Ech, co to był za dzień....
Długi dzień, wiec notka też długa.
Wczoraj jak wyszłam z domu kilka minut po 7 to wróciłam po 21 tak padnięta, jak Stokrocia, którą wzniosłam śpiącą na górę i nawet się nie obudziła, kiedy ją przebierałam.
Mnie nie miał, kto wnieść, ani tym bardziej rozebrać, więc musiałam zebrać resztkę sił i wnieść się sama.
Bo wczoraj Drodzy Państwo mieliśmy swój mały sukces, znaczy firma miała.
Podpisaliśmy pierwszą umowę w nowej branży, znaczy nie pierwszą w ogóle, ale pierwszą tego typy, czyli taką prawie przetargową. No nie powiem duma mnie rozpiera.
Rano, więc jak tylko przyszłam do pracy łyk kawy i biegiem do samochodu i w drogę na podpisanie umowy- niestety jak to w takie dni bywa najpierw zaspałam, wiec wyjazd się trochę opóźnił a później korek ( na autostradzie tego to jeszcze nie grali, ale była jakaś zwężka wiec korek szybko się utworzył) po drodze wiec telefon do Pani, że jednak się spóźnimy.
Na miejscu jeszcze rzut oka, co jest do zrobienia, ale wygląda na to, że współpraca powinna się układać bardzo dobrze, pani zupełnie normalna ( a z doświadczenia wiem, że to niestety nie zawsze tak jest, ale inna branża wiec może tu są normalniejsi ludzie, hi hi).
Umowa podpisana, (można bić brawo), więc nie pozostawało nic innego jak w jakiś sposób ten sukces "uczcić", a ze godzina była wczesno poranna po szef postanowił, że zjemy jakieś śniadanie na mieście.
I tu się zacznie historia śniadania w jednej z warszawskich restauracji, dla wrażliwych nie polecam, a zwłaszcza do czytania przy jedzeniu, bo może się to skończyć brakiem apetytu.
W wersji łagodniejszej, dla bardziej wrażliwych może się skończyć czymś więcej.
Wrażliwców wiec proszę o nie czytanie dalej;)
Nie wiem czy tylko w Warszawie, ale pewnie w innych miastach też jest ten problem, bo jeśli ktoś próbował kiedyś zjeść śniadanie na mieście to pewnie wie, ze o tej porze to raczej tylko w hotelach śniadanie podają i prawie wszystko jest otwarte najwcześniej od 11.
Było tuż przed 10.
Podjechaliśmy pod lokal o nazwie "M...." ( nie będzie reklamy ani antyreklamy, więc "M..." musi wystarczyć i od razu mówię, ze nie jest to ten z hamburgerami;) a zwyczajna restauracja, nie jest to też lokal zupełnie nieznany, bo ja w nim byłam ze dwa trzy a i szef mówił, ze czasami tu bywa, restauracja taka trochę z wystroju - jak się później okazało nie tylko- z czasów PRL, całkiem ładnie, szatnia, kelner w czarnych fartuchu, na stołach (żywe) tulipany, wygląda naprawdę przyzwoicie. Na drzwiach oczywiście nie ma godzin otwarcia, ale na szybie wielki napis śniadania, więc wywnioskowaliśmy, że może jednak o tej porze jeść dają, a na śniadanie to wiadomo nic się nie da wymyśleć jajecznica i już.
W karcie jajecznicy brak, ale omlety są wiec jaja chyba mają.
Podchodzi dziewczyna, żeby przyjąć zamówienie. Młodziutka, całkiem ładna.
Zamówienie niezbyt skomplikowane:
-Dwie kawy parzone i dwie jajecznice- tylko szef prosi -żeby trochę większe z 4 jaj.
A kelnerka na to, że:
-Wchodzą trzy.
-Ale to z czterech się nie da?
-No trzy wchodzą.
Popatrzyliśmy na siebie trochę zdziwieni, bo co to za różnica jak gość chce większa porcję no, ale trudno. Widocznie tak mają i już.
Po chwili przychodzi Kelner ( taki kelner prawie jak prawdziwy- bo ja mam taki swój ulubiony typ kelnerów, który to zawsze wie, kiedy podejść, nie narzuca się ale jednocześnie jest zawsze wtedy kiedy trzeba, do tego widać ze lubi pracować z ludźmi i nie stwarza wrażenia jakby był tu za kare a gości nie traktuje jak natrętów).
Kelner przyniósł kawę i pyta:
-Ta jajecznica to na maśle, boczku czy szynce?
-Na boczku najlepiej, i wie pan, co naprawdę się nie da większej porcji z czterech jaj?
-Nie no da się, nie ma żadnego problemu.-Popatrzył trochę zdziwiony pytaniem
-Pani mówiła, ze się nie da, bo jest z trzech...
-To żaden problem, będzie z czterech.
Ufff... Ale to był początek problemów a nie koniec.
Wzięłam filiżankę do ręki i mówię, ze kawa miała być przecież parzona...
Skinienie na pana kelnera.
-Wie Pan, co bo kawa to miała być parzona, a jest z ekspresu.
-No tak, zakochana...... Już zabieram, zaraz zaparzę.
-Nie Pan zostawi, z ekspresu też dobra.
-Nie nie zabiorę, ja też jeszcze dzisiaj kawy nie piłem.
Kelner przyniósł kawę parzoną tym razem a za chwilę słychać: Oleńka pozwól no tu, kawa parzona miała być a nie z ekspresu. Choć teraz wypij, co nawarzyłaś;)
Po kilku minutkach przychodzi jajecznica, to znaczy nie sama tylko z kelnerem.
Pachnąca, mniam.
I tylko jest problem, w z jajecznicy wystaje włos.
Ups...
Przywołanie kelnera.
-Bo wie pan, my naprawdę nie chcemy być upierdliwi, ale sam pan zobaczy.- Kelner ogląda talerz i po chwili mówi:
-Bardzo Państwa przepraszam, zaraz zrobimy nową czy może Państwo rezygnują z zamówienia?
-Nie no proszę zrobić nową, jak już przyszliśmy to chcielibyśmy zjeść...
Pan Kelner zabrał obie nietknięte jajecznice, a ze w lokalu byliśmy tylko my, więc rozmowę z kuchni było słychać doskonale.
-Marysiu, dwie nowe jajecznice jajecznice poproszę!
-Ale jak to? O co chodzi.
-No zobacz sama, tu jest włos?
-A, jaki włos, to nie jest włos! To jest z boczku, to nie jest żaden włos!- Krzyk z kuchni był coraz głośniejszy jakby pani chciała żebyśmy ponad wszelką wątpliwość usłyszeli. Nawet pokazała się w drzwiach: drobna kobiecinka na oko ok 60 lat, pewnie pracuje w tym lokalu od samego początku wiec może i nawyki z tamtych czasów zostały ( absolutnie nie mam nic do tamtych czasów ani nawyków, po prostu wtedy było inaczej- a jak można u Klarki poczytać czasem- ale świat się zmienia, czasy się zmieniły a jeśli kucharka nie przyjmuje tych zmian to może pora zmienić kucharkę?) Aż przez moment miałam wrazenie, ze za moment kobieta wyjdzie zabierze talerze, machnie scierką przed nosem i powie: jak się nie podoba to proszę poszukać innego lokalu! Ale tylko spojrzenie wymowne rzuciła.
-Marysiu, proszę nie dyskutuj, przygotuj nowe jajecznice.
Po chwili Kelner przyszedł z dwoma kieliszkami wiśniówki i mówi:
-Przepraszam jeszcze raz, sami Państwo słyszeli to nie jest włos, kucharka twierdzi, że to z boczku, niestety kucharkę mamy niereformowalną, zaraz będzie nowa jajecznica a tymczasem proszę z przeprosinami kieliszeczek wiśnióweczki.
Dziwnie tak kieliszek do śniadania, ale wspólnie doszliśmy do wniosku ze w sumie to kieliszek oblewający umowę wiec jak go nie wypić;)
Kelner przyniósł nowa jajecznicę (na 100% była nowa) no a na talerzu co?
Oczywiście włos.
Ale już Kelnra nie wzywaliśmy, nieplanowana zawartość znalazła się na boku talerza.
Przychodzi kelner zebrać naczynia i jeszcze raz z przeprosinami i pyta czy tym razem było dobrze.
-No wie Pan tak nie do końca- i pokazujemy talerz.
Ręce mu opadły, dosłownie, ale mówi:
-Sami Państwo słyszeli, do tej kobiety nic nie dociera, mówi się tysiąc razy a ona i tak uważa ze ona wie najlepiej, ale jest tu szefowa, zaraz ja poproszę.
-Nie proszę szefowej nie wołać, zjedliśmy zaraz pójdziemy i nie będziemy robić więcej kłopotów.
-Ale bardzo proszę jej powiedzieć, bo ona przecież nie uwierzy jak jej mówię jak jest!
I pobiegł po szefową.
Przyszła dość elegancka pani.
-Słucham Państwa
-Bo widzi Pani, w jajecznicy był włos, ale to już druga jajecznica, bo w pierwszej też był włos.
Kobieta spurpurowiała.
-Najmocniej Państwa przepraszam, no naprawdę jest mi wstyd. Może, może mogę coś zaproponować?
Może jakiś deser? Mamy pyszną szarlotkę. Najmocniej przepraszam jeszcze raz, żeby coś takiego.
-Eryk, podaj Państwu dwie szarlotki- rozkazała niemal i odeszła zabierając talerze do kuchni. Tym razem jednak nikt w kuchni nie krzyczał.
Kelner tylko się uśmiechnął zza baru.
Szarlotki były rzeczywiście bardzo dobre i bez włosów, co najważniejsze, a kelnerowi mimo wszystko dostał się spory napiwek, choć zapewne po takich przygodach na nic nie liczył.
Tak oto zakończyło się oblewanie naszej pierwszej umowy;) w sumie jednak pozytywnie, nie mam żadnego urazu ani do tego miejsca, a poranek mimo wszystko uważam za udany.
A potem to już było wszystko w biegu- zabrać śpiące dziecko ze żłobka, zatankować, a i tak nie zdążyłam do Urzędu, później dziecko do babci, ja do lekarza, później jeszcze do ubezpieczyciela, bo OC się skończyło i zanim się przywlekłyśmy do domu to było już po 21...
A dziś zamiast pracować to pisze o tym wszystkim.....
Miłego dnia Kochani;)