czwartek, 31 stycznia 2013

Dzisiaj będzie dobry dzień....

Dziś rano przy porannej kawie powitał mnie sms od Anowik: "Kawa z rana w Stokrotkowym kubku smakuje wybornie:) miłego dnia"...
Taki dzień MUSI być udany;)
Mnie kawa w Klarkowym kubku też smakuje wybornie, a herbatka w kubku od Moaa też każdego dnia poprawia humor;) Bardzo lubię i jeden i drugi;)
Tak właśnie blogowy świat staje sie częścią świata realnego:)
Dziś więc wszystkim blogowym duszyczkom życzę miłego i udanego dnia:)

źródło: internet 

środa, 30 stycznia 2013

Sądowe wieści...

Tym, którzy czekali na sądowe wieści śpieszę donieść, ze wyrok w tym samym dniu co rozprawa to tylko u "Sędzi Anny Marii..." albo w "Prawie Agaty" ale i tak zbyt długo nie czekałam bo wyrok został ogłoszony dziś.
Niestety Sąd oddalił wniosek, czyli uznał że nie mam prawa do odsetek...
Będziemy więc wnioskować o uzasadnienie wyroku.
Jeśli będą podstawy, a mam nadzieję, że tak, będziemy walczyć dalej...

Ale jaja... nic do śmiechu;)

O jajach dziś będzie, ale nie o takich śmiesznych tylko o zwyczajnych, kurzych;)
Nie chce ktos jaj wiejskich kupić?
Bo, jak już nie raz pisałam, moi rodzice mieszkają na wsi, takiej z koniami, krowami i kurami właśnie.
I te kury niosą pyszne, zdrowe jajka.
To takie kury biegające po podwórku i dziobiące ziarno, wiec jaja prawdziwe i zdrowe...
I jak tych jaj jest dużo to trzeba je sprzedać, tylko jak mi mama powiedziała, ze w takim mrozie/śniegu/deszczu i brei po kolana ona na targ te jaja na rowerze będzie wieźć to jak ja mogłam na to pozwolić?!?!
Powiedziałam, żeby mi je spakowała to je sprzedam tu, u siebie... tja, od razu wiedziałam, ze chętnych raczej nie będzie,ale naprawde nie mialam serca pozwolić żeby mama jechała z tym wszystkim kilka km a później jeszcze stała pół dnia czekając aż ktoś kupi.
Wiec jakby ktoś chciał wiejskie jaja to zapraszam;)
Rozdałam już komu się dało, a jeszcze trochę zostało...

wtorek, 29 stycznia 2013

ZUS...cd

Właśnie w tym momencie powinna sie rozpocząć sprawa o odsetki z ZUS.
I sie okaże czy ZUS wypłacając świadczenia po 16 miesiącach od wymagalności pierwszego jest w terminie czy nie....
Zamiast trzymac kciuki ( bedzie co ma być) to lepiej wyślijcie smsa na BLOGA ROKU ;)

Kołysanka...


Stokrocia jak wiele dziewczynek ma wózek dla lalek.
Pierwsze spotkanie z wózkiem polegało na tym, ze biegała z nim jak szalona po pokoju a włożoną do środka lalkę wyrzucała natychmiast.
Później przyszedł etap przynoszenia lalki czy misia żeby mama włożyła do wózeczka i wożenie-no może przez kilkanaście sekund po czym zabawa się nudziła.
Teraz Szkrab  mały sama lalkę do wózeczka wkłada i wozi w tę i z powrotem jakby chciała "dziecię" uspać, swoją drogą to nie wiem czy jakiekolwiek dziecko wytrzymało by takie tempo wożenia, aż się dziwie ze lalki jeszcze nie pouciekały;)
Wzięłam od Stokroci wózek z lalką, pokołysałam i zaśpiewałam: Aaa kotki dwa....
Teraz Mała jak kołysze lale w wózku woła: AAA KOTYYY AAA KOTYYY


piątek, 25 stycznia 2013

Olimpkowe Liebster Award ;))+ Stokrotkowe zachęcanie....

Olimpia przyznała ( wiem, ze dawno temu, ale jakoś tak się nie składa)  wyróżnienie, to Olimpkowe logo zdecydowanie mi się podoba;)



To ja też troche zmodyfikuje zabawe i dzisiejsze wyróżnienie powędruje do zaprzyjaźnionych blogów które biorą udział w Konkrsie na Blog Roku 2012;)


Ola- moja blogowa mama-gdyby nie Ola nie byłoby mnie dziś tutaj;) i za to że jest  super mamą, nie tylko blogową -  SMS o treści A00115 na numer 7122
Grześ -bo opowieści Grzesia są super, bo zawsze czytajac, oglądając uśmiecham sie do komputera- SMS o treści A00227 (zera!) pod numer 7122
Tosinki-bo są wspaniałą rodzinką, bo bywanie u nich to sama radość- SMS o treści A00789 Na numer 7122

Głosujcie to tylko 1,23zł;)


czwartek, 24 stycznia 2013

Cud...



Wczoraj się dowiedziałam, że na świat przyszła mała Julia...
No cóż w tym nadzwyczajnego każdego dnia na świat przychodzą dzieci, ale nie Julia nie jest zwyczajnym Dzieckiem, jest Dzieckiem, na które rodzice czekali od sześciu lat.
Zdeterminowani przeszli wiele, bardzo wiele...
O tym, ze w końcu udało się począć nowe życie nie wiedział prawie nikt, ciągłe komplikacje nie pozwalały się w pełni cieszyć przyszłym rodzicielstwem a tylko ciągle myśleć ze strachem czy się uda.
Udało się. Dwa miesiące za wcześnie, ale kryzys już zażegnany.
Julia ma się całkiem nieźle, a Rodzice są przeszczęśliwi;)
Cuda jednak się zdarzają....

wtorek, 22 stycznia 2013

Hi hi...

Siedmioletni chłopczyk wraca ze szkoły. Podjeżdża samochód. Kierowca odsuwa szybę i mówi:
- Wsiadaj do środka, dam Ci 10 zł i lizaka.
Chłopczyk nie reaguje i przyspiesza kroku. Samochód powoli toczy się za nim. Znowu się zatrzymuje:
- No wsiadaj, dam Ci 20 zł, lizaka i chipsy.
Chłopczyk ponownie kręci głową i przyspiesza kroku. Samochód powoli jedzie za nim:
- No nie bądź taki! Moja ostatnia oferta: 50 zł, chipsy i cola.
- Oj, odczep się tato. Skoro kupiłeś matiza, to musisz z tym żyć.

Podaj dalej ruszyło dalej...w końcu....

Pamietacie taką zabawe "Podaj dalej"?
 Nie pamiętacie?
No tak to już tyle czasu upłynęło...
Ja dostałam prezent od Klarki, tuż przed świetami. Później było różnie, Stokrocia chora, ja chora, znów Stokrocia chora, póxniej finanse kulały, a teraz w końcu po tyyyylu dniach moje skromne paczuszki wyruszyły w świat, wyruszyły do  K i  Anowik tak więc zainteresowanych na wzięcie udziału w zabawie zachęcam do odwiedzania;)
Taka zabawa sprawia wiele radości, mnie było trudno bo obie dziewczyny mało znałam- K dopiero po tym jak skomentowała tamten post i była pierwsza- zaczęla pisać bloga, Anowik pisze od jakiegoś czasu ale aż tak dobrze jej nie znam jak inne dziewczyny, ale mam nadzieje że jakoś to będzie;)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Poniedziałek....


Ciężka noc dziś za nami...
Stokroci już prawie przeszło, ma jeszcze niewielki kaszel, trochę kataru, jest już rozbiegana i rozgadana jak wcześniej, ale dzisiejsza noc dała się trochę we znaki. Stokrocia jeszcze dwa-trzy razy w nocy pije mleko, zazwyczaj nie otwiera nawet oczu, zapłacze ja wstaję przygotowuję butelkę, biorę ją do siebie a ona przez sen chwyta butle w małe rączki i pije, jak wypije odstawia ją w "przestrzeń" i otwiera buzie po smoka i idzie spać.
Zazwyczaj tak to wygląda, ale dziś...
Obudziła się w nocy z płaczem wiec jak zawsze przygotowałam mleko, ale zamiast jak zawsze otworzyć buzie Mała zaczęła potwornie płakać! Jeśli czasem zdarza się taka sytuacja wtedy stawiam butelkę tak, aby mogła dotykać ja ręką a ona wtedy dotyka przez chwile, po czym wypluwa smoczek i pakuje mleko do buzi, ale nie dziś, dziś położenie butelki obok spotkało się również ze spazmami płaczu, nie pomagało ani utulanie, ani wzięcie na kolana, nic.
Butelka wylądowała w podgrzewaczu i za pół godziny powtórka z rozrywki.
Jakoś wypiła, ale już do rana spała ze mną, wtulona...
Czy to możliwe, ze czuła ze ja rano wyjeżdżam a ona zostaje? Chyba nie możliwe...
Tak Mała została u moich rodziców a ja wróciłam do pracy...
Ech jak ciężko było rano wyjechać...
Ale coż, pracować trzeba, szkoda że tak daleko i nie mogę dojeżdzać codziennie:(
W dodatku śniegu napadało, choć i tak nie ma co narzekać, tylko półtorej godziny to i tak nieźle.
Biorę sie do pracy.... chyba nie lubię poniedziałku,
i zimy
i rozstawać się ze Stokrocią....




czwartek, 17 stycznia 2013

Chorobowo, problemowo i Pierwsze....

Stokrocia dostała antybiotyk, znowu:(
Oby ta wiosmna jak najszybciej przyszła bo już obie mamy dosyć tego chorowania.
Pełna podziwu tylko jestem, ze Stokrocia z chęcią połyka te okropne syropy....

Do tego okazało się, że dziecko mam nie ubezpieczone:(
Poszłam z Małą do lekarza w poniedziałek, nawet udało sie do przychodni- co zazwyczaj graniczy z cudem i jak już sie w końcu uda dodzwonic to nie ma już miejsc, a tym razem sie udało.
Pani dr osłuchała Małą, obadała, przepisała leki, powiedziała żeby w srode na kontrolne osłuchanie przyjść i... powiedziała że system wyswietlił, ze dziecko nie jest ubezpieczone!
Wmurowało mnie w podłogę, no bo jak nie ubezpieczone?! Przeciez pracuje, księgowej całą masę dokumentów przynosiłam, pewna byłam że wszystkie formalności zostały dopełnione....
A ksiegowa( ksiegowa i kadrowa w jednym, mała firma wiec nie ma oddzielnego działu) ze stoickim spokojem mówi:
-No widocznie pani nie zgłosiła...
-No jak nie zgłosiłam?!?
-No bo mówila pani ze prywatnie pani była u lekarza to myślałam, że nie potrzeba....
Ok, ja rozumiem, ze zgłoszenie dziecka do ubezpieczenia to nie sprawa ksiegowej tylko matki, ale mogła chociaż wspomnieć ze trzeba jakieś oddzielne podanie czy coś, tym bardziej ze do podatków  pytała czy z dzieckiem sie będe rozliczać....
Formalności zostały już dopełnione, ale np za receptę zamiast należnych 50% ulgi musiałam zapłacić całą kwotę....

Na koniec, żeby nie było tak całkiem pesymistycznie to dopisze kilka nowych słówek ze słownika małej papugi:

DZIĆ- dzik
LIŚ-lis
OŚ- łoś
KOTA- kot
PESIA- pies
BABEĆ-łabędź
BABA- żaba

NONA- nóżka
NASIO-nos
MONIO-smoczek

DZII-drzwi
BABI- bałwan
BAJA- telewizor, włącz telewizor

PLAPLA-poprosze

Mówię do niej:
Dawaj tu szybko nosek, bo masz gilasy do pasa!
A ona: PASIA! PASIA!

A wczoraj rano Stokrocia bawiła sie drewnianym kotkiem a ja próbowałam trochę ogarnąc bajzel i wołam Małą:
Choć kochanie ze mną do łazienki umyjemy rączki!
a Stokrocia mówi do mnie:
MAMA POŁO KOTA TU!- czyli: mamo położe kotka tutaj - Położyła kota na fotelu i przyszła do mnie.
A ja długo buźki nie mogłam zamnkąć ze zdumienia :-O

środa, 16 stycznia 2013

Pirat... czyli w sumie post dziękujący;)


Najpierw dziękuje raz jeszcze Joannie za pomoc przy umieszczeniu ostatniego posta- bez dostepu do internetu jednak nie da sie nic umieścić:(

A teraz codzienność
Stokrocia ciągle chora...
Dziś mamy kontrolną wizytę u lekarza i dowiemy się czy sie poprawia czy się pogarsza:(
Trudno to stwierdzic bez osluchiwania małej, bo niby kaszel mniejszy, ale gorączka się utrzymuje, katar też ciagle jest do tego doszła dzis krew z malego noska:(
Pojedziemy, zobaczymy...
Myślałam, ze nawet  jeśli Stokrocia nie wróci jeszcze do żłobka, to moze dostaniemy zezwolenie na godzinna wizytę na Pirackiej imprezie o ktorej pisalam kilka dni temu.
Ale chyba nawet nie ma co marzyc:(

A strój mamy;)
Świat blogowy jednak jak zawsze potrafi sprawić niespodzianki, i tu znów ukłony do cioci Joanny, która przysłała nam strój pirata;)
Spodnie są do kostek, a bluza troche za duża ale cóz to;)
Ważne że nie spadnie;) drobne poprawki i będzie jak ulał.
Stokrocia koniecznie próbuje zdjąć "kamizelke";)
I nie daje sobe zrobic zdjecia;)






Aż szkoda, że na przyjecie nie dotrzemy:(

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Wyzwanie: Dzień 6 i 7


Stokrocia jest chora stąd moja nieobecność.

Szybko nadrabiam zaległości z Wyzwania fotograficznego- zupełnie inne niż miałam w myślach, kiedy postanowiłam wziąć udział w zabawie.

Jakość też pozostawia wiele do życzenia, ale musicie wybaczyć, zdjęcia robione są telefonem, przy plączącym marudnym czternastomiesięcznym brzdącu, który obiekty fotografowane akurat w tym momencie koniecznie potrzebował do zabawy;) i jeszcze nią mam tu żadnego programu do jakiejkolwiek obróbki zdjęć, proszę wiec o wiele wyrozumiałości.

Dzień 6: NA TALERZU.

Na naszym talerzu, a raczej talerzyku, znalazł się ostatnio ubóstwiany przez Stokrocię owoc.

Uwielbia jeść granaty, pakuje ziarenka obiema rączkami do buzi, nie muszę chyba mówić jak przy ty wygląda i ona i jej ubranko;) ale ile ma radości;)

Dzień 7: DWIE RZECZY.




Tutaj tez miało być cos zupełnie innego, ale kiedy dziś popatrzyłam na te porozrzucane wszędzie zabawki, marudzącą Dzidzie i masę syropków, jaka musi wypijać cóż miałam sfotografować?

Te dwie rzeczy dokładnie obrazują nasz dzisiejszy dzień.

W następnym miesiącu będzie lepiej… mam nadzieje;)

piątek, 11 stycznia 2013

Wyzwanie dzień 6 i 7....

Kolejne dwa dni Wyzwania będą dopiero w poniedziłałek.
Brak dostępu do netu:(
Chyba żeby jakiś cud....

Dzień 5: WADA

Dzisiejszy temat jest chyba najtrudniejszy.
Nawet notkę miałam już gotową dotyczacą zupełnie czegoś innego, ale zdjęcie było tak marnej jakości, że nie nadawalo sie zupełnie do publikacji:(
W takim razie pokażę dziś jaka ze mnie bałaganiara:(
Wydało sie.
To chyba moja największa wada...
Wczoraj nawet szef swierdził że na moim biurku nie da sie nic znaleźć a delikatne określenie nasuwające sie po wejsciu do mojego pokoju to "twórczy bałagan" - no cóż niestety ja bym powiedziała że to jest bałagan już "ogarnięty"...


Chyba w zwiazku z powyższym nie pozostaje mi dzis nic innego jak w końcu zaprowadzic na tym biurku odrobinę  porzadku....

czwartek, 10 stycznia 2013

Dzień 4: SZCZĘŚCIE

Szczęście:
Tym razem opis zdjęcia sobie daruję...



Dzień 3 - DUŻY

Pierwsze skojarzenie do tego tematu jakie przyszło mi na myśl pojawiło sie w zasadzie przy pierwszym przeczytaniu wszytskich punktów.
Wczoraj od rana próbowałam je czymś zastąpić i myślałam co by tu sfotografować, przejrzałam swoje zdjecia w telefonie i na komputerze,  kilkanascie z nich śmiało można by zamieścić pod tym tematem,   pomysły na nowe też pchaly się drzwiami i oknami. ale coś mi jednak nie pasowało. Pierwsze skojarzenie nie dawało spokoju, ale jednak chodzilo za mną i mówiło: prosze, proszę  nie bądź taka;).
I za radą Lilijki po pracy wsiadłam w samochód i pojechalam zrobić to zdjecie:)
W końcu to wyzwanie;)
Większego w całej Warszawie nie znalazłam:


A zagadkę wczorajszą pierwsza rozwiązała Leptir: potak to pociąg;)

środa, 9 stycznia 2013

Zagadka...

Mje dziecko wczoraj zaskoczyło mnie nowym słowem: POTAK .
Zagadka:
Co to jest POTAK?
dla ułatwienia powiem, że  POTAK robi: UHUU!

Kasia...

Każdy dzień moze przyniesć coś nowego, pięknego radosnego...
Wczorajszy przyniosł nową kuzyneczkę...
Córcia kuzynki i przyjaciółki w jednym: Kasia 2570g i 49cm szczęścia;)
W domu czeka pięcioletnia siostra... oj bedzie sie działo, bo zazdrosna strasznie;)

wtorek, 8 stycznia 2013

Miesiąc wyzwań...

Chyba styczeń miesiącem wyzwań mi się jawi.
Najpierw wyzwanie fotograficzne a teraz inne wyzwanie powiedzmy artystyczne przede mną sie wyłoniło, otóż w najbliższych dniach w żłobku odbędzie sie "bal" dla dzieci o tematyce "Piraci"- prosimy rodziców o przygotowanie  odpowiednich strojów dla dzieci:)
Tak wiec wkrótce matka musi zakasać rękawy i coś wymyśleć;)
Samo wymyślenie moze nie byłoby trudne ale po pierwsze Stokrocia musi "to" kilka godzin ponosić- co jest samo w sobie wyzwaniem bo wszytsko co da sie rozpiąć, rozwiązać  lub rozsunąć jest natychmiast zdejmowane, nie moze być też zbyt wymyślne, bo już widze jak będzie te postrzępione nogawki ciągnąć;)
A po drugie musi być też nie za bardzo kosztowne, więc same rozumiecie;)
No i jeszcze jedno wyzwanie mnie czeka, ale o tym na razie ciiiisza, powiem tylko tyle, że dzis byłam na uczelni i że mam masę papierków do wypełnienia;)

Dzień 2 - Lista na 2013

Jako że nigdy nie tworzę żadnych list, a szczólnie postanowień noworocznych, czasami się zdarza lista zakupów ale to też sporadycznie, a najczęściej używaną ( i jedyną) listą z jaką mam styczność to lista obecności w pracy- to  dzisiejszy temat przysporzył mi trochę kłopotu.
Nawet zastanawiałam sie czy nie przymusić się do stworzenia listy planów na ten rok, tak też po częsci zrobiłam.
Piszę "po części", bo lista nie jest długa za to chyba wyraża wszystko co chciałabym w tym roku zrobić;)


Wyzwanie fotograficzne-dzień pierwszy

Dziś  i ja postanowiłam wziac udział w Wyzwaniu fotograficznym na blogu Sen Mai.
Nie wiem czy to najlepszy moment, ale może właśnie ten najgorszy moment jest tym najlepszym...

Dzień pierwszy: Ty
Czyli ja.

Decyzję o udziale podjęłam natychmiast, nie wiem coś mnie tchnęło i już.
Kiedy zastanawiałam się co przedstawic na pierwszym zdjęciu, pierwsze co mi przyszło do głowy to to, ze jestem gruba. Poważnie. Zdałam sobie w tym momencie sprawę z tego, jak bardzo jest to dla mnie problemem, ale przecież nie umieszczę Wam zdjecia mojej zakompleksionej nogi;)

Jaka jestem?
Ja.

To co widzicie na zdjęciu to cała ja.
Dokładnie taka teraz jestem.
Widać tu wszystko.
No moze brakuje tylko czekolady i szpilek, ale nie miałam akurat pod reką...

czwartek, 3 stycznia 2013

Chyba mogłabym się przyzwyczaić....


Nie mam jak wiecie swojego autka, a dziś musiałam podjechać służbowo do miasta dostałam, więc na chwilowe użytkowanie firmową furkę...
Oj obawy miałam jakbym pierwszy raz za kółkiem siedziała, no tak, ale swoje to jest swoje, po drugie jak się od kilku lat jeździ samochodem z automatyczną skrzynią to się człowiek obawia ze zapomniał, co to sprzęgło i po co w ogóle biegi się przerzuca to i obawa nie mała, bo jak to tak w ciągu pierwszej minuty jazdy ze trzy razy trzeba coś powciskać i pomieszać.
Ale co tam odważyłam się, (wyjścia raczej nie miałam) i wiecie co, obawiam się, że mogłabym się przyzwyczaić...
Powiem inaczej dla tego luksusu przeżyłabym tę nie wygodną skrzynię biegów;)







A co niektórzy zamienili go na opla....

środa, 2 stycznia 2013

Pięknie się zaczyna.....


Mam nadzieję, ze ironię w tytule widać z daleka?
Nie widać? A powinno, inny tytuł cisnął mi się na usta, ale, choć z trudnemu, powstrzymałam się od użycia tego pięknego słowa na k... .
Stary rok zakończył się gorzej niż się zaczął a co za tym idzie i nowy zaczął się źle:(
Może to i lepiej, mówią, że co się źle zaczyna dobrze się kończy, oby, bo jeśli będzie tak jak na początku to ja dziękuje, wysiadam.
Zaczęło się tak naprawdę od świąt, kiedy to w drugi dzień świętowania jedno z nas poczuło się źle, kaszel, gorączka, czyli grypa:(
Później po kolei zachorowali wszyscy.
Ja jeszcze zdrowa wyjechałam zostawiając zdrową Stokrocię pod opieką dziadków- pracowałam w te dni miedzy świętami. Dzień później moja mama napisała mi, że jest chora. Kiedy ja jechałam do Małej w sobotę też ledwo żyłam, gorączka, kaszel i katar i ogólnie tak straszliwie złe samopoczucie ze nie do opisania. W niedziele było chyba jeszcze gorzej, a w nocy to Stokrocia dostała bardzo wysokiej gorączki. Tak wiec już było wiadomo że Nowy Rok powitamy w domu a nie na balu, mało tego z aspiryną i w piżamach:(
W poniedziałek od rana zaczęły się poszukiwania lekarza, który by małą osłuchał, a że to dzień dość wyjątkowy to i łatwo nie było, w końcu jednej Pani dr udało się nas wcisnąć w drodze wyjątku po 17 na wizytę i okazało się ze mała oczywiście załapała to, co my wszyscy po kolei, czyli wirusa grypy. Pani dr dosyć rzeczowa, w moim mieście ma opinię bardzo dobrego specjalisty, więc z pełnym zaufaniem wysłuchałam wszystkich rad i po za jedną - czyli że mam się nią nie zajmować, bo jako ze zachorowałam ostatnia, więc cięgle jej mogę zaszkodzić- no, bo jak się niby miałam zastosować?-Więc po za tą jedną pozostałe stosujemy i działają.
Ale jeśli ktoś myśli, ze to koniec "tragedii" to się myli.
Oczywiście, żeby nie było zbyt pięknie to coś się jeszcze musiało wydarzyć.
Trochę przez moją nieuwagę, choć z drugiej strony myślę, że ta "nieuwaga" nie była główną przyczyną aż takich szkód, a raczej tylko odkryła ukryte wady.
Tuż przed wizytą u lekarza jechałam do bankomatu zabrać ostatnie pieniądze na wizytę i leki, nieuważnie podjechałam zbyt blisko wysokiego krawężnika, tylko zazgrzytał zderzak, cofnęłam, pobiegłam po pieniądze i pojechaliśmy dalej.
W drodze powrotnej okazało się ze z pod maski wydobywa się "mgła" ni to dym ni para.
Na miejscu okazało się, ze chłodnica ma dziurę.
Piękny koniec roku, nie ma co.
Dziś tym uszkodzonym, trochę pozaklejanym autem musiałam dojechać do jakiejś cywilizacji, do pracy i do mechanika, którego jak na razie nie udało się jeszcze znaleźć.
Żeby było śmieszniej to na koncie mam debet  i do wzięcia zostało mi jeszcze 43zł...
Po prostu k.... pięknie.


Terapia blogowa...

Wiecie co, terapia blogowa nawet działa, wykrzyczy się człowiek i od razu mu lżej.
Chociaż tyle.