niedziela, 19 lutego 2017

Dziękuję

Dziękuję wszystkim, którzy mnie posłuchali  i nie napisali do mnie nic, a także tym, którzy pomimo mojej prośby się nie zastosowali i odezwali się do mnie, albo na zamkniętym, albo na telefon, na maila.
Owszem bólu to nie zmniejszyło ani trochę, ale wierzcie mi to naprawdę dużo wiedzieć, że ktoś rozumie, że ktoś ciepło myśli, dziękuję jeszcze raz za każde słowo wsparcia.
Jest źle. Ból jest nie do opisania, ogromny. Nie radzę sobie z tym, gdzie nie spojrzę to płaczę.
Tata miał zaledwie 64 lata i miał wiele planów. Jesienią posadził drzewka owocowe, wiosną miał posadzić truskawki ode mnie, którymi tak się zachwycał, że owocowały do pierwszych mrozów, miał wiele planów, ja też, ale  plany Boskie widocznie były inne. I trudno się z tym pogodzić, zwłaszcza że przyszło to tak nagle i niespodziewanie.
Z drugiej strony pomimo planów na życie doczesne częściowo był przygotowany i na tę drugą ewentualność.
Boli, straszliwie boli.
I mam ciągle w głowie Jego słowa, kiedy dwa tygodnie temu bawiliśmy się z przyjaciółmi u Watry, a Tata został z dziewczynkami, pamiętam dokładnie, kiedy wieczorem zadzwoniłam aby zapytać jak sobie radzą: "Wybawcie się i niczym się nie przejmuj, dziećmi się zajmę, możecie wrócić nawet w poniedziałek. Wybawcie się...".
Tydzień później odszedł.
Nie wiem kiedy jakoś się pozbieram, żeby tu wrócić, mam nadzieję, że zaczekacie.

12 komentarzy:

  1. Napisze tylko, że Cię mocno przytulam bo żadne słowa nie są tutaj odpowiednie i nic nie pomogą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. J, masz rację, żadne słowa nie pomogą, ale każde przytulenie jest ważne, nawet wirtualne, i teraz to wiem.

      Usuń
  2. myślami byłam z Tobą ale dla mnie komunikat był prosty - to bardzo osobista sprawa i trzeba poczekać,
    przytulam, czasu potrzebujesz, nic innego nie pomoże

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klarko, już poprawiłam w tekście bo źle sformułowałam to podziękowanie, absolutnie nie mam do nikogo żalu, że nie napisał- taka była moja wyraźna prośba. Myślałam, że Wasze komentarze czy inne próby kontaktu będą mnie drażnić tylko, a przecież nic nie pomogą. Myliłam się. Mimo wszystko każdy kontakt od Was dodawał mi odrobinę nie wiem nawet jak to nazwać, poczucia, ze ktoś jest, nie tylko ci najbliżsi w realu, którzy cierpią tak samo jak ja, którzy płaczą, bo go znali, bo wiedzą jakim był człowiekiem. Nie chciałam, żeby ktoś się litował, nie wiem nawet jak nazwać te uczucia. Ale kiedy dostałam wiadomość, smsa, to okazało się, że to nie drażni, nie denerwuje, nie przeszkadza a daje poczucie że ktoś jeszcze się martwi, ktoś również cierpi, choć inaczej, ktoś napisał, że nie wie co napisać, że płacze. Nie wiadomo co napisać w takim momencie, w dodatku co by się nie napisało wydaje się nie być właściwe, teraz wiem: nie ważne co się napisze, ważne, żeby pokazać że się po prostu jest, choćby i myślami.
      Sama kilka tygodni temu na prośbę Wachmistrza przemilczałam, zaczęłam pisać maila ale wykasowałam bo taka była jego wola, aby nie pisać. Dlatego nie mam żalu do nikogo, ze uszanował moją decyzję i nie kontaktował się, ale dziękuję tym, którzy ten zakaz złamali, bo widzę, że w jakimś sensie była to pomoc. I wiem to dopiero teraz.

      Usuń
  3. Żadne słowa tu nie pomogą. Przytulam Kochana.....
    Zaczekamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba długo nie będziecie musieli czekać, muszę się czymś zająć bo zeświruję:(
      Dziękuję za przytuaki

      Usuń
  4. Potrzebujesz czasu, nigdy nie zapomnisz, ale boleć będzie mniej :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że to jakoś da się od nowa poukładać. W końcu ludzie przeżywają gorsze zdarzenia, ale jest tak strasznie ciężko.

      Usuń
  5. 13 lutego minęła 10 rocznica śmierci mojego ojca. Kiedy umarł miał 10 lat więcej niż Twój tata. Miałem pełną świadomość jego odchodzenia, a pomimo to nie było mi wcale lżej
    Teraz kiedy o nim myślę Przywołuję tylko te najjaśniejsze chwile ze swoich wspomnień.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy zmarli dziadkowie (rodzice taty) oboje mieli ponad 80 lat, oboje chorowali, ostatnie tygodnie leżeli, człowiek nigdy nie jest przygotowany na odejście, ale jakoś był czas, żeby się oswoić z tą myślą, a to stało się tak nagle, wieczorem rozmawialiśmy przez telefon, krótko, bo miał gości, zadowolony, uśmiechnięty, a rano dostaje telefon....
      Cięgle mam przed oczami tatę, jak bawi się z dziećmi, jak sadza jedną na blacie w kuchni, druga obok siebie, jak opowiada, pokazuje, jak przemyca im cukierki... i ta straszna świadomość, że to już się nigdy nie powtórzy.

      Usuń
  6. Młodszy, czy starszy... takie straty zawsze są niepowetowane. Dzisiaj siostra mi opowiadała jak odchodził nasz tata... mimo 80-tki, mimo złego stanu zdrowia... a ja mam do dziś wyrzuty sumienia, że nie zdążyłam się z nim pożegnać!!! że mnie z nim nie było... Gimi... masz bloga i prawdziwych przyjaciół, którzy przytulą, napiszą... "są przy Tobie" !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabrysiu, masz rację niezależnie od wieku ból po stracie kogoś bliskiego jest straszny. Podobno to po prostu trzeba przeżyć, S wczoraj mi napisała, ze żeby się pogodzić ze stratą kogoś bliskiego trzeba przeżyć bez niej wszystkie pory roku, chyba coś w tym jest. Jest bardzo ciężko, jest strasznie.
      I właśnie w takich chwilach życie najbardziej weryfikuje przyjaźnie...

      Usuń