piątek, 28 września 2012

...

Dziś będzie króciutko.

Po pierwsze:
Myślami jesteśmy ciągle przy Li i jej cudownych Rodzicach.
Jestem pewna, że bedzie dobrze choć na pewno nie łatwo.
Wczoraj opowiadałam Stokroci o takiej maleńkiej Kruszynce, która ma na imię Lilianka, i która powinna być jeszcze w brzuszku, ale bardzo sie spieszyła do Mamy i Taty a teraz musi leżeć w ciepłym inkubatorku, ale Mama i Tata sie nią opiekują, uśmiechneła sie, Wzięła telefon i powiedziała: Ajo;)
Powiedziałam Stokroci, ze nie mozemy do Lili zadzwonić ale obiecałam jej ze kiedys sie razem pobawią;)
Tak że Lili wielkie zadanie przed Tobą, bo czeka tu na Ciebie tyle osób, ze musisz dać rade Kochana;)

Po drugie:
Wczoraj Stokrocia odważyła sie zrobić samodzielny pierwszy kroczek, taki zupełnie samodzielny, ale po tym jednym zaraz sobie kuca albo klęka i maszeruje dalej na kolanach.
Później wyczyn powtórzyła jeszcze kilka razy ale zawsze to był pojedynczy mały kroczek.

Po trzecie:
Nie będzie mnie przez kilka dni.
Nie wiem jak długo mnie nie będzie i czy w ogóle wrócę...
Trzymajcie sie;)


czwartek, 27 września 2012

Do K.

Wczoraj zamierzałam coś napisać, ale od wczoraj nie mogę na niczym innym skupić uwagi. Kiedy wieczorem Kuba napisał o dziewczynach....
Moje problemy nagle wydały mi się błahe i nieistotne, to One są teraz najwazniejsze.
Wiesz co Kuba, wątpię byś czytywał blogi koleżanek Joasi, ale jeśli czasem czytujesz to powiem Ci jedno: naprawde świetny z Ciebie facet.
Tobie teraz musi być cholernie cieżko: Joasia w szpitalu, Lilianka walczy, a Ty musisz być silny, wspierac Joasie, zajac sie Brzdącami i jeszcze nie zwariować w tym wszystkim.
Jestem pewna że Li poradzi sobie, w końcu to kobieta a kobiety potrafią wiele przetrwać.
A my wszystkie modlimy sie za Was, kazda na swój sposób i myslami jesteśmy cały czas przy Joasi i Li.
I czekamy na jakieś dobre wiadomości.
I gdybyście czegos potrzebowali, to pamiętaj, ze jesteśmy, nie tylko wirtualne ale też realne...
Joasiu, dobrze, ze siebie macie;)

wtorek, 25 września 2012

Hi hi ...

Baca trzyma swoją teściową nad przepaścią i mówi:
-Mój dziadek swoją teściową w Dunajcu utopił, mój ojciec swoją teściową ciupagą zaciupał, a ja cię puszczę wolno. Leć!

piątek, 21 września 2012

TelefonistkI;)


Dziś o Córci będzie, a co.

Za nami już 11 miesięcy, czyli wielkimi krokami zbliża się ten magiczny moment ukończenia roku... Kiedy to zleciało to naprawdę nie wiem, jeszcze przecież nie dalej jak wczoraj toczyłam się z wielkim brzuchem...
A tu wczoraj właśnie moje dziecko kochane obudziło się baaardzo wcześnie, zazwyczaj wtedy zabieram ją do siebie, przytulamy się, czasem jeszcze uda nam się na trochę zdrzemnąć, czasem Mała wędruje sobie po całym łóżku i prowadzi monologi na różne tematy w swoim słodkim języku.
A wczoraj znalazła w łóżku telefon, tak tak spię z telefonem pod poduszką, bo jak dzwoni rano na budzenie to przecież nie będę z ciepłego wyrka tak biegusiem wyłazić, a tak to sięgam tylko pod poduszkę i szoku nie ma;)
Ale do rzeczy kobieto.
Córunia moja maleńka wzięła ten telefon w łapkę, przystawiła go sobie do ucha i
mówi takie, całkiem udane: Alo! Oj szybko się z wrażenia obudziłam, bo do tej pory telefon był raczej obiektem, który należało natychmiast spróbować, owszem "rozmawiała " przez niego, ale raczej na głośnomówiący a tak do uszka to raczej nie chciała. A tu nagle odkryłam ze moje dziecko już doskonale wie, do czego to urządzenie służy.
I tak wróciłam pamięcią do mojego dzieciństwa.
Kiedy ja byłam w jej wieku to nie miałam pojęcia ze coś takiego jak telefon istnieje?)
W mojej miejscowości telefon w tamtych czasach był tylko jeden: u Sołtysa.Jak trzeba było pogotowie wezwać czy coś to w środku nocy nawet trzeba było do tego sołtysa lecieć i się dobijać żeby zadzwonił. Żeby mieć telefon trzeba było złożyć podanie i czekać, i czekać i czekać... My czekaliśmy chyba z 15 lat aż podłączyli;)
A moje pierwsze doświadczenia z telefonem pamiętam jak dziś.
Miałam wtedy chyba z 9 lat ( tak wnioskuję, bo już chodziłam do "dużej szkoły") i poszłyśmy kiedyś do koleżanki Marzenki po lekcjach razem z dwoma innymi koleżankami.
U Marzenki w domu był telefon (wow!). No wiadomo Marzena zaznajomiona z nowymi technologiami a my we trzy sierotki ciekawe jak "to to" działa. Oczywiście Marzenka, jako dobra koleżanka postanowiła i nas zapoznać, wyczekałyśmy momentu, kiedy zostałyśmy same, zamknęłyśmy drzwi do pokoju i... Wykręciłyśmy nr w pełnej konspiracji;) czujecie, ze ja do dziś pamiętam, jaki to był nr?
Nie wiem, do kogo zadzwoniłyśmy, ale znałyśmy ten nr z  telewizji chyba, jakiś program być musiał czy coś,  a numer był 20 02 21;)
I Pani w słuchawce mówiła: Halo! Halo! A my-jak już każda usłyszała to Halo przez telefon -odłożyłyśmy słuchawkę i czułyśmy się jakbyśmy zrobiły coś bardzo zakazanego;)
Dziś się z tego śmieję, ale jestem pewna ze moja córka po prostu tego nie zrozumie:, bo jak to mogło być tak, że nie było komórek?

wtorek, 18 września 2012

Czym się różni krówka od pszczółki?

Takie piękne słońce jeszcze wiec postanowiłyśmy sie podzielić zdjeciami z placu zabaw;)
Oby te ciepłe dni trwały jak najdłużej;)













A ostatnio na placu zabaw Stokrocia poznała dwoje nowych dzieci ( tak ok 3 i 1,5 roku) i tak sobie pomyślałam, jakie te dzieci biedne są i nie finansowo mam na myśli, ale od początku:

Ze Stokrocią na plac zabaw chodzimy ok, 18 ( czyli nie długo przestaniemy chodzić, bo będzie już ciemno) a to, dlatego ze po powrocie ze żłobka trzeba zjeść, zazwyczaj się przebrać i dopiero możemy wyjść, na szczęście plac zabaw mamy bardzo blisko. Ale jak przychodzimy tak późno to prawie zawsze jesteśmy tylko same ( nie wiem, może dziwna jestem, ale jakoś nawet tak wolę, nie lubię tych mamusiek i babć na placu- czy wy też tak macie czy może powinnam to leczyć?) A w ubiegłym tygodniu towarzyszyło nam dwoje dzieci z opiekunką. Dzieci jak to dzieci jak zobaczyły takie maluszka, co to jeszcze chodzić nie umie to rzuciły się do Stokroci z chęcią zabrania jej i pokazania wszystkich "atrakcji" placu zabaw, aż ją musiałam bronić, bo biedne dziecko, mimo ze w żłobku do dzieci przyzwyczajone, to nie wiedziało, co się dzieje.
Jak widać na placu zabaw rośnie trawa a w niej różne "kwiatki”, czyli stokrotki, koniczyna i krwawniki?
Stokrocia jak na Stokrotkowe dziecko przystało chciała sobie takiego kwiatuszka z trawy zerwać, i nowo poznane rodzeństwo rzuciło się do pomocy. Stokrocia zerwany kwiatuszek obejrzała z każdej strony, po czym chciała oczywiście spróbować czy da się zjeść, wiec mówię do dziecka: Kochanie kwiatuszek możesz oglądać, ale do buzi nie wkładamy, co ty kwiatuszki będziesz jeść, co ty krówka jesteś?
A na to dziewczynka: A co to jest krówka?
No myślałam, ze padnę, a opiekunka zamiast dziecku wyjaśnić, co to za zwierzę ta krówka cała to mówi: nie krówka, pszczółka Madziu, pszczółka....
No tak przecież mleko jest z biedronki a krowa to wymarły gatunek…

poniedziałek, 17 września 2012

O czymś bardzo ważnym*

Obiecałam, ze napisze co tak bardzo waznego zabierało w ubiegłym tygodniu mój czas.
Będzie krótko, bo i co tu pisać.


Jestem strasznie dumna i szczęśliwa.
W weekend obroniłam dyplom i tym samym zakończyłam studia- na razie;)
Ależ jestem szczęsliwa;)
I, jak to mawia moja koleżanka, mnie też w końcu warczy przed nazwiskiem;)



czwartek, 13 września 2012

Dla odmiany dzis o panu D.

Wiecie jak kopnąć leżacego?
Nie? to ja wam powiem.
Najlepiej powiedzieć swoje zdanie nie mając pojęcia o czym sie mówi.
Oczywiscie dotyczy to pana D.
Nie spie od dwóch tygodni.
Wyglądam jak zmora jakaś.
Chyba schudłam, nie wiem bo przstało mnie to obchodzic.
Siedze nocami bo robię coś bardzo ważnego*, do tego nie sypiam bo Stokroci wyłażą nowe ząbki i od tygodnia popłakuje przez sen, a od trzech dni wstaje miedzy 3 a 5 a ja razem z nią.
Do tego jeszcze ...no wiecie co.
Wzięłam urlop ale przyłażę do pracy bo wiem, ze jestem w tej chwili bardzo potrzebna bo mamy dużo zleceń a ten wchodzi jakby nigdy nic z buciorami w moja prywatność, śledzi, dopytuje, sprawdza i wyszukał cos, co absolutnie nie jest jego sprawą i jeszcze do mnie z pretensjami:
-Pani Stokrotko, ja nie lubię kiedy ktoś nie jest ze mną szczery, a pani wyraźnie minęła sie z prawdą.
-Panie D nikt o tym nie wie i nie widze powodu dlaczego panu miałabym o tym mówić.
Aż chciałam odkrzyknąć, ze jest to tylko i wyłącznie moja prywatna sprawa. PRYWATNA cholera jasna!
Moja i guzik mu do tego.
Ale ugryzłam sie w język. a moze szkoda. trzeba było powiedziec co myślę....


* o tym napiszę już niedługo

piątek, 7 września 2012

A życie toczy sie dalej....

Coś sie kończy, coś sie zaczyna.....

W tym roku wrzesień nie szczędzi mi "atrakcji" zarówno tych dobrych jak i tych "dobrych mniej"...

Nie sądziłam, że jeszcze kiedys bedę musiała sie zmierzyc z podobną sytuacją, że to już za mną, że teraz będę na tyle mądra, żeby nie dać sie wykrecić....
Nic bardziej mylnego jak sie okazuje.

Znów ukrywanie sie z wyciszonym telefonem, ukradkowe spoglądanie na aparat w nadziei ze ktoś napisał zapewe....
Brak czasu dla mnie, ciągłe zmeczenie.....
Brak naktchnienia do rozmów....
Brak zainteresowania...
Brak pomysłów na spędzanie wspólnego czasu....
Brak czułych słówek...
Brak smsów.....
Zapewnienia ze wszytsko jest w jak najlepszym porzadku
Zbyt intensywne zapewnienia....
Dużo pracy.....
Tajemniczy błysk w oczach....

Wczoraj zakończył sie pewnien etap w moim życiu.
Życiu, które próbowałam jakoś ułożyć.
Stało się.
Skończyło się.
Boli.
Ale przejdzie.
Lepiej teraz niż.....

Proszę tylko nie piszcie ze współczujecie, że rozumiecie.
Nie ma czego współczuć- takie jest życie.
Stało się i już, trzeba zamknać ten rozdział i żyć dalej.
Mam cudowną córeczkę, mam dla kogo żyć, a on nie zasługuje na to aby z nami być....
Wiele z Was pewnie rozumie ten ból, a tym które nie rozumieją, życze aby nigdy nie miały możliwosci go zrozumieć, doświadczyć....
A życie toczy sie dalej.....

Świat sie nie kończy....

czwartek, 6 września 2012

Rzeczpospolita zawyrokowała...

Myśle, ze nie wiele mogę dodać, zdjecie powie Wam wszystko.


Wyrok jest prawomocny!
Nie ukrywam-czuję satysfakcję.
Kochani naprawde mozna wygrać z ZUS! Jeśli kogoś skrzywdzili decyzją, nie bójcie sie walczyć. Warto!
Trwało to ponad rok.
Powiem szczerze, że mam już dosyć całej tej instytucji, całego tego bałaganu jaki u siebie mają, to tych terminów bezlitosnych, do tego, ze nikt nic nie moze przyspieszyć, ze nikt nic nie wie albo nie chce wiedzieć, że nikt nic nie musi i do tej niemocy szarego człowieczka....
Wobec całej tej urzędniczej machiny jesteśmy jak małe mróweczki.
Nie mamy wpływu na decyzje, na terminy... ale jak widać mimo wszystko da sie.
KPC, KP, KC, KPA, Ustawa o systemie ubezpieczeń społecznych, Ustawa o urzednikach państwowych, Ustawa o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych- to między innymi moje ostatnie lektury i już doskonale wiem jak sie w tym poruszać, gdzie czego szukać, gdzie szukac i jaka jest interpretacja. Dodtakowo wyroki sadów zarówno Okręgowych jak i Konstytucyjnego czy Administracyjnego a takze fora internetowe - wszystko co tylko w tym temacie było dostępne.
Gdyby ktoś potrzebował pomocy to jestem.
Jednocześnie chylę czoła przed Sądem, owszem kilka miesiecy temu narzekałam, ale teraz jestem zadowolona ze to własnie do tego Sądu trafiła moja sprawa- terminy sa tu znacznie krótsze niż w tym, w którym odbyć się powinna. Nie widziałam nigdy pracy Sądu od zaplecza-aż do wczoraj. Naprawde duzy szacunek- ogarnać sie w tym wszystkim i jeszcze być na czas i niczego nie pominąć. Panie z "mojego" wydziału - rewelacja, pomino nawału pracy i stert akt na biórkach znalazły czas żeby wszytsko sprawdzic, zeby pamiętać i w miedzyczasei odbierać telefony od innych, załamanych i chcących sie czegokolwiek dowiedziec pokrzywdzonych decyzją zusu, ludzi.
Oczywiscie w czasie trwania całej tej walki miałam nadzieję, ze uda mi sie zawalczyć o sprawiedliwosc szerzej pojętą niż tylko zmiana decyzji ZUS na moją korzysć.
To znaczy bardzo sie uparłam aby dochodzić odpowiedzialności urzędnika za podpisanie tak bezsensownej decyzji, za bezczynnosć w wyjaśnieniu sprawy, za wszystko to co musiałam przejsć zarówno ja jak i właściciel firmy i pracownicy, którzy również w wyniku kuriozalnej decyzji zusu musieli sie pofatygować do sądu na rozprawę.
Niestety w naszym kraju nie jest to możliwe.
Znaczy możliwe jest ale nie warte zachodu.
Koszty prawnika bedą wieksze niż wysokosć ewentualnego odszkodowania.
A doopiero wtedy kiedy sad zasądzi odszkodowanie od urzędu mozliwe jest pozwanie urzednika wydajacego decyzję....
No cóz nie można mieć wszystkiego;)
Ale nie poprzestanę na tym.

Stokrotka-idealistka;)

wtorek, 4 września 2012

Weekendowe rozrywki....

Obiecałam notkę i piszę.
Otoż w weekend co by nam sie nie nudziło za bardzo postanowiłyśmy z mamą zrobić pierogi.
Lubicie takie domowe pierogi...?

I jeszcze z taką pomocą....


Ale zobaczcie sami:

Jak sie do tego zabrać?


Oj, chyba sobie rączki ubrudzę...


Fajne to....



I jakie mięciutkie...


Chyba mi sie spodobało;)


Napracowałam sie to teraz spróbujmy co z tego wyszło....




Mmmmmm.... Pycha;)



poniedziałek, 3 września 2012

Do kawy...;)

Dziś dowcip do porannej kawy specjalnie dla Ninki;)
Ale mam nadzieje, ze wszyscy sie uśmiejecie;)

Wieczór. Małżeństwo leży w łóżku. Żona czyta jakąś gazetkę, mąż przysypia.
Nagle żona odkładając czasopismo zagaduje do męża:
- Śpisz?
- Nieee... - odpowiada ziewając.
- A chcesz? - kontynuuje małżonka.
- Jasne - odpowiada momentalnie rozbudzony małżonek.
- No to śpij!



Wróciłyśmy z weekendu, wiele sie działo więc wiele mamy do napisania....
Tylko czasu jakoś mało, ale zorganizujemy coś i poopisujemy wszytsko.
I zdjecia też będą;)

A tymczasem udanego tygodnia życzymy;)