaście minut wcześniej żeby sprawdzić reakcje Małej na inną ciocię, odrobinę już spóźnione, bo Stokrocia oczywiście akurat dziś spała znacznie dłużej niż zwykle, ubieram ją szybciutko do wyjścia, sięgam po buciki i.... jest tylko jeden. Przeszukiwanie naszego wcale przecież nie za dużego pokoiku. Pod łóżkiem i za łóżkiem, za szafkami, w łóżeczku, w końcu nawet w ubrankach przygotowanych do prania, no wszędzie i nie ma. Jak kamień w wodę. Idę wiec do szafy gdzie mamy różne buciki i te za małe i te za duże... Niestety okazuje się, ze te za duże też już za małe.... Po prostu pięknie. Wciskamy jedyne, w które jeszcze nóżka weszła i jedziemy do żłobka. Przebieram Stokrocię szybciutko, sięgam na półeczkę z butami i... oczywiście pusto. Przebiegłam szybciutko korytarz zaglądając na pozostałe półeczki, bo czasem przez pomyłkę ubranka czy buciki po spacerze trafiają do sąsiada, ale nie tym razem. Do sali, więc wchodzimy boso.... Zabieram za małe buciki, w których Młoda przyjechała, bo jeszcze jej wcisną i będzie się musiała na spacerze męczyć, od biedy to te "po żłobku" na spacer się nadają, bo są to pantofelki tyle ze chyba trochę dziś na nie było za zimno. W porze śniadania popędziłam wiec do najbliższego sklepu, aby kupić jakiekolwiek buciki, a ze i tak miałam odwiedzić żłobek, aby porozmawiać o dzisiejszym poranku, to przed spacerem Stokrocia powinna mieć buty:-) Kupno butów dla Małej to materiał na kolejny post niemalże, jest to niemożliwe, aby kupić dobre bez przymierzenia, no, ale nie bardzo miałam alternatywę. No tak mogłam przełożyć buciki w szatni od dziecka obok, ale jakoś nie przyszło mi do głowy, hi hi:-P
Tak czy inaczej buciki dostarczyłam na czas.
Po południu przyszłam po Małą, z sali pani ciocia Kiga ją przyniosła na rękach w jednym buciku, bo... drugi gdzieś zaginął:-P Ubieramy w szatni kurtkę, czapkę, schylam się po buty... Chyba nie muszę pisać, że były... o dwie polki dalej:-) Oczywiście, co się okazało, ze za duże... Ale nowe wiec Stokrocia w samochodzie rozpracowywała nadzwyczaj łatwy sposób zdejmowania. Wysiadłyśmy z auta, ona koniecznie (jak wszystko ostatnio) idzie sama, poszłam zamknąć bramę i po chwili biegłam za nią, a ona radośnie uciekała trzymając buta w dłoni....
Po powrocie do domu poszukiwanie porannej zguby od nowa i już na spokojnie. Wszędzie, dosłownie wszędzie nawet tam gdzie było to kompletnie nie możliwe. Tym bardziej, ze przedwczoraj przyniosłam ją śpiącą z samochodu i nigdzie nie biegała ani wczoraj wieczorem ani wczoraj rano.  Z przypominaniem sobie wszystkich czynności od wczorajszego wieczoru i nic.
A jednak znalazł się:
Bucik jest zapinany na   rzepy... Ja mam szlafrok frotte... I bucik wisiał sobie cichutko w łazience na dole szlafroka...

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Żłobkowo cd....

Jestem po rozmowie z Panią Dyrektor i właścicielką Żłobka, bo dziś rano reakcja Stokroci była taka sama: czyli płacz, kurczowe trzymanie się mojej szyi, wołanie: nie!
Wczoraj po usłyszeniu słowa "żłobek" w rozmowie- dotyczącej zupełnie czego innego- zareagowała natychmiastowym: ciocia Kasia nie! A w nocy obudziła się z płaczem mówiąc znów: ciocia Kasia nie!

piątek, 19 kwietnia 2013

Urodziny?

Stokrocia zaskakuje mnie na każdym kroku...
Z ostatniej chwili:
Siedzimy sobie na obiedzie na miescie, lokal jest położony przy dość uczęszczanej trasie, na parkingu autobus a w środku kilkadziesiąt osób, sama młodzież. Po zjedzonym posiłku wstają, słychać gitarę i śpiew: "dziękuję Ci Jezusku za to co mam w brzuszku" . Śpiew ucichł a Stokrocia: TO LAT, TO LAT!




A może to dlatego, ze ma dziś swoją drugą osiemnastkę. Kolejna za 16,5 roku:-D

Obawy żłobkowe....


Od dwóch dni Mała nie chce zostawać w żłobku.  Płacz jest ogromny, wtula się, trzyma i za nic nie chce zostać dobrowolnie....
Coś chyba jest nie tak. Zawsze zwracam uwagę na jej stosunek do żłobka, bo w końcu jeszcze nie potrafi powiedzieć czy coś jest nie tak, wiec mogę tylko obserwować jej reakcje.
Ostatnio odeszły dwie panie a przyszły dwie nowe, młodziutkie, studentki jeszcze.
Zawsze z dystansem do nowych "cioć" podchodzę, ale staram się nie oceniać ich po pierwszym spotkaniu.
Jedna z "nowych" jest taka trochę "obca" taka na dystans, druga jest taka raczej otwarta, dużo mówi, opowiada, co dzieci robiły itd. Wydała mi się całkiem sympatyczna, ale to właśnie na nią reakcja Stokroci jest taka, ze łapie mnie kurczowo za szyję i za nic nie chce zostać.
Wczoraj miałyśmy pierwsza taką akcję. Pani wzięła ją na siłę na ręce i zabrała do środka no, ale co miałam zrobić.
Dziś rano wydawało się, że zostanie bez większych problemów, przebierała się w dobrym humorze do momentu aż pojawiła się owa ciocia. Mała złapała mnie za szyję i mówiła ze nie. Nie pomagało przekonywanie, że w środku czekają dzieci, że będą się razem bawić, że później pójdą na spacer, na plac zabaw... Znów została z ogromnym płaczem...
Nie wiem, ale podejrzewam, ze coś musi być nie tak, bo dziecko od tak nie przestaje lubić żłobka.
Ta pani bardzo ostatnio chwaliła Anię, ze sama chodzi na spacerach, że ładnie się bawi, że prawie sama je, ż e nie ma z nią nigdy kłopotów, mówiła też, że to ona trzyma ją za rączkę, kiedy zasypia, to ona trzyma ją na kolanach, kiedy chce się przytulić....
Nie mam pomysłu jak to sprawdzić, bo obawiam się ze rozmowa może nie wystarczyć, a nawet może pogorszyć jeśli coś rzeczywiście jest nie tak.
Może rozmowa z rodzicami starszych dzieci? Może starszaki coś mówią w domu o zachowaniu cioć?

czwartek, 18 kwietnia 2013

Uważaj mamo: ja słyszę i nie zawaham się... powtórzyć!

Nadszedl ten moment, w ktorym to trzeba zacząć uważać na wypowiadane słowa, nawet te wypowiadane szeptem...
Zaplątane klucze w torebce- jak zawsze, dzwoniący gdzieś w głębi przegódrek telefon, wysypany przy okazji bilon z portfela, pośpiech, nerwy, wypowiedziane cicho "cholera jasna!"
-CHALELA! CHALELA!- powtarza jak echo...
Ups...

środa, 17 kwietnia 2013

O codzienności: aucie, hakerze i zapomniana scenka z podróży....


Codzienność powróciła, taka dobra, stara poczciwa codzienność.
Znów, co rano jedziemy do żłobka,   do pracy,  po południa spędzamy na zabawie a może od dziś znów zaczniemy spacery, zastanawiam się też nad akcesoriami do roweru, choć nie mamy tu żadnych ścieżek dla rowerów wyznaczonych wiec nie jest to najbezpieczniejsze, wiec jeszcze muszę to przemyśleć. Tak czy inaczej jedyny sport, na jaki sobie mogę w tej chwili pozwolić to tylko taki, który możemy "uprawiać" wspólnie z małą, a to trochę ogranicza...

Zamiast roweru za to moje auto do mnie powróciło.
Popsuło się, właściwie to popsuło się już w styczniu, ale jeszcze, jako tako jeździło, ale w ubiegłym tygodniu już było w takim stanie, że ludzie się za nim odwracali i to wcale nie z powodu tego, że takie ładne. Zostawiało za sobą chmurę- dosłownie. I byłam bez auta, bez swojego auto, bo jeździłam pożyczonym... Oj, jakie piękne to auto było, za tym tez się ludzie oglądali, ale z innego powodu;)
Piękne tylko chyba nie na moją kieszeń z takim silnikiem.
Odzyskałam swoje, i niby wszystko dobrze tylko jak się człowiek przyzwyczai do tych koni pod maską to teraz się czuje jakby je na jakieś osły zamienił...
Ale jest ok, swoje jest swoje, może i stare i wolne, ale ukochane;)
Tyle o aucie to teraz o zdolnościach pseudo-informatycznych mojego dziecka.
Mam w domu hakera, najprawdziwszego mówię Wam, chwila nieuwagi kilka klik klik i... I nie wiem jak przywrócić stan poprzedni...
To teraz zagadka, co Stokrocia namieszała? Zdjęcie marnej, jakości ale spostrzegawczy sobie poradzą...
A teraz ratuunku!!!
Nie dość, że to stary złomek, który już ledwo dyszy, to jeszcze po wprowadzonych przez Małą zmianach jest kompletnie nie do używania....




I jeszcze zapomniana scenka z wyjazdu.
W hotelowej restauracji jadłyśmy sobie rano śniadanie, wnętrze dosyć przyjazne a na ścianach wisiały różne czarno-białe zdjęcia. Jak już Stokroci znudziły się zabawki ustawione dla takich małych szkrabów i poduchy, które próbowała zdejmować z kanap zaczęła te zdjęcia oglądać, na jednym z nich był pan trzymający kota. Mała zatrzymała się przy nim chwilę i, ku uciesze ogółu, woła: PUŚCIĆ KOTA! MAMA PUŚCIĆ KOTA;)

wtorek, 16 kwietnia 2013

O weekendzie jeszcze i powrocie....




Trudno jest wrócić do rzeczywistości po takim weekendzie;)
Kilka zdjeć jeszcze z soboty:

Marina;)



Widok z molo w stronę Gdańska

 Niedzielę rankiem po sniadaniu wyszłyśmy jeszcze na plażę, ale wiatr był dosyć ostry dla odmiany, w sobiotę za to mimo, że od morza był cieplutki.

Widok z plaży w stronę Gdyni




W oddali były konie, niestety nie chciały przyjsc w naszą stronę, a było za daleko, żeby w takie zimno do nich pójść.

Później poszłyśmy sie spakować do pokoju- poniżej zdjecie z okna pokoju- tam między tymi drzewami widać linię morza, pewnie gdyby pogoda była inna widać by było lepiej, a tak to kolor nieba jest niemal taki sam jak kolor morza...

Widok z okna

I zbliżenie;)

Zamiar był taki, że pakujemy swoje rzeczy, oddajemy klucze i jedziemy jeszcze na Molo i na deptak i o ile pierwsza częsć została w miarę szybko zrealizowana o tyle podczas szukania miejsca do zaparkowania przy Sheratonie okazało sie, że Stokrocia śpi, wiec cóż mi pozostało- pożegnalne spojrzenie na morze przez szybę samochodu i adieu.
Spała tak do Mławy;) 

Jeszcze po drodze przez szybę złapałam budynek Dworca Głównego w Gdańsku, prawda, że piękny?


Wiecie pewnie jak uwielbiam zamki i inne historyczne miejsca, nie byłabym sobą gdybym i tym razem czegoś nie odwiedziła, ale na zamek jakoś nie miałam ochoty, choć kilka ich po drodze miajałam, zachęcił mnie taki oto znak:


Nie spodziewałam sie tu niczego specjalnie atrakcyjnego ale sama historia tego miejsca, to jednak działa na człowieka....

Przy nastepnej podróży muszę koniecznie wracać przez Malbork.
Grunawald to mała wioska, domy, gospodarwstwa stwarzaja wrazenie bardzo biednych, ziemia czerwona zapewne niskiej klasy rolnej. Przy polach parking i nawet chyba jakieś muzeum jest niestety nie dane mi było zobaczyć ani muzeum, ani wyjść na te pola bo Stokrocia smacznie spała, zrobiłam wiec kilka fotek i tyle.
Chciałabym kiedyś przyjechać tu latem na inscenizację bitwy, ale jak pomyślę że te tłumy ludzi, samochodów tu na tej wąskiej, wiejskiej dróżce, to chyba jednak sobie odpuszczę w najbliższym czasie...
I jeszcze zdjęcia:


 Tam w oddali jest chyba  pomnik, ale nie mogłam podejść bliżej, bo mała spała w samochodzie.


 Tu po lewej jest parking i chyba Muzeum, dość duży budynek, niestety żadne zdjęcie tego obiektu nie ma ostrości.


I jeszcze widok na pomnik z drogi.

Zdjecia sa takie różne bo częsć robione telefonem (te żywsze i jaśniejsze) a część aparatem (chyba muszę się pouczyć mojego aparatu) a nie chcę z nimi za bardzo kombinować. 

Instrukcja użytkowania męża.... tylko dla tych z poczuciem humoru;)

Instrukcja użytkowania męża -znaleziona gdzieś w sieci:

Mąż - to zaobrączkowany osobnik płci męskiej z możliwością przystosowania do niewoli. Odnosząc się do sytuacji w domu, od razu zaczyna szukać jedzenia i miejsca do spania. Trzeba pamiętać, ze jest on bardzo daleki od ideału, dlatego wymaga nieustannej opieki i pielęgnacji. Męża należy trzymać w ciepłym i dobrze przewietrzonym pomieszczeniu.
Należy męża wyprowadzać na spacer raz dziennie na smyczy, ponieważ może ujawnia się instynkt do uciekania. Nawet najlepiej wytresowani mężowie zostawieni bez opieki mogą nie znaleźć albo nie będą chcieli znaleźć drogi powrotnej. Niestety urzędy zajmujące się wydaniem i rejestracja mężów tak zwane Urzędami Stanu Cywilnego, nie dają żadnej gwarancji oraz nie odpowiadaj1 za zaginiecie lub ucieczkę męża.
Należy pamiętać, ze okres udomowienia męża źle wpływa na jego naturalne funkcjonowanie - u niektórych pojawia się chęć ciągłych ucieczek, a niektórzy z czasem staja się niepotrzebną i nieestetyczną rzeczą w domu, którą należy się ciągle opiekować. Lecz przy dobrej technice tresowania, mąż może stać się pożyteczny.
Zastosowanie:
Należy ustalić po co kobiecie, która świetnie daje sobie rade, komplikować sobie życie nabywając męża. W najprostszym u życiu tego osobnika, mąż jest potrzebny do zapłodnienia, lecz przy odpowiednim wytrenowaniu może być użyteczny również w innych sferach życiowych, takich jak:
- poprawienie sytuacji materialnej,
- w ciężkich pracach domowych, itd.
Użycie:
Każdy osobnik płci męskiej pasący się na wolności może być potencjalnym mężem. Zainteresować mężczyznę można czymkolwiek - rozpoczynając od butelki kończąc na górnolotnej frazie, której on wcale nie musi zrozumieć. Lecz należy pamiętać, ze jeżeli mężczyzna oddzielił się od stada i poszedł za kobieta, to najczęściej dlatego żeby doznać jednorazowej przyjemności i zaspokoić swój pierwotny instynkt.
Celem kobiety jest doprowadzenie mężczyzny do kompletnego niezrozumienia swych czynów, bowiem tylko w takim stanie jest możliwe zaobrączkowanie, co jest głównym celem kobiety. Po zaobrączkowaniu najczęściej jest zaplanowane wesele, które ma spowodować, żeby mężczyzna jeszcze dłużej nie mógłby zrozumieć, co się stało. Niektóre kobiety uważają, ze mąż po zaobrączkowaniu, już nigdzie nie ucieknie. Niestety, to kompletna bzdura. Po zaobrączkowaniu należy zając się procesem tresowania.
Tresowanie:
Po nabyciu męża należy od razu przystąpić do tresowania. Należy pamiętać, że nietresowany mąż jest niebezpieczny dla kobiety, jak również dla całego społeczeństwa. Każdy, nawet najbardziej otępiały mąż poddaje się tresowaniu, należy tylko go regularnie żywić i mieć dużo cierpliwości. Tak samo jak w przypadku tresowania psów tak i w przypadku tresowania męża należy zacząć od podstawowych komend, takich jak: "siadać", "leżeć obok" itd. Lecz komendy należy dawać nie w sposób dyrektywny, lecz milo: "Kochanie usiądź, chcę na Ciebie popatrzeć", "Kochanie połóż się, na pewno jesteś zmęczony", "Kochanie chodź bliżej, lubię jak jesteś obok mnie". Przy prawidłowym wykonaniu komend należy podkarmić albo pochwalić, żeby wykształciła się odpowiednia reakcja przy usłyszeniu komend. Po przekonaniu, że dobrze są przyswojone podstawowe komendy, należy przystąpić do nauki bardziej skomplikowanych komend, takich jak "przynieś", "podaj", pozamiataj", "kup mi", "oddaj wypłatę", "pomóż mojej mamie", itd.
Zakończenie:
Drogie kobiety, jeżeli po zrozumieniu wielkości problemu, jeszcze nie zrezygnowałyście z zamiaru nabycia męża, to mogę Was pocieszyć - zadbany, dobrze umyty, uczesany, nakarmiony i umiejętnie wytresowany mąż może kobiecie dać dużo przyjemnych chwil, lecz nie świadczy to o umiejętnościach danego gatunku fauny, lecz o wyj1tkowych umiejętnościach kobiet w sferze udomawiania i tresowania dzikich zwierząt.

sobota, 13 kwietnia 2013

Wagary...

Dziś miałam pierwszy dzień zajęć.... miałam mieć tak właściwie powinnam chyba napisać.
Ustawiłam więc wczoraj posty do automatycznej publikacji, a rano, zamiast na uczelnie wybrałam sie na wagary....
Wiem, nie powinnam, wiem, że przecież ta uczelnia to mój wybór, nic nie muszę i takie tam, ale jak zobaczylam to poranne słońce, to jakoś nie moglam się do tych zajęć przekonać.... Z reszta wiem, jak te pierwsze zajęcia wyglądają i wiem, że bez problemu to nadrobię...
Wsiadłyśmy więc w samochód i już ok południa spacerowałyśmy morskim brzegiem....
Jest cudnie: ciepło, wiosennie, pięknie...


Zbiarałyśmy MUFEL czyli muszelki:


Karmiłyśmy BABEĆ czyli łabędzie:


I robiłyśmy zdjecia fruwającym mewom:












Miesojadek



Mięsojadek w akcji;)

Niewiele zostaje:)

A to co zostaje zjada jak widać Miś.




piątek, 12 kwietnia 2013

O blondynkach, cos do posluchania i o zapowiadajacym się braku nudy...

Wychodzi na to że same blondynki czytaja, hi hi hi;) a tak poważnie to chyba po prostu nie ma takiej możliwości aby zamieścić plik w formacie mp3, youtube też nie chcuiał takiego frormatu wiec wyszło jak wyszło. Jakby ktoś chciał posłuchać kilku słówek w "oryginale" to zapraszam:
Odaj
Odmiana popotama
Kołysanka

Wiosna wyglada na to ze jednak przyszła, spóźniona ale za to człaowiek sie cieszy jak głupi jak tylko jakiś kwiatek z ziemi wygladnie i zaraz biegnie z aparatem, żeby nie było, że coś mu się przywidziało.
Pobiegłam wiec i ja:
Może i nie wyglądają ale za to jak cieszą;)




Czekałam i się doczekałam, z nienacka co prawda choć obiecywano mi, ze informacje na maila otrzymam wcześniej, żadnej informacji nie otrzymałam, ani na maila ani w inny sposób, ale wchodzę co kilka dni na stronę uczelni i szukam sama czy moze coś sie nie pojawiło no i bęc, właśnie zawieszono rozkład zajęć, pierwsze uwaga: jutro!
Nuda mi zatem nie grozi....

Prośba blondynki....

Jak wstawić plik mp3 na bloga? Pomóżcie blondynce, która chciałaby uzupełnić wczorajszy wpis....

czwartek, 11 kwietnia 2013

Dzieciowo po powrocie....

Jestem i chyba jednak nie zniknę, mimo że zamiar był poważny.
Będzie więc długo a na początek o Stokroci, z czasem pewnie o wszytskim.

Waham sie jeszcze czy pisać o tym co przyjemne czy pisać może o wszytskim co mnie uwiera, dręczy czy cieszy czy może wybierać co można napisać a co nie....
Pewnie każdy ma takie właśnie myśli pisząc bloga, ja przez pewnien czas miałam obsesję na tym punkcie bo nie chciałam, żeby ktokolwiek ze znajomych w świecie realnym mnie rozpoznał.
Przeszło mi, piszę już bardziej na luzie a nawet jak ktoś z "realnych" znajomych mnie znajdzie, to cóż z tego?
Blogi zamknięte nie spełniają się w roli powierników,  nawet jeśli piszę się tam bardziej osobiste notki...
Tyle tytułem wstępu;)

 Dzieje sie dużo zarówno  u Stokrotki Mamy jak i Stokrotki lokatorki, czy Storkrotki pracownicy,a nawet Stokrotki córki...
Dzis poprzestanę jednak na Stokrotce mamie więc o Dziecku  będzie, uczulonych na posty czysto dzieciowe uprasza sie wiec o nie czytanie;)

Stokrotka Mama jest dumna z córci jak nie wiem co, ponieważ ostatnio w żłobku bardzo została wychwalona zarówno przez opiekunkę jak i przed dyrektorkę, chwalę sie więc i ja przed Wami:
Otóż w tym tygodniu córeczka moja poszła po raz pierwszy na żłobkowy spacer nie w wózku a na nóżkach swoich małych i, uwaga, uwaga! trzymała się "gąsiennicy" i ani raz jej nie puścuiła, nie pobiegła nigdzie na bok, szła grzecznie! Panie zgodnie powiedziały że to jest po prostu niemożliwe! i nie mogą wyjść z podziwu, że jak to dziecko niespełna półtoraroczne tak się zachowuje?! ;)
Urosłam, mówię Wam urosłam od razu o kilkanaście cm, conajmniej;)

A jak już przy córci jesteśmy to gada mała Gadułka jak najęta.
Ostatnio hitem jest pobudka, bo już drugi raz po przebudzeniu siada i mówi: DOBI (dzień dobry).
Czesto w ciągu dnia pojawia sę też PIOSIE (proszę) albo PIOSIE BAJDZIO, ale w żaden sposób nie chce powtórzyć dziekuje i przepraszam.
Długo nazywany NOSIEM słoń ma też w końcu bardziej poprawną nazwę: SIOŃ.
Babcia i dziadek mają też już imiona, a na pytanie ile masz latek? Stokrocia odpowiada PÓŁ, a czasem TSI lub PIEĆ:)
Od jakiegoś tygodnia bardzo często używa też słowa MOJE, bierze książeczkę, misia, lalę i mówi TO MOJE, zabawne scenki są też ze słówniem CHIBA, którego też bardzo często używa.
A najbardziej podoba mi się zabawa Lwem i to  jak ona tego "lwa" odmienia, jak tylko siada przy nim to milknę i nasłuchuję co ona mówi. A ta "odmiana" wygląda mniej więcej tak:
 DZIE JEŚ LEŚ ( gdzie jest lew?) LESIU AM AM (lwie jedz)  LESIA NIE MA (lwa nie ma).
A to właśnie jej ukochany Leś, tylko taki wstylniwy jakiś....




Ostatnio probuję rozszyfrowac zdanie: "CIOCIA KIGA TUK TUK MISIA". Ciocia Kinga to opiekunka w żłobku, chyba jej ulubiona bo często się pojawia w monologach małej. Ale co robiła misiowi to dla mnie zagadka....
I zaczyna sprzętać zabawki i książeczki na miejsce....
Na dziś wystarczy, zeby Was nie zanudzić;)

Przełamałam się chyba. Dzięki Dziewczyny kochane :*



I jeszcze "ku pamięci" słowniczek prawie 18 miesiecznej Stokroci:
SIOŃ-słoń
FAFA- żyrafa
POPOTAM-hipopotam
BACIA ENIA-babcia Henia
DZIADZI KAJA- Dziadek Kazik
ODAJ- oddaj
PIOSIE BAJDZIO- prosze bardzo
DOBI- dzień dobry
BACIA OĆ NA NAŚ- babciu choć do nas
JUBA- Kuba
EMILA- Emilika
MALYSIA- Marysia
JOSIA- Zosia
NATAJA- Natalia
KIGA- Kinga
NINA- Nina
ABUSIO- jabłko
OGUT- jogurt
SINKA- świnka
DA DÓŁ- na dół
ALO BACI- zadzwoń do babci
JODA- woda
KOĆ- koc
TAPA- czapka
SIAIŚ- szalik
KOĆKI- klocki
SIOSIA- ksiażka
SIUSIAJ- słuchaj


Przełamałam się chyba. Dzięki Dziewczyny kochane :*

czwartek, 4 kwietnia 2013

Słońca chce!

Czy ktoś jeszcze nie wierzy że Epoka Lodowcowa właśnie nadchodzi...?!

Jestem, a jakoby mnie nie było.
Nie potrafie sie zorganizować po tak długiej nieobecności.
Mam tyle do napisania ale jakoś tak brak chęci, nie wiem czy to pogoda (najłatwiej zrzucić na pogodę) czy może się wypaliłam:(
W wersjach roboczych nawet czeka już notka o zaprzestaniu pisania, bo przecież nic na siłę.... mam jednak nadzieję, że nie nadejdzie moment jej publikacji...
Za chwilę Wyzwanie fotograficzne, które w tym miesiacu raczej sobie odpuszczę:( no nie mam weny i już, najchętniej to bym się zakopała w łóżku i zapadła w sen, aż do... aż do momentu gdy na łąkach rozkwitną Stokrotki....

PS. Wiecie że już słychać skowronki i słowiki i pewnie jeszcze wiele innych gatunków:( tylko żeby nam bidule nie pomarły z głodu....