środa, 29 czerwca 2011

Babcia w kolejce

Czas: wtorkowy poranek, kilka minut przed 8.
Miejsce: mały spożywczy sklepik osiedlowy
Osoby: Pani "sklepowa", ja ze sporym już brzuszkiem, spiesząca sie do pracy bo tuż przed 8, i Starsza Pani mieszkajaca kilkanaście metrów od tegoż sklepu.
Ja robię zakupy na śniadanie czyli cos na kanapkę, starsza Pani wchodzi i od progu pyta:
- Ja tylko zapytam czy są jajka?
-Są -odpowiedziała sprzedawczyni.
Babcia podeszła do mnie bliżej, stanęla przy ladzie i popatrzyła na mnie wymownie liczac chyba że powiem "ależ bardzo proszę" a ja uśmiechnęłam się do pani starszej i mówię do pani sprzedawczyni: to ja jeszcze kilka plasterków tej wędliny poproszę.
A starsza pani odwróciła sie na pięcie i wszyła obrażona mówiac:
-Nawet zakupów tu zrobić nie można. To ja może przyjde innym razem albo później.
Po jej wyjściu mówię do pani ze chyba pani starsza liczyła że ja jej tu zaraz ustąpie miejsca przy ladzie, ale przeciez mnie też sie spieszy do pracy, poza tym nie widze powodów dla których pani nie miałaby poczekać te pół minuty bo tłoku żadnego nie było.
A panie sklepowa mówi : Nie przejmuj sie nia, to jest bardzo złośliwa kobieta, ma czas, nie jest taka chora niech poczeka, albo niech idzie gdzie indziej. 
Czasami starsi ludzie uważają ze wszystko im sie należy ot tak, po prostu.
Oczywiscie nie wszyscy sa tacy.
Przypadek z przed tygodnia, przed "długim weekendem".
Sytuacja w piekarni, kolejka na dwadzieścia kilka osób, w dodatku duszno i na dworze, bo upał, i w środku, bo piece na pełen gwizdek pracują. na końcu tej kolejki ja. Nie przepychałam się przed wszystkich stwierdziłam, że każdy tu dosć długo czeka i się niecierpliwi i że ja tez postoję, może nie zemdleję;) (nie lubie wykorzsytywać swojego stanu i do kąd mogę to sie nie upominam).
Wchodzi staruszka tak na oko to ok 80 ale zadbana bardzo ( świetnie dobrane miała ubranie i dodatki to tak na marginesie, bardzo stylowa i elegancka "babka") wchodzi i pyta wszystkich:
Proszę państwa czy ja mogłabym tylko jedna bułkę, pieniądze mam odliczone.
Pani bardzo uprzejma, grzeczna i nikt problemu nie robił,wszycy pokiwali głową twierdząco a pani rzeczywiscie wzięła tylko bułkę i pieniądze miała naszykowane.
Czyli jednak można jak sie chce;)

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Córcia

Czas wrócić do życia....
Mała rozpycha się coraz bardziej, mam brzuszek jak piłka plażowa;) 
Kiedy Tatuś przykłada ucho do brzuszka i mówi do Małej to Ona kopie tam gdzie On się przytula, ostatnio nawet jak odbieram telefon od Połówki to mała o sobie przypomina.
Córusia tatusia;)
Wczoraj rano pisała ze mną egzamin, mam nadzieję ze nam dobrze poszło, no dobra tak naprawdę to mam nadzieję, ze nam poszło po prostu, nie mam już ambicji że mam być dobrze (choć oczywiście chciałabym), po prostu chce już to pozaliczać i mieć z głowy;)
Żeby tylko zdążyć ze wszystkim przezd pojawieniem się Małej...

Córusia...

Czas wrócić do życia....
Mała rozpycha się coraz bardziej, mam brzuszek jak piłka plażowa;) 
Kiedy Tatuś przykłada ucho do brzuszka i mówi do Małej to Ona kopie tam gdzie On się przytula, ostatnio nawet jak odbieram telefon od Połówki to mała o sobie przypomina.
Córusia tatusia;)
Wczoraj rano pisała ze mną egzamin, mam nadzieję ze nam dobrze poszło, no dobra tak naprawdę to mam nadzieję, ze nam poszło po prostu, nie mam już ambicji że mam być dobrze (choć oczywiście chciałabym), po prostu chce już to pozaliczać i mieć z głowy;)
Żeby tylko zdążyć ze wszystkim przezd pojawieniem się Małej...

wtorek, 21 czerwca 2011

Życie toczy sie dalej...

Jakoś nie bardzo mogę się otrząsnać jeszcze po tym co sie stało, ale życie toczy się dalej.
Nie byłam na pogrzebie.
To chyba jedyny przesąd którego się trzymam- od kąd dowiedziałąm się ze jestem w ciąży omijam cmentarze szerokim łukiem, nawet do dziadków na groby nie poszłam ani na Wielkanoc, ani na rocznice smierci... 
podobno dziecka się na cmentarz nie nosi...
I ja nie nosze, nie wiem czy to prawda ale wolę nie zyzykować, kiedyś napiszę o tym więcej...

Bałam się napisać tu na blogu, że spodziewam się dziecka, bałam się pisać na bieżąco jakie sa wyniki badań, usg... a bałam się dlatego że gdyby coś się stało... 
Mam nadzieję, ze nic się nie stanie, że Mała urodzi sie zdrowa i o czasie, ale gdyby coś sie stało też o tym napiszę...

Jest taki temat który chcę poruszyć, ale się boje bo to temat smutny bardzo...
Ale takie jest życie, takie rzeczy się zdarzaja i sama jeszcze dwa lata temu szukałam tego tematu w sieci... a jest o tym dużo.
Ale jeszcze nie teraz...
To bardzo smutny temat i bardzo bolesny....

środa, 15 czerwca 2011

....

Nie potrafię tego pojąć jeszcze, pogodzić sie z tym, po prostu nie wierzę że Jej już nie ma.
Wyszła rano do pracy, jak co dzień. Nie wiedziała że ostatni raz widzi swoje dzieci, męża.
Nie wiedzieli ze już więcej sie nie zobaczą.
Później to oczekiwanie na jakieś informacje co z Nią, w którym jest szpitalu. 
Nie było jej na żadnej z list, Warszawa, Skierniewice, Żyrardów, Rawa Mazowiecka...
Ta przerażajaca niemoc i ciągnące się w nieskończoność chwile oczekiwania ale i ciagle chwile nadziei, że jest...
Nie ma Jej już.
Nie ma Jej i kilku innych osób.
Matek, córek, żon, sióstr, ojców, synów, mężów, braci, kolegów, koleżanek....
Dla tych rodzin już nic nie będzie tak samo... rany czas zagoi ale w pamięci na zawsze pozostaną.
Może gdyby siedziała z drugiej strony? Może gdyby jechali minutę wcześniej lub później? Może gdyby....
A może tak po prostu musiało być?  
Tak, widocznie tak musiało być.....

Wypadek busa na drodze 8. Zginęło kilka osób. Czolowe zderzenie z ciezarówką. Bylo głośno w mediach...tragedia tylu rodzin....

wypadek...

Dziś rano na krajowej 8 był wypadek, zderzenie busa i cieżarówki. 8 osób nie żyje, busem jechało 17 osób- tak mówią doniesienia prasowe. Jedną z pasażerek busa była moja ciocia. Ma dwoje niepełnoletnich dzieci, męża, matkę, brata... Nie ma na razie żadnych informacji czy jest w szpitalu.... niestety już wiadomo, nie ma jej w szpitalu....

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Ksiądz...

 Aneta poznała Piotrka jeszcze w technikum. Zaraz po maturze się pobrali- on najmłodsze dziecko w rodzinie, rodzeństwo już na swoim, a rodzice starsi i dobrze jakby ktoś się nimi zajmował.
Ona najstarsza z sześciorga,  dom mały, ciasno, głośno. Wzięli ślub i zamieszkała u niego. Rodzice przepisali im gospodarstwo. Aneta zrezygnowała z pracy na rzecz krów i kur.
Rok później przyszła na świat Oliwka. Aneta musiała pogodzić pracę w gospodarstwie i opiekę nad dzieckiem, teściowa twierdziła ze ona swoje już wychowała, więc pomagać przy małej nie zamierza. Teść był starszym człowiekiem, chorował na nogi ledwo chodził wiec choćby chciał pomóc to nie mógł. Piotrek pracował, zarabiał całkiem nieźle jak na tutejsze warunki i jakoś im starczało na życie, choć bez żadnych rewelacji.
Widać było, że się kochają, że są szczęśliwi. W kolejnych dwóch latach przyszła na świat kolejna dwójka dzieci. Od wiosny do późnej jesieni Anetę można było spotkać razem z dziećmi a to na łące wyprowadzającą krowy, a to przy "warzywie" wyrywającą chwasty, a to biegającą po podwórzu z wiadrami wody i jedzenia dla zwierzaków. Zawsze uśmiechnięta i zadowolona. Po południu, po pracy pomagał jej Piotr. Oboje zawsze grzeczni, mili i widać ze chyba dobrze małżeństwo.
Kiedy najstarsza Oliwia poszła do zerówki na świat przyszło kolejne dzieciątko.
Teraz tylko już Aneta mogła liczyć, że na te kilkadziesiąt minut to Oliwka zostanie w domu z rodzeństwem. Dzieci się zgodnie bawiły, nie było z nimi większych problemów. Teść zmarł.    
Teściowa pomagać w żaden sposób nie zamierzała, często przychodziła do synowej na obiad, bo dla niej samej to gotować się nie opłaci. Opowiadała  tylko na wsi, jaka to ona straszna ma synową, za robotę się nie weźmie, syn sam pracuje i ją musi utrzymywać...
Znam tę rodzinę osobiście.
Mają teraz sześcioro dzieciaczków, najmłodsze ma półtora roku, najstarsza ma dziesięć lat.
Dzieci grzeczne, zawsze mówią "dzień dobry".
Aneta to wiecznie uśmiechnięta kobieta, zawsze pomocna usłużna. 
Jak ktoś potrzebuje pomocy nigdy nie odmówi? Piotrek też. Na pewno nie jest im łatwo, ale widać ze są szczęśliwi. Nigdy nie słyszałam, żeby któreś, choć słowem narzekało na coś.
Piszę o nich, bo pewna sytuacja bardzo mnie ujęła.
Byłam którejś niedzieli w kościele tamtejszej parafii. Kościółek nieduży, ludzi sporo. 
Starsze dzieci poszły razem blisko ołtarza i siedziały na pierwszych ławkach. Najmłodszy był z Anetą. Jak to maleństwo się do niej tuliło, trzymała go na rękach cała mszę, stojąc, bo nikt miejsca jej nie ustąpił- a może nie chciała, nie wiem? Stała, więc z tym ok rocznym dzieckiem na rękach a mały obejmował ją za szyję, przytulał się ciągle.
Piękny widok. 
Inna sytuacja, która miała miejsce rok wcześniej nieco mnie zbulwersowała.  Ksiądz z tejże parafii, gdzie Aneta z Piotrem i rodziną każdej niedzieli są w kościele chodził jak to jest w zwyczaju odwiedzał domy po tzw. kolędzie. Najpierw był u Anety, później poszedł do kolejnego domu. Podczas rozmowy z gospodynią w pewnym momencie mówi:
-A u Nowików chyba znowu dziecko będzie, bo ona taka gruba, ledwo łazi po domu.
No i tu sąsiadkę Anety szlag jasny trafił!
-Jak ksiądz tak może?! To zamiast powiedzieć dobra matka, nie zabija tylko zajmuje się jak może i cieszy ze Bóg dał zdrowe, zamiast pomodlić się za nich to ksiądz takie głupoty po wsi pieprzy!? Jak tak można?! - I tu ksiądz szybciutko poświęcił dom i poszedł dalej.

I żeby nie było nie mam nic przeciwko księżom czy kościołowi, ksiądz też człowiek, ale.....

czwartek, 9 czerwca 2011

Dziewczynka...

No i będziemy mieć Dziewczynkę;)
Wszystko z Małą w porządku, waży juz prawie 400g;)
Tylko nie bardzo chciała żeby ja podglądać....