piątek, 29 kwietnia 2011

Biedny chomiczek...

Mała Zuzia kończyła w marcu 3 latka i od chrzestnego dostała w prezencie chomika.
Oczywiście zachwycona prezentem jest bardzo i wszystkie inne zaraz poszły na bok.
Zuzia siedzi całymi dniami ze stworzonkiem na kolanach głaszcze i przytula, karmi  również tym co akurat sama je, i stara sie naprawdę obchodzić ze zwierzątkiem bardzo delikatnie.... 
Jednak chyba taka mała dziewczynka jest jeszcze za mała na "wychowywanie" zwierzątka, a czemu tak sądze?
Jak tylko postawi chomiczka na podłodze, to stworzonko pędzi ile sił w nogach do klatki i chowa sie w jej najgłębszy kąt a jeśli jest zamknięta to drapie łapkami w drzwiczki próbując je otworzyć.....

środa, 27 kwietnia 2011

czwartek, 21 kwietnia 2011

Pierwsze "rozczarowanie"

Po pierwszym tescie następnego dnia zrobiłam drugi, nic nie mówiac jeszcze Połówce, ale nie mogłam uwierzyć w ten wynik. 
A następnego dnia z przerażeniem usiadłam naprzeciwko niego i zaczęłam przeraźliwie
płakać:(
Bałam sie Mu powiedzieć;)
A kiedy juz w końcu wykrztusiłam to z siebie On przytulił mnie i powiedzial: no to czemu płaczesz głuptasie? bedziemy mieli córecczkę;) 
A wtedy rozplakałam sie jeszcze bardziej;)

W tym samym tygodniu umówiłam się do lekarza i tu przyszło pierwsze rozczarowanie;(  
Mój lekarz to super facet, taki starszy pan, bardzo cierpliwy i zawsze mówi do mnie ludzkim głosem- ludzkim to znaczy nie lekarskim;)
Pierwsze usg czyli pierwsze rozczarowanie, bo lekarz mówi no oczywiscie że jest pani w ciąży a ja, kurde! nic nie widze:( to znaczy babelek jakis tylko i co to ma być?!
na filmach to widac wyraźnie dziciątko machajace łapkami albo serduszko bijace jak oszalałe a ja cholera nic nie widze:(
No to się rozczarowałam, ale lekarz mi wytłumaczył, że to za wszesnie i ze na razie jest pecherzyk i że na następnej wizycie zobaczymy wiecej... bo to będzie mniej wiecej dziewiaty tydzień i Dzieciatko będzie już lepiej widoczne....
I noszę to pierwsze "zdjęcie" mojego Dzieciątka przy sobie i patrze na ten mój kochany bąbelek:)
Postanowilam, że rodzicom powiem dopiero jak skończe dwunasty tydzień a byłam wtedy dopiero w piątym....

Wyobrazam sobie czesto to moje Dzieciatko ale to na razie takie nierealne mi się wydaje... i płakać mi się chce jak czytam ze niektóre mamy to od poczatku czuły ze sa mamami, ze dzieciatko jest już nimi a ja ciagle w to nie mogę uwierzyc i nie czuje tego....:(
Boże, co ze mnie za matka będzie:(

pIERWSZE.... ROZCZAROWANIE

Po pierwszym tescie następnego dnia zrobiłam drugi, nic nie mówiac jeszcze Połówce, ale nie mogłam uwierzyć w ten wynik. 
A następnego dnia z przerażeniem usiadłam naprzeciwko niego i zaczęłam przeraźliwie
płakać:(
Bałam sie Mu powiedzieć;)
A kiedy juz w końcu wykrztusiłam to z siebie On przytulił mnie i powiedzial: no to czemu płaczesz głuptasie? bedziemy mieli córecczkę;) 
A wtedy rozplakałam sie jeszcze bardziej;)

W tym samym tygodniu umówiłam się do lekarza i tu przyszło pierwsze rozczarowanie;(  
Mój lekarz to super facet, taki starszy pan, bardzo cierpliwy i zawsze mówi do mnie ludzkim głosem- ludzkim to znaczy nie lekarskim;)
Pierwsze usg czyli pierwsze rozczarowanie, bo lekarz mówi no oczywiscie że jest pani w ciąży a ja, kurde! nic nie widze:( to znaczy babelek jakis tylko i co to ma być?!
na filmach to widac wyraźnie dziciątko machajace łapkami albo serduszko bijace jak oszalałe a ja cholera nic nie widze:(
No to się rozczarowałam, ale lekarz mi wytłumaczył, że to za wszesnie i ze na razie jest pecherzyk i że na następnej wizycie zobaczymy wiecej... bo to będzie mniej wiecej dziewiaty tydzień i Dzieciatko będzie już lepiej widoczne....
I noszę to pierwsze "zdjęcie" mojego Dzieciątka przy sobie i patrze na ten mój kochany bąbelek:)
Postanowilam, że rodzicom powiem dopiero jak skończe dwunasty tydzień a byłam wtedy dopiero w piątym....

Wyobrazam sobie czesto to moje Dzieciatko ale to na razie takie nierealne mi się wydaje... i płakać mi się chce jak czytam ze niektóre mamy to od poczatku czuły ze sa mamami, ze dzieciatko jest już nimi a ja ciagle w to nie mogę uwierzyc i nie czuje tego....:(
Boże, co ze mnie za matka będzie:(

środa, 20 kwietnia 2011

Początki...

Zaczęłam czytać blog Oli z czasów ciąży, bardzo podobne odczucia miewam niekiedy;)
Super, że są osoby które opisują te cudowne chwile ciąży, ja chcialam pisać taki prawdziwy, osobisty pamiętnik ale jakoś nie potrafię się zebrać, może dlatego, że gdyby był bardzo osobisty to bałabym się, że ktoś kiedyś po przeczytaniu za bardzo mnie pozna tak od środka, że stracę coś ze swojej prywatnosci, ze swoich sekretów... a jeśli nie miałabym opisywac tych najgłębszych odczuć to po co go pisac?
Tak więc na razie czytam a nie piszę;)
Moja ciąża przyszła do nas tak niespodziewanie.... tym bardziej, ze lekarz powiedział, że nie jest idealnie i że pewnie trochę to potrwa, a tu bęc i jest:)
Na poczatku nie miałam pojęcia ze mogę być w ciązy, po ostatniej wizycie u lekarza byłam przekonana, że bezkarnie mogę sobie fikać z Połówka a na konsekwencje na razie liczyc nie ma co.
A później był wypadek i dużo łez, strachu, stresu i zero seksu, to wiadomo.
Tyle spraw spadło na mnie tak nagle, mnóstwo stresu i jeszcze sesja w tym samym czasie wypadała. Siedziałam całe noce nad książkami pijąc kawe jak głupia jakaś, nawet kilkanaście kubków w ciagu nocy no bo trzeba było się jakoś zmusić do niespania.
A po zaliczonej sesji zapach kawy zaczął mnie draznić tak okropnie, że nawet robienie jej Połówce było dla mnie nie lada wyzwaniem, ale tłumaczylam sobie to tym, że pewnie ucząc sie wypiłam jej za dużo i stad sie ten kawowstręt bierze;) 

Tamte tygodnie były takie męczące i stresujace, że nie pamiętałam nawet kiedy powinnam mieć okres i wtedy coś mi zaswitało w głowie....
Kupiłam test. Odczekałam do rana i zrobiłam i nie mogłam uwierzyc w to co widziałąm - dwie wyraźne kreseczki;) Jupi! Pierwszą reakcją była radosć, ale później pojawił się strach przed tym wszystkim i lęk co na to Połówka moja...
Planowaliśmy dzieci ale kiedyś, w bliżej nieokreślonej przyszłosci, jak skończe studia i w ogóle....

wtorek, 5 kwietnia 2011

O Stokrotce

A Stokrotce się życie troszkę komlikuje... 
Ale cóż to, prosto mogłoby znaczyć nudno;)
Oczywiście w zyciu Stokrotki komplikacje życiowe idą przeważnie w parze z facetem....
Tak jest i tym razem. I nie wiem co mam robić taka rozbita jestem....

Dzidzi w brzuszku ma już 12 tygodni czyli teraz juz mogę odetchnąć trochę lżej i mogę pochwalić się przed wszystkimi moim szczęsciem;)
A prawie nikt jeszcze nie wie.... 
Najbardziej obawiam sie reakcji moich najbliższych, bo Stokrotka nie jest żoną a nawet narzeczoną... oj będzie się działo;)

Ale ja się cieszę i jestem bardzo szczęśliwa;)

piątek, 1 kwietnia 2011

Historia jednej znajomości...

Poznali sie w szkole średniej. 
Od tamtego dnia w zasadzie zawsze już byli razem- takie papuzki -nierozłączki. Gdzie on tam i ona, gdzie ona tam i on.
Jego rodzice od poczatku przeciwni byli temu zwiazkowi ale na miłość nie ma rady. Ona marzyła o studiach ale z uwagi na utrudnianie im spotkań przez rodziców postanowili o ślubie jak najwczesniej. Pobrali się zaraz po maturze i zamieszkali razem.
 Tak sie też stało rodzice musieli sie pogodzić ze syn się ozenił i z czasem nawet zaczęli akceptowac synową.
Pracę mieli oboje ale nie najlepszą a za wynajem mieszkania trzeba było sporo płacić, studia więc muisiały zaczekać.
Dwa lata minęly jak z bicza strzelił, szkołę skończyła ale mąż bezradnie rozkładajac ręce mówił, że niestety ale to nie najlepszy czas na studia.
Może za rok. Kochala go bardzo. on ją też. Wśród znajomych i rodziny uchodzili za wzór małzeństwa- nie klócili się prawie, wpatrzeni w siebie oboje, świata poza soba nie widzieli.
Zawsze razem, zawsze trzymajac się za rece, obejmujac czule.
I tak sielanka trwała kilka lat. Dzieci nie mieli bo on nie był jeszcze gotowy na bycie ojcem. Chiała bardzo być matką, ale on przekonywał że musza mieć lepiej patną pracę, jakis swój kąt a nie wynajmowany pokój... rozumiała te argumenty, poza tym mieli niewiele ponad 20 lat wiec mieli jeszcze na dzieci trochę czasu. Postanowili więc o antykoncepcji i żyli sobie spokojni i zakochani. Jego rodzice pop kilku latach małzeństwa zaczeli jednak wsponimać o wnukach... mówił wtedy ze ona ma problemy z zajsciem w ciaze, a wiedział ze jego matka nigdy jej o to wprost nie zapyta. A tesciowa podsuwała jej co jakiś czas gazetki i ksiazki o niepłodnosci....
I na to sie godziła, tak bardzo go kochała, nie robiła mu z tego powodu zadnych wymówek.
Lata płynęły, on wciaz nie był gotowy na dziecko, ona co kilka miesiecy zmieniła tabletki bo organizm jej robił rózne psikusy.... Pracę mieli nie najlepsza ale ze względu na staz pieniadze były całkiem niezłe, mieszkanie znaleźli duże a za wynajem płacili nie wiele bo kolega wyjechał na jakiś czas i oni sie tym mieszkaniem opiekowali....
I tak życie płynęło i wydawać by się mogło, że byli szczęśliwi.
Pewnego wieczoru znalazła pod łozkiem damską bieliznę. Nie swoja oczywiscie.
Nie mogła w to uwierzyć w końcu to mieszkanie kolegi, może to jeszcze z czasów kiedy tu mieszkał. Nie wierzyla w to sama, bo przecież nie raz robiła porzadki ale wmawiała sobie, ze to nie moze być prawdą by jej mąż....
Przyznał sie, ale powiedział ze kocha je obie i ze nie potrafi wybrać.
Trwało to półtora roku.
Wyprowadziła sie choć to była najtryudniejsza decyzja w jej życiu.
Nie wiedziała gdzie pójdzie, do rodziców nie chciała wrócić, wstydziła się...

Wyjachała do obcego mista, nie znała tam nikogo ale znalazła prace i stanęła jakos na nogi.
Rok temu skończyła studia, ma córeczke, ale nie wyszła ponownie za mąż.
I chyba jest szczęśliwa....

Senna wiosną

Wiosna za oknem.... krokusy się usmiechają do człowieka a ja senna jak niedźwiedź w środku zimy. 
No nie mam siły, ciągle bym tylko spała i spała.
Ale mam nadzieję, ze to nie długo minie i znów będę pełna energii, jak dawniej;)

Dziś prima aprilis ale chyba nie uda mi się nikogo nabrać, jakos tak pomysłów mi brak...
Ale jek coś wymyslę, to napisze;)
Chodzi mi wiele histori po głowie, które chciałabym opisać ale przez to moje notoryczne zmęczenie zasypiam nad klawiatura albo na fotelu przed telewizorem jedząc kolację;)

Usmiechnietego dnia i udanych zartów wszystkim życzę;)

Senna wiosną...

Wiosna za oknem.... krokusy się usmiechają do człowieka a ja senna jak niedźwiedź w środku zimy. 
No nie mam siły, ciągle bym tylko spała i spała.
Ale mam nadzieję, ze to nie długo minie i znów będę pełna energii, jak dawniej;)

Dziś prima aprilis ale chyba nie uda mi się nikogo nabrać, jakos tak pomysłów mi brak...
Ale jek coś wymyslę, to napisze;)
Chodzi mi wiele histori po głowie, które chciałabym opisać ale przez to moje notoryczne zmęczenie zasypiam nad klawiatura albo na fotelu przed telewizorem jedząc kolację;)

Usmiechnietego dnia i udanych zartów wszystkim życzę;)