środa, 14 lutego 2018

Coś pozytywnego....

Kiedy ja spodziewałam się pierwszej córeczki moja sytuacja finansowa była bardzo nieciekawa, a jakby tego było mało to ZUS wstrzymał mi świadczenia, no co tu dużo mówić nie było mi do śmiechu. I wtedy i blogowy i realny  świat bardzo mnie zaskoczył: jedna dziewczyna przesłała mi wanienkę i kocyk nie chcąc nawet zapłaty za przesyłkę, druga ubranka, trzecia podzieliła się zabawkami, koleżanka z roku dała mi pościel i karuzelkę...
Ja też tak robię, to z czego moje dziewczynki wyrastają oddaję dalej, do mnie też co jakiś czas trafia paczuszka od blogowej przyjaciółki z sukniczkami, w które jej córeczka się już nie mieści.
I to jest takie pozytywne w tym pełnym zła świecie.
A teraz moja siostra w odczuwa to zupełnie podobnie.
Dziś rano dostałam zdjęcie z maleńkimi ubrankami i podpisem: właśnie dostałam przesyłkę z Australii, tydzień wcześniej jej szefowa dostarczyła jej do pracy wielki karton z ubrankami po swojej wnusi, a jeszcze wcześniej koleżanki z pracy poprzynosiły co kto miał: wanienkę, przewijak,  krzesełko do karmienia....
I tak to dobro sobie wędruje od człowieka do człowieka.
Dobrego dnia:)
W końcu dziś Walentynki musiało być coś pozytywnego;)

23 komentarze:

  1. Dobro powraca! Wierzę w to bardzo. To co dasz to otrzymasz. :)
    Za walentynkami nie przepadam. Tak samo jak nie lubię sylwestra... Taka radość na siłę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musze to napisac, bo dokladnie tak samo czuje i tez nigdy nie lubilam sylwestra wlasnie z powodu presji, przymusu.
      Jesli kocham to kocham codziennie, jak chce sie bawic i swietowac radosc to kazda z 365 nocy w roku jest tak samo dobra:))

      Usuń
    2. Stardust to jesteśmy zdecydowanie w mniejszości. Jak patrzę dzisiaj na ten „serduszkowy zawrót głowy” to mi slabo ;)) z każdej witryny sklepowej „uśmiecha się” pluszowe serce. I niby każdy powód do świętowania jest dobry, ale jakoś tak nie lubię gdy mi się narzuca że ma to być akurat TEN dzień. Dlatego też nie lubię sylwestra. Ale nikomu nie narzucam swojego zdania i nie bronię świętowania. ;)))))

      Usuń
    3. Tak jestesmy w mniejszosci, ja generalnie nie lubie zadnych wymuszonych kalendarzowo swiat. Na Dzien Kobiet mialam alergie i chwale niebiosa, ze tu sie tego nie obchodzi.
      Nawet Dzien Matki mi przeszkadza i tolerowalam tylko do czasu kiedy Junior ukonczyl 15 lat a potem wyjasnilam, ze jestem matka codziennie i nie widze w tym zadnego meczenstwa wymagajacego kwiatow, laurek i innych duronstojek.
      Ludzie patrza na mnie jak na wielblada, na blogu staram sie juz o tym nie pisac, bo wszyscy sie pukaja w glowe. Ale jestem jaka jestem i dobrze mi z tym:))

      Usuń
    4. No i mi ucieklo, a przeciez mialam napisac, ze niech kazdy sobie robi jak mu dobrze, tylko rowniez pozwoli mnie zyc po mojemu:)

      Usuń
    5. Dokładnie! Każdy powinien żyć jak lubi i pozwolić innym na takie życie :) Najważniejsze to być sobą! Cieszę się że nie jestem jedynym „dziwolągiem”
      Stardust a czy można Cię gdzies poczytać? Piszesz o swoim blogu? Mogę prosić o adres?

      Usuń
    6. Mozna a nawet nalezy skoro juz jestesmy w tym samym klubie:)) tylko trzeba do mnie zapukac po kluczyk tu drzwi do pukania bezodwrotu9@gmail.com

      Usuń
    7. No proszę proszę jakie tu znajomości się tworzą;-)
      Buka, przepadniesz u Star;-)

      Usuń
  2. Swiat przedstawia soba wiele zla, bolu i niesprawiedliwosci, tak wiele, ze czesto nie dostrzegamy dobra. A przeciez gdyby tego dobra nie bylo to swiat juz by sie dawno skonczyl. Dobro trzyma go w stanie istnienia.
    I to jest pocieszajace i budujace.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja sie bardzo cieszę jeżeli ktoś chce mnie wyratować z ubranek po dziewczynach :) Jednak przy dwójce trochę się tego gromadzi, a dom z gumy nie jest ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha ha ha a my mamy stodołę:) ale też nie gromadzimy, bo ona okazuje się też nie być z gumy (nie uwierzysz ale jest prawie pełna....

      Usuń
  4. Dobro wraca:) Mielismy taką "wydziałową" kołyskę:) dzieci rodziły sie nam tak jakos po kolei i wędrowała od jednych do drugich, z całym ekwipażem...to fajna sprawa, takie puszczanie w obieg:) cała neofilologia z jednej kołyski:) walentynek nie obchodzimy,tak jak niczego na zawołanie, ale zobaczyłam takie cudne ciasteczka okolicznosciowe...że kupiłam, bo...jestem na diecie:):) i sobie zjemy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też walentynek nie obchodzimy;-)
      A rzeczy wędrują od dziecka do dziecka;)

      Usuń
  5. my też przygarniamy albo kupujemy z drugiej ręki, dzieci rosną błyskawicznie,
    kołyska już poszła do ludzi a teraz rozglądam się za krzesełkiem do karmienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzesełko mamy, ale drewniane i ciężkie, już nie potrzebujemy, możemy się podzielić;)

      Usuń
  6. Hm... A ja mam zupełnie inne spostrzeżenia... Niestety.
    Przez pewien okres w życiu często oddawałam innym różne rzeczy (głównie ubrania - po sobie, po dzieciach) ewentualnie jakieś zabawki czy akcesoria, które z czasem stały się zbędne... I po pewnym czasie zauważyłam, że większość z osób, które "obdarowywałam" tylko czeka na hasło "słuchaj, zostało mi to i tamto - chcesz?" jednocześnie stali się coraz bardziej roszczeniowi i trudno mówić o jakiejkolwiek wdzięczności (mówię o zwyczajnym "dziękuję" a nie o nie wiadomo czym;)... O tym, że część osób była chętna na np. zabawki po moich dzieciach, ale sami nigdy nie zaproponowali, że coś mi choćby pożyczą już nie wspomnę.. ;)
    Także od kilku lat już tylko sprzedaję nasze używki...

    Ania (Szminka) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jacyś niewdzięcznicy ci się trafili, u mnie nie było takiego przypadku. Za to do sprzedawania nie mam siły raz wystawiłam kilka bluz po młodszej, takie fajne polarowe, chyba ze trzy były, zrobiłam zdjęcia opis, nie pamiętam ale chyba coś ok złotych chciałam za wszystkie, no i się zaczęło: a ten kolor to taki jak na zdjęciu? a nie ma pani innego? a może ma pani większą/,mniejszą?a jak bym chciała tylko jedną? a kiedy można obejrzeć? a nie to za daleko... To był pierwszy i ostatni raz...

      Usuń
  7. Do nas też trafiło takie dobro, a było to przed powstaniem Internetu.
    Użyte ubranka, wyprane i wyprasowane poszły do innych powodując uśmiech na ich twarzach.
    Jestem wyznawcą teorii, że dobro wraca.
    POzdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas kiedyś krążyły po rodzinie, nawet było u nas takie powiedzenie, ze jak wydasz ubranka po dzieciach to na pewno znów Ci się zaraz rodzina powiększy, i niektórym cioteczkom tak się rzeczywiście złożyło, raczej sądzę że z przypadku niż z powiedzenia, ale fakt jest faktem;-) ja tam wydaję bez obaw;-)
      Internet sprawił, że ubranka jak widać krążą po świecie a nie tylko po rodzinie;)

      Usuń
  8. Pamiętasz naszą zabawę ? Ja do dziś mam kubek w stokrotki

    OdpowiedzUsuń
  9. A moja Karola śpi w super łóżeczku z misiem od jednek dobrej duszy może znasz?? A ubranka nosi bo takich dwóch rezolutnych dziewczynkach😉 dobro zawsze powraca i w to wierzę.

    OdpowiedzUsuń