sobota, 31 grudnia 2011

Do zobaczenia za rok;)

Otóż moim noworocznym postanowieniem bedzie brak postanowień;)
Tak tak, postanowień nie bedzie bo po co składać obietnice bez pokrycia?
W ubiegłego sylwestra postanowiłam sobie tylko jedno, w zasadzie bardzo możliwe jak mi się wtedy wydawało postanowienie: że w tym roku zwiedzę Luwr paryski. No i co? Nic. W styczniu zaszłam w ciazę, było jak było, do Francji się nie wybrałam. Nie żałuję oczywiscie, bo pojawiło sie w tym roku cos znacznie piękniejszego od wszystkich skarbów Luwru: ciąża i bycie Mamą;)
Tylko dziś żadnych postanowień na nowy rok czynić nie będę: co ma być niech będzie i już.

A Wam wszystkim życzę dziś udanej zabawy, gdziekolwiek byście się nie bawili...
W nowy Rok żadnych skutków imprezy byście nie odczuwali...
A przez cały następny Rok byście byli szczęśliwi, radośni i byście mieli o czym na blogach pisać;)

I do zobaczenia za rok.

piątek, 30 grudnia 2011

Nudno...

Wracam do swojego doła;(
Owca: spoko mój dól jest tak wielki ze obie sie zmieścimy, a nawet jeszcze parę osób by wlazło, wiec jak ktoś ma ochotę sie podołować to zapraszam. Może będzie raźniej.

Z aktualności:
Święta bardzo miło. Stokrocia na obu wigiliach leżała bardzo grzecznie w foteliku, ktory służył nam za leżaczek. Śmiała sie i gugała sobie radosnie. Niespodziewanie zachwycil ją jeden z prezentów- niespodziewanie bo to zabawka dla starszych dzieci, a Mała cieszyła sie nią najbardziej. No fakt ze zabawka gra i mówi i swieci noskiem, ale naprawde az takiego zainteresowania a wręcz zachwytu się nie spodziewałam.
Żadna z choinek nie zrobiła na niej wrażenia...

Dziś byłyśmy na szczepieniu przeciwko pneumokokom. Oj te szczepienia to strasznie trudny wybór dla mam: szczepic nie szczepić, mówie o tych dodatkowych. No i ten płacz... Ale wierzę, że to dla jej dobra.
Stokrocia waży już 5,50kg ;)

Nawet pisanie mi nie idzie przez tego doła. Na szczęście jest Stokrocia, przy niej nic się nie liczy i zapominam o wszelkich kłopotach. Nie pamietam już jak wyglądało moje życie bez niej.
Chyba musiało być strasznie nudne...

sobota, 24 grudnia 2011

Życzenia...

Rok temu moje święta wyglądały zupełnie inaczej.
To śniadanie bądź obiad w wigilię był dla mnie najważniejszym momentem.
Święta były zazwyczaj smutne i chciałam, żeby sie jak najszybciej skończyły.
Te Święta zapowiadają sie zupełnie inaczej. Przedpołudnie wigilijne jest dla mnie tak samo ważne, ale kolacja też będzie piękna. Pierwszy raz od kilku lat wiem, że smutek i tęsknotę tego wieczoru zastąpią zupełnie inne uczucia: Radośc i Miłość, a to za sprawą tej małej osóbki, której pojawianie się w moim życiu wszystko zmieniło. To ta maleńka istotka sprawi, że już nie będzie smutnych Świąt....
Dwadzieścia wieków temu też taka Mała Osóbka odmieniła wszystko....

Kochani,
Życzymy Wam, aby te Święta przepełnione były miłością, radością i szczęściem, aby nikomu nie zabrakło rodzinnego ciepła i życzliwości.
Życzymy aby w całej  tej oprawie przy świątecznej choince i przy zastawionym stole nie zatracić tego co najpiękniejsze w tych Świętach: radości bycia razem.

piątek, 23 grudnia 2011

Świątecznie....

No dobra Święta za pasem, trzeba by się z dołka wygrzebać jakoś, bo przecież jak to: święta w dole?  Trochę bez sensu.
Więc wyłażę, choćby na te kilka dni. 
Dziękuję Wam za wsparcie i to w komentarzach i to w mailach i to na żywo".
To naprawde pomaga.
Nie mogę Wam napisać o co chodzi, ale to naprawde trudne.
Dziękuję.

O świętach bedzie dalej, a najpierw napiszę co u nas.
Dzis Stokrocia przespała cała noc! Bez pobudki na jedzenie od 22 do 6 prawie;) Mało tego obudziła sie w bardzo dobrym humorze z roześmianą buźką i od razu zaczęła gadac do karuzelki nad łóżeczkiem;)
No nie powiem bardzo ucieszyłaby mnie taka zmiana już na stałe;)

Po wizycie u pana dokora potwierdziła sie diagnoza: Stokrocia ma alergię. Po niewielkiem zmianie leczenia ślady uczulenia na buziolku widocznie ustępują. Czyżbyśmy w końcu znalazły dobrego pediatrę? 

Z innej beczki:
Kilka dni temu zostałyśmy zaproszone na  świąteczne spotkanie do firmy, w której pracuje, znaczy pracowałam zamin  musiałam iść na L4. Wczoraj byłyśmy w firmie.
Spotkanie było takie kameralne, w sali konferencyjnej, salce nawet bym powiedziała. 
Był barszczyk z uszkami i ryby i było bardzo miło. Stokrocia ocyzwiście była gwiazdą;) Śmiała się, gaworzyła aż w końcu zasnęła;)
No i na gwiazdke dostałyśmy pieniążki, które na pewno bardzo nam sie przydadzą;)

Choinkę w pokoju mamy od kilku dni:




Prezenty zapakowane już prawie wszystkie, kokardki tylko jakieś muszę dokupić. 
Całkiem niezły stosik się uzbierał, no ale jedziemy na dwie wigilie.


U nas z prezentami na święta to jest tak, że na początku grudnia siadamy wszyscy, ustalamy w jakim przedziale finansowym będziemy się poruszać i robimy losowanie, czyli takie "Mikołajki", każdy wtedy kupuje prezent jednej osobie i każdy coś dostanie. Prezenty oczywiscie dajemy dopiero w wigilię.
W prezentach w tym roku królują u mnie głównie książki, ale są też płyty a także takie oto kotkowe kubeczki :


A ja dostałam jeden z prezentów trochę wcześniej.
Przy dobrej herbatce zrobionej w pięknym kubeczku od Moaa,  będę miała co czytać wieczorami... no bo skoro Stokrocia tak pięknie już śpi;)
A po przeczytaniu kilku fragmentów książek jestem zachwycona.



No i jeszcze obiecany Miś.
Miś jest prezentem dla Stokroci.
Tylko ciągle go nie zapakowałam...


A życzenia mam nadzieję, ze zdąże napisać jutro.

piątek, 16 grudnia 2011

...

Miała być notka o prezentach świątecznych.
I o tym, że jestem "kosmetykorektyczką".
I o pogadankach małej Stokroci.

A jest dół.
Głęboki i płaczliwy.
I jest decyzja, która mnie przerasta.
Do zobaczenia, nie wiem kiedy.
Jak będzie lepiej...

środa, 14 grudnia 2011

Dobrego pediatrę poznam.....

Jesteśmy. Znów po wyjazdowym weekendzie.
Na szczeście Dziecię jeździć uwielbia, więc nie ma z tym kłopotu.
Ale co się dziwic matka przecież noszac szkraba w brzuszku jeździła do końca ciąży i to wcale nie mało i nie blisko to widocznie dziecko sie podróżnikiem małym urodziło.
Ale ja nie o tym chciałam.
Otóz Stokroci jakiś czas temu wysypały sie na buziolku drobne suche krosteczki, a za uszkami miała okropnie łuszczacą się, suchą skórkę.
Będąc wiec u pediatry na wizycie poprzedzajacej szczepienie zapytałam co to jest? czy to aby nie jakieś uczulenie na wodę? proszek do prania? mleko?
Pani doktor powiedziała, że nie, to nie jest uczulenie, po prostu Stokrocia ma sucha skórkę.
Za uszkami kazała smarować kremem Linomag, a na policzkach miało zejść samo.
W poniedziałek na buziolku Stokroci wyskoczyło mnóstwo czerwonych krosteczek, większych i bardzo swędzacych, to samo za uszkami i na szyjce, do tego problemy z brzuszkiem. Płakała cały dzień i pół nocy, drapała łapkami bidulka po policzkach, lapała sie za uszka.
Wczoraj poszłyśmy do przychodni.
Był tym razem pan doktor. Spojrzał na Małą i powiedział, że to najprawdopodobniej reakcja alergiczna na mleko. Na razie zmieniłyśmy na mleko HA, ale jeśli to nie przyniesie efektów będziemy próbować z mlekiem dla dzieci z alergią na białko mleka krowiego. Buziolka dla przyniesienia Małej ulgi mamy smarować kremem Alantan Plus.
Od wczoraj Stokrocia jest na mleku Bebilon HA. Na razie krosteczek nie przybyło i są mniej szorstkie, ale to akurat może być tez działanie kremu. Nie są też takie zarumienione jak wcześniej.
Bawi sie dziś od rana na macie,"gugajac" sobie słodko;)
Mam nadzieję, że ta zmiana mleka pomoże i że nie będzie trzeba robić innych "eksperymentów" na Stokroci.

Tylko czy nie można było zrobić tego wcześniej? A nie czekać aż dziecko tak bardzo się będzie męczyć?
Ja rozumiem, że być może są matki przewrażliwone i "szukają" dolegliwości u swoich dzieci na siłę, ale większość mam jednak po prostu zna swoje dzieci, obserwuje je i widzi zmiany u swoich maleństw. I może dobrze, gdyby pediatra nie traktował uwag i pytań matki jak fanaberię....

piątek, 9 grudnia 2011

Szczepienie...

Właśnie jesteśmy po pierwszym szczepieniu.
To znaczy po trzech szczepieniach bo nie zdecydowałam się na szczepionkę skojarzoną.
Och mówię Wam, co to był za straszny płacz;(
Nigdy tak moje maleństwo nie płakało przeraźliwie.
Coś strasznego, mnie się razem z nią płakać chciało ale to przecież dla jej dobra te szczepienia.
Śpi sobie teraz słodko.

Ale waży już dokladnie 5kg, wszystkie odruchy ma prawidłowe. Serduszko ma czyste, nie słychać już żadnych szmerów. Podczas badania była bardzo grzeczna, minkę miałą bardzo zadowoloną, nawet chwilowo pojawiał się na buziolku uśmiech.
Ale pani pielegniarki to raczej nie polubi.

środa, 7 grudnia 2011

Wyrodna matka...

Matka ze mnie wyrodna bo o Mikołajkach zapomniałam ;-(
Dobrze, że Stokrocia jeszcze nie potrafi się gniewać.
Jakoś nie przywiązywalam nigdy do 6 grudnia znaczenia, bardziej to Wigilia była tym dniem na  obdarowywanie i zapomniałam zupełnie. Głupio mi z tego powodu, ale cóż stało się i już sie nie odstanie.
Za rok sie poprawię.
Za to zamówiłam Stokroci wczoraj prezent na Gwiazdkę właśnie.
Taki mały drobiazg, raz że z pieniedzmi nie najlepiej, a dwa że na razie Stokrocia ma chyba wszystko co niezbędne również do zabawy, ale uważam, że tę jedną rzecz powinna bezwzglednie mieć, choć może utarło  sie, że to bardziej dla chłopców. Nie wiem, ja miałam i do dziś z sentymentem wspominam.
Ale do rzeczy: zamówilam Stokroci Misia, takiego prawdziwego, pluszowego misia, do spania, do przytulania, do rozmawiania.... mam nadzieję, że się polubią;) Jak tak to obiecuje jakąś fotkę misiowatą;)
Ale to dopiero po świętach.
A jak już jestem przy wyrodnej matce, co to o prezencie dla dziecka zapomniała, to napiszę jeszcze inny powód, dla którego wyrodną by mnie niektórzy nazwali, a szczególnie gdybym pisala to na onecie.
Mój pogląd na wychowanie jest chyba troche inny niz zwyczajnych matek, które znam, a objawia się on na przykład tym że moje Małe Szczęście jeździ ze mną wszędzie gdzie i ja, troche z koniecznosci a trochę z przekonania i tak na przykład było ze mną na uczelni, w restauracji, w markecie a nawet u lekarza czekalo grzecznie na korytarzu.
Wyrodna matka jak nic.
Do tego jeszcze nie buja dziecka w wózku przed zaśnięciem ( może też dlatego, że wózka w domu nie mamy, bo dyżuruje w samochodzie) ani w innej kołysce (też nie mamy ani w samochodzie ani w domu), na rękach też nie buja i nie nosi za dużo, za to przytula często, śpiewa piosenki, włącza do snu Fasolki, czyta bajki, a czasem leży razem ze Stokrocią na macie edukacyjnej;)
Robi jeszcze wiele, pewnie niekoniecznie mądrych, rzeczy.
Ot, taka matka-wariatka.

wtorek, 6 grudnia 2011

Aktualności...

Weekend bez internetu... Ale już mamy.

Mikołaj o nas zapomniał;(
Przesyłka nie przyszła na czas.
Jutro dzień w stolicy;(

W wolnej chwili napiszemy więcej.

piątek, 2 grudnia 2011

Pierzawkowo-wspominkowo...

Wczoraj w nocy karmiąc Stokrocie jakoś mi sie na wspominki wzięło.
To takie  bardzo miłe wspomnienia, kiedy jeszcze moi dziadkowie żyli, a wieś była taką prawdziwa wsią.
Bo Stokrotka mieszkała na wsi i teraz troche tęskni do tej wsi, ale dziś to już nie to samo.
Kiedy byłam dzieckiem w każdym gospodarstwie krowy i świnie były. Kury, kaczki też po każdym podwórku biegały, a czasem i gęsi były..
No właśnie gęsi, to te najbardziej z pierzawkami związane.
Pierzawka to darcie pierza, ale to nie takie zwyczajne darcie pierza było. To taki niemalże rytuał.
Ale od początku.
Teraz jak ktos chce kołdrę to idzie do sklepu i kupuje. A pierzynę to nie wiem czy ktoś jeszcze ma.
Ja mam;) Nie śpie pod nią, ale mam.
Nie wiem czy tak było wszędzie, ale pewnie tak, albo bardzo podobnie, bo w dawniejszych czasach w moich okolicach to było tak, że jak córka za mąż wychodziła, to matka robiła jej pierzynę- to taki najbardziej popularny powód robienia pierzawki, ale myślę, że też jak się komuś chciało nowej poduszki czy też pierzyny, tudzież kołdry to pierzawke robił.
Hodowało się gęsi i, nie pamietam dobrze czy raz czy dwa razy w roku sie je "podskubywało", to znaczy wyrywało im sie piórka głównie na i pod brzuchem- bo tu są ciepłe, miekkie i puszyste. Gęsiom oczywiście pióra odrastały, wiec strasznej krzywdy chyba z tego powodu nie miały.
Kacze pióra chyba też sie nadawały tylko pamiętam, że nie wolno mieszac gęsich i kaczych.
A jak się już tych piór odpowiednią ilość ( pewnie kilka kilogramów)  nazbierało to czekało się jesieni i zimy, żeby zrobić pierzawkę. Późną jesienią i zima pracy w polu nie ma, a wieczory długie więc dopiero wtedy takie spotkania były możliwe.
Mówiło się wtedy wszystkim sąsiadkom z okolicy, że tego i tego dnia pierzawka będzie, a raczej pytało sie czy przyjdą pomóc.
No i przychodziły. Po południu schodzily sie wszytskie w domu i brały się za obdzieranie tych piór. Logiczne to bardzo, bo ktoś, kto takiej pierzawki nie widział i z wyobrażeniem sobie ile to pierza te parę kg. W jedną osobę to pewnie ze trzy zimy by zeszło, a tak, jak przyszło kilkanaście osób to dwie, trzy pierzawki i pierzyna jak sie patrzy.
Siadały wszystkie dookoła, po środku stawiało się naczynie na pierze i każda sobie obdzierała te piórka.
Oczywiście w ciszy się to nie działo, więc jak już sie "kumy" wymieniły najnowszymi plotkami to przychodził czas na różne opowieści.... to było w tym wszytskim najlepsze.
Oj, różniste to opowiesci były...
Póżniej była kolacja, czasem jakaś naleweczka do kolacji;)
A później dalsze darcie piórek i jeszcze lapsze opowiesci;)
Czasem też zdarzało się, że taką pierzawkę nawiedzali dowcipni sąsiedzi. Wpadali z nienacka i wrzucali do pokoju wróbla albo gołębia ;D
I musieli szybko uciekać.
Wtedy to się dopiero działo: biedny wystraszony ptak fruwał jak oszalały po pokoju, babki krzyczały, złorzecząc temu, kto to zrobił, a pióra fruwały wszędzie;)
Fajne to były czasy.
Nie wiem czy jeszcze gdzieś są takie prawdziwe wsie..?
Bo ta moja dziś nie przypomina już zupełnie wsi z tamtych czasów:
Krowy to juz chyba żadnej się nie znajdzie, a gęsi to już na pewno nie.
Czasem tylko kure jakąś się wypatrzy.
Zamiast koni po dwa samochody na podwórkach stoją, zamiast zboża latem przed domem pachnącego - nowe domy jak grzyby po deszczu wyrastają...
A mnie się trochę tęskni...
Chciałabym kiedyś Stokroci pokazać taką prawdziwą, swojską ukochaną wieś, taka pierzawkę choćby, tylko czy takie jeszcze gdzieś istnieją?

czwartek, 1 grudnia 2011

Pytanie....

Jak się siedzi w środku nocy z Małą na kolanach i wsuwa się butlę z mlekiem do tego maleńkiego pysiolka to takie różne myśli człowiekowi do głowy przychodza i różne wspomnienia.
Dziś na przykład wspomniały mi się "pierzawki".
Czy ktoś wie może co to jest "pierzawka"?