Piknik piątkowy oczywiście się udał, po za tym, ze aparat wzięłam ze sobą, ale został w samochodzie, więc zdjęcia tylko telefonem, a z aparatem w telefonie jest coraz gorzej, bo plama różowa jest już bardzo mocno widoczna a ostrości zwłaszcza przy obiektach w bliskiej odległości nijak nie można złapać:( ale co się odwlecze to nie uciecze... podobno;)
Łosia nie spotkałam, ale ślady kopyt i owszem, czyli bywają tutaj.
Ślady "dzikiej działalności" dzików również i to na sporym kawałku lasu, musiało chyba coś dobrego tam do jedzenia być, że tak przekopały... A może... Trufle tam rosną? Hi hi;)
Było też sporo ludzi, w końcu pogoda była w sam raz na odpoczynek po za miastem. Stokrocia wkreciła się też na imprezę grupki młodzieży... mieli piłkę, podchodziła coraz bliżej i bliżej, obserwowala aż końcu wzieła piłkę i sie bawiła;) a póżniej dwie dziewczyny z grupki dołączyły do zabawy;) a kiedy Stokrocia oddała im piłkę, przypadkiem wrzucili ja do rzeki.
Piłkę nie Stokrocie oczywiście;)
Później odwiozłam Stokrocię do babci na całe dwa dni, bo weekend na uczelni.
Dawno już nie zostawała bez mamy, więc trochę się obawiałam czy nie będzie płakać i jakież było moje zdziwienie, kiedy przyjechałam w niedziele a ona nie rzuciła mi się na szyję z utęsknieniem a tylko dała buziaka i wróciła do dalszej zabawy....
A na uczelni.... Oj mówię Wam jak mi tego brakowało;) Zachłysnęłam się normalnie tym wszystkim!
Grupę tylko mamy taką sobie, w większości są to dziewczyny zadzierające nos wyżej niż księżniczki z bajek.... Ledwo skończyły studia licencjackie, jeszcze nie bardzo wiedzą, co tu robią, bo pewnie mama im kazała coś jeszcze skończyć, ale są tak zarozumiałe i każdego, kto nie jest "z ich roku" czy "z ich kierunku" uważają za kogoś gorszego.... Druga grupa jest znacznie "normalniejsza" niestety z grupą pierwszą wspólnie mamy większość zajęć.
W ogóle te studia są ZUPEŁNIE różne od poprzednich, niewyobrażalnie różne i to w sposób bardzo pozytywny;) Ale Dziekanat jest dokładnie taki jak w większości dowcipów....