Mam nadzieję, ze ironię w tytule widać z daleka?
Nie widać? A powinno, inny tytuł cisnął mi się na usta, ale, choć z trudnemu, powstrzymałam się od użycia tego pięknego słowa na k... .
Stary rok zakończył się gorzej niż się zaczął a co za tym idzie i nowy zaczął się źle:(
Może to i lepiej, mówią, że co się źle zaczyna dobrze się kończy, oby, bo jeśli będzie tak jak na początku to ja dziękuje, wysiadam.
Zaczęło się tak naprawdę od świąt, kiedy to w drugi dzień świętowania jedno z nas poczuło się źle, kaszel, gorączka, czyli grypa:(
Później po kolei zachorowali wszyscy.
Ja jeszcze zdrowa wyjechałam zostawiając zdrową Stokrocię pod opieką dziadków- pracowałam w te dni miedzy świętami. Dzień później moja mama napisała mi, że jest chora. Kiedy ja jechałam do Małej w sobotę też ledwo żyłam, gorączka, kaszel i katar i ogólnie tak straszliwie złe samopoczucie ze nie do opisania. W niedziele było chyba jeszcze gorzej, a w nocy to Stokrocia dostała bardzo wysokiej gorączki. Tak wiec już było wiadomo że Nowy Rok powitamy w domu a nie na balu, mało tego z aspiryną i w piżamach:(
W poniedziałek od rana zaczęły się poszukiwania lekarza, który by małą osłuchał, a że to dzień dość wyjątkowy to i łatwo nie było, w końcu jednej Pani dr udało się nas wcisnąć w drodze wyjątku po 17 na wizytę i okazało się ze mała oczywiście załapała to, co my wszyscy po kolei, czyli wirusa grypy. Pani dr dosyć rzeczowa, w moim mieście ma opinię bardzo dobrego specjalisty, więc z pełnym zaufaniem wysłuchałam wszystkich rad i po za jedną - czyli że mam się nią nie zajmować, bo jako ze zachorowałam ostatnia, więc cięgle jej mogę zaszkodzić- no, bo jak się niby miałam zastosować?-Więc po za tą jedną pozostałe stosujemy i działają.
Ale jeśli ktoś myśli, ze to koniec "tragedii" to się myli.
Oczywiście, żeby nie było zbyt pięknie to coś się jeszcze musiało wydarzyć.
Trochę przez moją nieuwagę, choć z drugiej strony myślę, że ta "nieuwaga" nie była główną przyczyną aż takich szkód, a raczej tylko odkryła ukryte wady.
Tuż przed wizytą u lekarza jechałam do bankomatu zabrać ostatnie pieniądze na wizytę i leki, nieuważnie podjechałam zbyt blisko wysokiego krawężnika, tylko zazgrzytał zderzak, cofnęłam, pobiegłam po pieniądze i pojechaliśmy dalej.
W drodze powrotnej okazało się ze z pod maski wydobywa się "mgła" ni to dym ni para.
Na miejscu okazało się, ze chłodnica ma dziurę.
Piękny koniec roku, nie ma co.
Dziś tym uszkodzonym, trochę pozaklejanym autem musiałam dojechać do jakiejś cywilizacji, do pracy i do mechanika, którego jak na razie nie udało się jeszcze znaleźć.
Żeby było śmieszniej to na koncie mam debet i do wzięcia zostało mi jeszcze 43zł...
Po prostu k.... pięknie.