wtorek, 6 czerwca 2017

Wielki dzień...

Szanowni Państwo, niniejszym chciałabym wszem i wobec ogłosić, że dziś nastał dzień wielki i wspaniały! Należy w tego powodu odegrać marsza, oberka  i poloneza albo inną fanfarę.
Kwiaty z tej okazji przyjmuję przez tydzień, czekoladki bez ograniczeń.
Otóż dziś nawiedził nasze skromne domostwo gość niezwykły i znakomity, długo oczekiwany i niezaprzeczalnie nietuzinkowy mężczyzna!
Tak proszę Państwa to jest mężczyzna, przynajmniej tak można wywnioskować z koloru oczu i wielkości uszu. Mężczyzna, wraz ze swoją, niemniej wspaniałą, barwną inaczej, świtą.
Zajechali z samego rana na dwie karety wzbijając z drogi kurz, a w sąsiadach niepohamowaną ciekawość.
Swą niepospolitą obecnością sprawili, że sąsiadka podeszła do płota, którego nie posiada  i zaczęła tłuc gliniane garnki, których nie było.
Później zastukała w moje okno mówiąc konspiracyjnym szeptem: sąsiadko z jakimś towarem do was zajechali.  Właściwsza forma powinna brzmieć "jakieś towary do was zajechali", ale sąsiadka jest w wieku, w którym trudno posądzać kogoś o używanie slangu młodzieżowego.
Towar okazał się być dekoracją konieczną, umożliwiającą pobyt tych ważnych osobistości w naszych skromnych progach, a towary, wróć świta rozpierzchła się natychmiast po obejściu w ilości słusznej, aczkolwiek mocno i pozytywnie zaskakującej.
Porozłazili się wszędzie, oglądając co i jak należy przynieść i jak ustawić, aby pobyt dostojeństwa odbywał się bez zakłóceń, w jak najlepszej atmosferze.
Aby umożliwić rozpakowanie karety należało uruchomić drugą bramę, notabene przewidzianą głównie do wjazdu szambiarki, ale przecież szacowni nie muszą o tym wiedzieć.
Ech luzie! jak oczy się uśmiechały widząc jak szacowni dworzanie z gracją wynoszą przywiezione dobra, jak ustawiają, jak dopasowują, jak dbają o szczegóły, ech człowiek do wspomnienia tej nieprawdopodobnej chwili uśmiecha się do monitora jak głupi do głuchego, który je ser.
Po wymianie krótkich uprzejmości, odtańczeniu Lambady i  powitaniu nowo przybyłych marchewką i cukrem- nie czepiać się, chleba nie było akurat a marchew też jest przecież na "ch" - towarzystwo zajęło swoje pozycje, głównodowodzący wykonał jeszcze kilka telefonów i wziął się za sprawowanie nadzoru, władzy i honorów i tak ma być przez najbliższych kilka dni.
Otóż proszę Państwa, jak zapewne się domyślacie- wszak z tekstu jednoznacznie to wynika-dziś zaczęła pracę długo oczekiwana, wymarzona, wytęskniona..... ekipa remontowa.

20 komentarzy:

  1. a mogło być takie piękne lato, ech :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie....

      oni wpadli w tylu chłopa że za trzy dni będzie jak nowy!

      Usuń
  2. Wow a wiec cierpliwości i pogody ducha😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ducha jak ducha, pogoda za oknem ma teraz kluczowe znaczenie

      Usuń
  3. No to niech sie dzieje niech sie kreci a potem bedzie sie swiecic, czyli swietowac:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj masz rację, będziemy świętować... jeśli przeżyjemy

      Usuń
  4. no,no.Czas się wyprowadzić a oni niech harcują;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tylko mam nadzieję, że oni do 14 skończą....

      Usuń
    2. Kochana nadzieja umiera ostatnia...

      Usuń
  5. Licho wie?! Jak byłem młody to u nas była ekipa tynkarzy. Nie odzywali się do siebie całymi dniami i nie było rwetesu, a robota im szła jak z płatka!
    Majster w poniedziałek ich przywoził około 9 rano i pozwalał wypić tylko po jednym piwie do śniadania. I to był cały alkohol do soboty!
    W sobotę była wypłata, tzn. oni dostawali do ręki dwie dniówki, a resztę majster zawoził rodzinom. W poniedziałek, od siódmej rano, zaczynało się zbieranie ekipy po okolicznych rowach i śmietnikach. Nie było przeproś, towarzystwo pod kran, po piwie do śniadania i tak do soboty! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, trudno w to uwierzyć, ale ci wyglądają jakby nie pili, a może po prostu dobrze się maskują. Jakieś dwa lata temu przeżywaliśmy budowę firmy obok, ogromna ekipa, renomowana firma, ale w miejscowym sklepiku wódka, piwo i papierosy to był towar, który schodził najlepiej, oj ukróciło się pani Jadzi jak zakończyli budowę:)

      Usuń
  6. szczur z loch ness7 czerwca 2017 10:57

    Jak się wydaje, jedynym pewnym sposobem szybkiego zakończenia prac jest nie dawanie zadatku!
    Buziaki od nas dla Was :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie chce głośno mówić, żeby nie zapeszyć, ale wszystko zdaje się iść w dobrym kierunku;-)

      Usuń
  7. Jeżeli to ci od dachu to trzymam kciuki za pogodę, niech świeci i grzeje, a z nieba leje się tylko żar! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja tu czytam i dumam kto badz co przyjechali ;)
    Nie wiem czemu myslalam o jakims koniu badz stadzie kaczek ;)))))
    Dobrze sie usmialam :))))

    OdpowiedzUsuń
  9. No... ja tak samo niedomyślna jestem... chociaż doskonale wiedziałam, że na ekipę czekaliście;-))) Paluchy zaciskam za cudowną pogodę na tych kilka dni remontu i oby szybko i bezkonfliktowo zakończyli prace u Was!!! Pozdrawiam ciepło i słonecznie z opolszczyzny, Gabrysia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mój ulubiony fragment, to ten o witaniu marchewką.:)))
    W sprawie czekoladek to masz jakieś konkretne wymagania?:))) Jakieś ulubione? Któregoś smaku unikać?
    Na zakończenie robót zamów tort z bitą śmietaną. Albo zjedzą, albo będą z siebie zlizywać...:)))

    OdpowiedzUsuń