środa, 20 września 2017

Wiadomo

Po takim zebraniu klasowym świat od razu wygląda inaczej.
Wiadomo już czyj tata jest policjantem a czyja mama jest "chybalekarzem", kto prowadzi firmę i że nikt nie będzie piekł ciast. Wiadomo, kto się bardzo spieszy i musi już natychmiast wyjść i absolutnie nie może czekać do wyboru trójki klasowej, wiadomo też kto -w razie czego- zmieści się pod ławkę, byle tylko przypadkiem nie musiał do tej trójki należeć. Ale wiadomo  też, że są i tacy "odważni" którzy po krótkiej rozmowie sami się do tej trójki zgłosili, więc wybór był tylko formalnością.
Z wiadomych rzeczy to jeszcze i to, że wychowawczyni okazuje się być całkiem normalnym (na drugi rzut oka) człowiekiem a pierwsze, dość chłodne wrażenie, mogło być jednak skutkiem stresu spowodowanego zarówno spotkaniem z rodzicami jak i zmianą placówki, do której zapewne niejako została przymuszona. Wiadomo też, że w przyszłości należy zorganizować na zebranie czajnik, kawę i ciasto, bo spraw do omówienia zazwyczaj jest dużo, a większość rodziców pędzi prosto z pracy i kawa na pewno nam takie (przymusowe)  spotkania umili- żeby nie było propozycja wyszła od wychowawczyni i czajnik to ona wymodli ona u dyrektorki. 

wtorek, 12 września 2017

Z dziećmi po Mazurach cz.1 Statkiem po trawie

Ostatni weekend postanowiliśmy spełnić jedno z marzeń i odbyć rejs po kanale Elbląskim.

Marzenie w sumie spełniło się częściowo, bo zamiast rejsu 4,5 godzinnego wybraliśmy taki o  trzy godziny krótszy, to jednak jestem bardzo zadowolona.

 O kanale Elbląskim można poczytać tu  KLIK..


 


Jak pokonać różnicę poziomów miedzy jeziorami? I to nie byle jaką bo aż 100m? 

poniedziałek, 11 września 2017

Histeryczna próba złapania lata za nogi

Tak jak  w tytule:
wreszcie słoneczny weekend przeznaczyliśmy w całości na próbę wydłużenia sobie lata.
Udało się, wypełniony po brzegi, ok 700 km drogi, dwa jeziora, zalew, kanał, 4 miasta. wymęczeni ale zadowoleni wróciliśmy wraz z deszczem do domu.
Kolejne chorągiewki wbite w mapę,
kolejne zdjęcia czekają na stworzenie albumu.




Ech, a teraz pora wrócić do rzeczywistości...

czwartek, 7 września 2017

O wychowawcy

Nie miałam jeszcze nigdy dziecka w pierwszej klasie, wiec nie mam doświadczenia. Ze swoją własną pierwsza klasą nie ma co porównywać, to były inne czasy, w klasie było nas pięcioro, kredki ołówek, zeszyty i blok rysunkowy to było całe wyposażenie, podręczniki szkolne i już. Zupełnie inny świat.
Teraz wszystko jest dla mnie nowe, ale po pewnym doświadczeniu jakie mam z przedszkola trochę inaczej sobie to wyobrażałam i nie wiem czy to przedszkole tak mnie zepsuło, że mam pewne wątpliwości, czy jednak nie jest do końca tak jak powinno. Bardzo proszę więc o wypowiedź zwłaszcza osoby mające doświadczenie jako rodzice ale też koleżanki nauczycielki- bo ciekawa jestem jak to wygląda z drugiej strony, bardzo będę zobowiązana.
Jak już pisałam wychowawczyni 1a nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia, chociaż może to za dużo powiedziane, po prostu czuje się jakiś taki dystans nie tylko do rodziców ale również do dzieci, jest jakaś taka sztuczna. Nie chce się do niech zniechęcać od początku- wiadomo dla wszystkich jest to nowa sytuacja, nauczycielka musiała opuścić swoją starą szkołę i przejść do nowo powstałej- rozumiem, że może w tym też być problem, nowe środowisko, wiadomo że człowiek z pracą się zżywa mniej lub bardziej, a może tamta szkoła to było wymarzone miejsce jej pracy? Nie wiem szukam po prostu wytłumaczenia.
W dniu pierwszym- nudnym jak to określiła córka- po wszelkich przemówieniach i sprawach organizacyjnych, po rozdaniu kompletów książek wychowawczyni zaproponowała, aby z czasem dzieci przyniosły do szkoły książki, których już nie czytają a którymi chętnie podzielą się z kolegami na zasadzie klasowej biblioteczki, z której to będą korzystać na przerwach.
Dziecko zapakowało do plecaka wszystkie książki, dwa zeszyty i wybrało ze swojej biblioteczki trzy książki, które chciało właśnie na użytek klasy przeznaczyć. Matka zaś spakowała wyprawkę, którą w ostatnim tygodniu wakacji dyrekcja wypisała na stronach szkoły, a która to wyprawka zawiera wszelkie przybory do wyrażania plastycznych wizji świata czyli bloki, papiery, farby, kredki, mazaki, plasteliny itp. była tego cała wielka torba- wszystko co się dało podpisane pełnym imieniem i nazwiskiem tak jak Pan Bóg i dyrektor przykazał- cała wyprawka ma być składowana na półce dziecka również opisanego imieniem i nazwiskiem, aby nie trzeba było wszystkiego niepotrzebnie nosić, aby wszystko było na miejscu. I słusznie.
Ten pierwszy poranek był strasznie szaleńczy i niepoukładany, torbę z  wyprawka oddałam do rąk wychowawczyni (jak i pozostali rodzice) dziecko nieco przerażone  zostało dzielnie posadzone miedzy dwiema innymi dziewczynkami w pierwszej ławce i dzień się zaczął. Nie było czasu zamienić z wychowawczynią słowa, bo kilkoro dzieci w tym samym czasie wchodziło, oddawali wyprawki, dzieciaki zagubione jak to pierwszy dzień. Wychowawczyni przekazała nam do kontaktów swój nr telefonu aby był kontakt na bieżąco. 
Na około godzinę przed końcem lekcji napisałam do wychowawczyni sms że przepraszam bo  nie mam jeszcze zeszytu do korespondencji, ale  Hania dziś wzięła te książki do biblioteczki klasowej, że jest trochę przerażona i że możliwe że będzie się wstydziła powiedzieć o tych książkach. 
Wieczorem dostałam odpowiedź, że wiadomo ze wszyscy się stresują na początku, że jak czegoś brakuje to powoli można uzupełnić, że będzie dobrze.
Ok. 
Hania wróciła do domu z książkami w plecaku.
Wczoraj po szkole rozmawiamy o tym jak było, o tym co robili, czy już wie gdzie co jest. Hania rozpromieniona mówi, że dziś już robili dużo różnych rzeczy, a miedzy innymi wycinali kolorowe liście z papieru, i po chwili diametralnie zmienia jej się nastrój w oczach prawie łzy i mówi, ale nasz pani te nasze liście wyrzuciła do kosza. Niemożliwe- mówimy jej, a może ty na świetlicy wycinałaś te liście? Nie, w klasie z naszą wychowawczynią. Widziała jak wrzuciła je do kosza.
No cóż mam nadzieję, ze to jednak jakieś ścinki tylko były, a nie faktycznie te wycinane przez dzieci liście, może dziś coś się wyjaśni, ale nawet jeśli to były ścinki to chyba jednak pani powinna zadbać o to, żeby dzieci nie maiły poczucia ze ich praca trafiła do kosza, albo mogła je wyrzucić po lekcjach.
Wieczorem siadamy do odrabiania lekcji,. oglądam ćwiczenia i zadanie które robili w szkole brzmi mniej więcej tak: narysuj minę wyrażającą twój dzisiejszy nastrój w szkole i na pół strony narysowana buźka z podkówką skierowaną w dół. Pytam wiec czy była smutna? Odpowiedź brzmi tak. A dlaczego? Bo nie miałam kredek. Ale jak to nie miałaś kredek, przecież w twojej wyprawce, którą zaniosłam wczoraj do szkoły są kredki. Ale pani nie rozpakowała jeszcze.
Dla mnie to jakieś wielkie nieporozumienie.
W spisie wyprawki napisane było, że piórnik ma zawierać dwa ołówki, gumkę białą, nożyczki, klej, linijkę i temperówkę. kredki, farby i bloki miały być w tej części, która leży na półce w szkole. Nie wiem nie znam się, ale zrozumiałam, że te kredki są do użytku dzieci nie tylko na zajęciach plastycznych, że po prostu jak są potrzebne do wypełniania ćwiczenia z matematyki to idą do swojej szufladki i je biorą. Nie wiedziałam że w piórniku powinien być drugi zestaw. 
Powiedzcie mi czy pani jednak w takim wypadku, kiedy widzi, że dziecko nie ma drugich kredek w piórniku, że wypełnia wszystkie zadania ołówkiem i że ma za plecami (swoimi plecami przy biurku, a nie dzieci na półkach) wyprawkę zawierającą wszystkie potrzebne rzeczy, choć może jeszcze nie wyłożyła jej na półkę to czy nie powinna jednak dać dziecku kredek? Kurcze ona ma w klasie tylko 22 osoby ( z czego dwie jeszcze nie przychodzą). Nie wiem,  a może to ja się czepiam? Może za dużo wymagam, bo to nie jest już przedszkole i dzieci mają same dbać o wszystko?

środa, 6 września 2017

Czarna owca

No to ponarzekam na rodzinkę trochę.
Czarną owcą w rodzinie jestem nie od dziś. Wiadomo najpierw był rozwód, który w prawdziwych katolickich rodzinach jest grzechem wielkim i zdarzyć się absolutnie nie powinno, później były dzieci a wiadomo że jak porozwodowe to znaczy, że nieślubne. Na dodatek jeszcze poglądy polityczne śmiałam ujawnić, a wiadomo kto nie jest z nami ten jest gorszy sort. Dziwne, że jeszcze jakiegoś egzorcysty na mnie nie nasłali, ale może adres zgubili a głupio zapytać ponownie. 

wtorek, 5 września 2017

Szkoła

I poszła do szkoły.
Nie mogę pozbierać myśli, żeby napisać coś sensownego.
Wczoraj było odsłonięcie tablicy bo właściwie jest to nowa szkoła, przemówienie burmistrza, przemówienie dyrektora, generalnie wielkie niezadowolenie ze zmian, jakie wymusiła reforma ale zapewnienie, że wszyscy zrobią wszystko co w ich mocy, aby jakoś to ogarnąć. W szkole są dwie ostatnie klasy gimnazjum, oraz klasa 7, 4 i 1... dziwnie, ale tak wyszło. Wiadomo wszystko trzeba było pozmieniać, nawet pierwszy września trzeba było zmienić, żeby było tak jak było. Klasa pachnie nowością, od 18 lat nie uczyły się tu małe dzieci, więc wszystko jest nowe: nowe pomoce, tablice, szatnia, nowe ławki, tylko krzesełek nie ma jeszcze, bo producenci nie wyrabiają, będą w ciągu miesiąca. Mamy pożyczone z innej placówki na tan czas. Wychowawczyni ciągle mnie nie porywa. Mam wrażenie jakby nie była przygotowana do swojej roli, albo jakby nie odrobiła pracy domowej, a mam na myśli na przykład to, że na pytanie rodziców gdzie jest świetlica, bo od dziś większość dzieciaczków po lekcjach właśnie tam ma się udać, odpowiedziała  z rozbrajającą szczerością, że nie wie bo nie pytała, nie czytała oświadczeń, które nam przekazała do podpisania... Mam nadzieję, że do dzieci będzie miała inne podejście.
Z ciekawszych rzeczy: pani dyrektor wyraziła swoje oczekiwania wobec nowych uczniów, przydzieliła im też zadania już od pierwszego dnia,  na ten przykład uczniowie klasy siódmej odprowadzili do klasy pierwszaków. Generalnie jest to tak miła i pogodna osoba, że chyba nie bez powodu gimnazjum pod jej opieką cieszyło się świetną opinią.
Rodzice też są trochę zagubieni, myślę, że dla sporej większości to pierwsze dzieci w szkole. Do tego jest jeszcze wiele niedomówień, wiele niewiadomych.
Plan na najbliższy tydzień zakłada za to naukę w godzinach 8.00-11.45, obiady powinny zacząć funkcjonować od połowy września a realizowane będą przez firmę zewnętrzną, co więcej czas pokaże. w połowie września zebranie, pewnie wiele rzeczy do tego czasu się rozjaśni.


Pogoda dziś odzwierciedla mój nastrój, ale w nie dotyczy on szkoły. Ze szkołą to jednak wiąże nadzieje, a nawet jestem pewna, ze będzie dobrze a może nawet bardziej niż dobrze i proszę mnie nie wyprowadzać z błędu..

niedziela, 3 września 2017

Czary-mary

Wbrew pozorom nie będzie o spotkaniu czarownic blogerek.
Właściwie to zdjęcia powiedzą to lepiej niż jakiekolwiek słowa, napiszę więc bardzo krótko.
W jeden z wakacyjnych dni wybraliśmy się do miejscowości Bolimów ( i okolicznych, ale rozładowała mi się bateria w aparacie, wiec chyba musimy się wybrać jeszcze raz;-P). 
Mieści się tam Warsztat Garncarski Rodziny Konopczyńskich.  KLIK.
To co robi garncarz wygląda naprawdę jak czary-mary, w krótkiej chwili z szarej bryłki lepkiej masy wyczarowuje niesamowite rzeczy!
Z resztą co ja będę opowiadać, zobaczcie sami:















Serdecznie polecam ot miejsce, zwłaszcza na wizytę z dziećmi!