poniedziałek, 12 lutego 2018

Pocztowe roz(g)rywki

Prosta sprawa mama potrzebuje otworzyć konto w banku.
Pomyśleliśmy o koncie  w banku pocztowym, z tego względu że poczty są wszędzie, a już taki bank spółdzielczy  to już niekoniecznie.
Pani na poczcie nie miała kompetencji, aby takie konto otworzyć ale obiecała, że powie listonoszce w czym rzecz i ze listonoszka będzie mogla na pewno pomóc, przywieźć umowę i dopełnić wszelkich formalności.
Przyjechała, powiadomiła mamę, że oczywiście wszystko da się zrobić, że umowę przywiezie i wszelkie formalności zostaną załatwione przez nią, bez konieczności wizyty w urzędzie. Poprosiła mamę o podanie danych, bo (podobno) aby mogła wygenerować ofertę potrzebuje jakieś dane wprowadzić. Mama nie jest bardzo zorientowana w takich szczegółach, ale uznałyśmy, że dopóki niczego nie podpisze jest bezpieczna.
Pani listonoszka przywiozła umowę, od razu chciała żeby mam złożyła podpis i już, ale mama powiedziała, ze najpierw musi to przeczytać bo w ciemno nic nie będzie podpisywać, a po za tym to przecież tak się umawiały, ze miała być najpierw oferta do zapoznania się z nią.
Jeszcze tego samego dnia otrzymała sms z informacją, że karta na jej nazwisko została wysłana.
a później dostała jeszcze ze trzy smsy z banku pocztowego i telefon z propozycją rewelacyjnego spotkania, na którym to firma przedstawi jej rewelacyjną ofertę zakupu równie rewelacyjnej kołdry o właściwościach zapewne lepszych niż woda z Lichenia.
Przeczytałam wczoraj te umowę i szlag mnie jasny chybił trafił (jakby trafił, to bym nie pisała).
Przyniesiona umowa nie jest wzorem umowy, ani też ofertą a zawartą umową, co prawda bez podpisu, ale z podanymi danymi.
Wszelkie możliwe zgody marketingowe są wyrażone, natomiast brak jest Regulaminu konta, Regulaminu karty oraz cenników usług, choć jak wół stoi, że się oświadcza, że takowe się otrzymało i miało się możliwość zapoznać z nimi przed zawarciem umowy.
No zagotowałam się.
Napisałam mamie na kartce żeby przekazała listonoszce, że żadnych zgód nie wyrażała i żeby tamta natychmiast to wszystko odkręciła i wycofała i żeby raczyła donieść brakujące dokumenty, o których mowa w umowie, a których nie była łaskawa dostarczyć PRZED podpisaniem czegokolwiek, bo wbrew pani wyobrażeniom sa tacy, którzy lubią wiedzieć co podpisują.
Nawet nie chcę  sobie wyobrażać jak wielka jest skala takich nadużyć, oni po prostu uznają chyba że na wsi to jacyś totalni analfabeci mieszkają, co to na niczym się nie znają i co im listonosz podsunie to podpiszą w ciemno....

12 komentarzy:

  1. Brak słów. Normalnie żerują na ludziach....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, mi słów nie brakowało, na moje nieszczęście to była niedziela i nie mogłam pojechać, aby te słowa z siebie uwolnić:(

      Usuń
  2. No i tak żerują na ludziach. Brak słów A nie każdy niesety czyta umowy A oni na tym bazuja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, nie każdy czyta a później dwanaście razy w tygodniu zapraszają cię a to na pokaz garnków, a to na "bezpłatne" badania a to na seks z kołdrami... no dobra zagalopowałam się, ale w sumie to nie byłam na pokazie kołder, to nie wiem co oni tam uprawiają...

      Usuń
  3. Straszne. Ja tez bym pomyslala, ze listonosz, urzednik panstwowy (jak by nie bylo) jest bardziej godny zaufania... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, ludzi zwyczajnie mają zaufanie do listonosza, choć zupełnie nieuzasadnione jak widać.
      To się chyba ostatnio zmieniło, bo jak byłam dzieckiem to pamiętam ze do listonosza zaufanie było naprawdę ogromne, od "zawsze" listonoszem u nas był pan Stasio, potrafił wejść do domu (nikt wtedy na wsi domu nie zamykał) i zostawić listy na stole, nigdy przenigdy nie sięgnął po nic nie swojego, a już po nim przyszło nowe- listonosz tak bezczelny że końcówki od rent dziadkom nie wypłacał, uznając to za swój napiwek (?)

      Usuń
  4. Przestańcie! Listonosz - urzędnik państwowy? Jest pracownikiem firmy, dorabiającej sprzedawaniem szczebli od drabiny... etc., a jeżeli chodzi o agresywny marketing w niczym się nie rożni od innych "przedstawicieli handlowych", których dochody zależą w dużym stopniu od prowizji od wciśniętych umów. Oni wszyscy - sprzedawcy usług finansowych, energii, gazu, sieci i czego nie zechcesz najchętniej wcisną starszemu człowiekowi jako wyjątkową okazję tym większą, im lepiej widzą że nie rozumie szczegółów, każdy kit.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz chyba ludzie naprawdę uznają takiego listonosza za urzędnika....i spora część ludzi ma do nich (niesłuszne jak widać) zaufanie. Zwłaszcza ludzie starsi, którzy chyba nie wyobrażają sobie, że jeden drugiemu gotów jest wcisnąć największa głupotę, jeśli tylko można na tym zarobić, i

      Usuń
  5. kiedyś listonosz to była osoba godna zaufania, teraz tam przypadkowi ludzie, jak w wielu innych...( vide pani nauczycielka) ...chyba powszechnie liczą, ze zawsze trafią na głupszych od siebie?dobrze, że Mama ma Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy jak to się zakończy, można tylko mieć nadzieję, że w tym urzędzie taka historia się już nie powtórzy...

      Usuń
  6. Świństwo i skurwysynstwo.....
    Sorry ale aż się zagotowalam!

    OdpowiedzUsuń